Dziś jeszcze przed świtem dzień wywrócił nam się do góry nogami.
Jacek zaniemógł, więc decyzja była krótka - Ela została z nim w domu. Co pewnie nie było łatwe, bo u Eli w szkole połowa nauczycieli już i tak jest chora, włącznie z dyrekcją. No ale co zrobić - siła wyższa.
Druga kwestia to dzisiejsza wywiadówka w szkole u Łukasza. Trafiło więc na mnie.
Przed wyjazdem do pracy, zadzwoniłem tylko do dziadka, że dziś Jacek do nich rano nie przyjdzie, bo chory.
Do biura wpadłem właściwie tylko po to, by przesiąść się do auta służbowego. Mimo to, wchodząc na swoje piętro, byłem dziś pierwszy - portier za mną wołał, bym zabrał klucz. Za to wczoraj wieczorem piętro zamykałem, wychodząc ostatni - wariactwo.
Dzień spędziłem w Cieszynie, gdzie pełnię nadzór autorski przy budowie kanalizacji. Po 14.00 jeszcze z Cieszyna zadzwoniłem do domu. Całe szczęście z Jackiem już było lepiej. Kilka minut przed 16.00 wróciłem do biura, gdzie tylko zdążyłem oddać służbowe kluczyki. Wsiadłem do mojego auta i w sam raz zdążyłem na zebranie rodziców.
Łukasz ma bardzo sympatycznego wychowawcę. Wszystko co mówił, pilnie notowałem, by w domu zdać relację żonie. Na koniec pierwszego semestru nasz starszy syn ma oceny dobre, bardzo dobre, a nawet jedną celującą - super!
Po wywiadówce poszedłem zobaczyć nasz nowy dworzec PKP w Katowicach, bo jeszcze tam nie byłem. Muszę powiedzieć, że powiało wielkim światem. Zrobiłem nawet kilka zdjęć - komórką, więc są kiepskiej jakości:
No i sławne ubikacje za 2 zł. Lecz moim zdaniem, lepsze takie za 2 zł, niż poprzednie za darmo.
Gdy wyjeżdżałem z centrum Katowic, zadzwonił Łukasz, że właśnie skończył SKS. Wróciłem więc po niego, co nie było łatwe, bo w chwili telefonu już stałem na skrzyżowaniu nie na tym pasie, co trzeba.
Jadąc do domu, odebraliśmy jeszcze prośbę Eli, żeby kupić chleb w piekarni i serek.
Wszystko zostało więc opanowane.
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz