Idąc przez Warszawę najczęściej słychać język ukraiński.
Przed Zamkiem Królewskim |
Jeśli zaś widzisz rodzinę: babcię, mamę i dzieci (bez facetów) to możesz być pewny, że to wojenni uchodźcy.
Z jednej strony, jak to z dzieciakami: uśmiechy, radość, przekomarzania się. Zauważyłem też, że wiele Ukrainek to przepiękne dziewczyny. Z drugiej strony, uderzyły mnie dziś dwie sceny:
Wszedłem na dziedziniec Zamku Królewskiego, gdzie matka z kilkulatkiem pokazuje mu "koroliwskij zamok". I w tym momencie widzę na włączonej komórce, że jest z nimi na wideopołączeniu również ich mąż i ojciec - gdzieś tam z wojny...
Potem idąc Krakowskim Przedmieściem zaczepiła mnie inna mama z dzieckiem, biedniutko ubrani: "Gdie na wagzał?" Wskazałem im kierunek dworca. Takiego smutku i bólu w oczach chyba nigdy wcześniej nie widziałem...
To już miesiąc tej okrutnej wojny.
Pokoju życzę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz