Zaczął się październik, a wraz z nim tradycyjna modlitwa różańcowa.
Sam bardzo lubię ten rodzaj modlitwy i to nie tylko w obecnym miesiącu. Może dlatego, że mieszkam w parafii Matki Boskiej Różańcowej?
Nasza halembska, różańcowa |
Muszę jednak ostro zaprotestować przeciwko pewnej tendencji, która chyba się wzmaga. Dziś od rana w internetach i to z ust (a właściwie klawiatury), skądinąd świętobliwych księży, słyszę nawoływanie do różańca, bo to najlepszy oręż do walki z szatanem.
Ludzie kochani! Czy modlitwa jakakolwiek służy do tego, by walczyć? Choćby z diabłem?
Jeśli modlitwa nie jest spotkaniem z Bogiem, jeśli ON nie jest jedyną motywacją, to lepiej chyba w ogóle się za nią nie brać.
Nie pamiętam, by Jezus kiedykolwiek w Ewangelii szedł się modlić, by sobie powalczyć. Zawsze szedł, by porozmawiać z Ojcem. Nawet w scenie kuszenia, to diabeł przystąpił do niego i to po 40 dniach postu, a nie Jezus wybrał się na pustynię, by stoczyć walkę.
Może ja podchodzę do sprawy zbyt pacyfistycznie, bo mnie bitwy i pojedynki jakoś nie rajcują. A może przeciwnie, mam świadomość, że szatan został raz na zawsze pokonany przez śmierć i zmartwychwstanie mojego Pana, więc nie ma co się bić z pokonanym.
Chciałbym jednak jeszcze raz podkreślić modlitwa jest po to, by spotkać się z Bogiem. Jakakolwiek inna motywacja jest - moim zdaniem - błędna.
Módlmy się na różańcu, bo w nim można spotkać Jezusa i odkrywać tajemnice Jego życia wśród nas.
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz