Właśnie wróciłem z rekolekcji w Brennej.
Poza modlitwą, słuchaniem konferencji, uczestniczeniem w liturgii, na czele z Eucharystią, miedzy obiadem a Nieszporami mieliśmy sporo czasu wolnego. Postanowiliśmy więc z kolegą popracować nie tylko nad kondycją duchową, ale również fizyczną.
Korzystając ze słonecznej pogody w piątek wybraliśmy się na Błatnią.
Na dole było sucho:
Potem zaczynało się błoto:
A na górze warunki były w pełni jeszcze zimowe:
W sobotę wybraliśmy się na Równicę. Szczerze mówiąc nigdy na nią nie wchodziłem od tej strony. Przecież od Ustronia da się na nią nawet wjechać samochodem (chociaż autem też tam nigdy nie wjeżdżałem).
Tu trasa była o wiele trudniejsza niż wczoraj.
Na tym odcinku zapadaliśmy się w śnieg po kolana:
Stare buki nic sobie z nas nie robiły:
Szczęśliwi dotarliśmy na Równicę:
Nogi bolały, na ostrych podejściach brakowało oddechu, ale cele osiągnęliśmy. Dobrze po zimowej bezczynności (w tym roku nie byliśmy na nartach, niestety), wczesną wiosną zmusić swój organizm do wysiłku fizycznego.
Mam nadzieję, że dzięki temu i duchowe owoce rekolekcji będą obfitsze.
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz