Kłopotów sporo, więc poszedłem do lasu trochę mózg przewietrzyć.
Już w drodze powrotnej, w miejscu, gdzie ostatnio cięto drewno i zostało pełno trocin, widzę z daleka, że zatrzymały się tam dwie matki z małymi dziećmi, które bawią się, jak w piaskownicy. Wszyscy, szczególnie dzieciaki, kolorowo ubrani. Obok stoją wózki i różowy rowerek. Zabawa przednia. Trociny można pakować do znalezionej butelki, albo złapać do rączki i próbować obsypać nimi mamę.
Pomyślałem, że dawno nie widziałem takiej sceny: młode mamy i gromadka radosnych dzieciaków wokół nich. Aż się serce radowało.
Gdy ich z uśmiechem na ustach mijałem, usłyszałem, że mówią... po ukraińsku. Uśmiechnąłem się szerzej i pozdrowiłem.
Nie, nie zrobiłem zdjęcia - nie wypada. Gdzieś nad nimi błękitne niebo |
Pokoju (szczególnie im) życzę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz