W sklepach wyglądało mniej więcej tak:
Chciałem kiedyś w kiosku Ruchu pod naszym blokiem kupić ojcu na urodziny żyletki. Niestety, zanim po godzinie doszedłem do przodu kolejki, stojące w niej kobiety ustaliły, że dzieciom żyletek nie będzie się sprzedawać, bo przecież dzieci się nie golą. A tak się cieszyłem, że zrobię tacie niespodziankę - nic z tego.
Trudno, mogłem sobie za to na mojego Grundiga nagrać z radia najnowszą piosenkę Andrzeja Rosiewicza. Chyba pierwszy był przebój: "Najwięcej witaminy". Z czasem dorobiłem się jeszcze pierwszego komputera Atari, a już szczytem szczęścia był zakup telewizorka, który służył mi wtedy, jako monitor. Czy muszę dodawać, że czarno-biały?
Nie ma jednak co narzekać. Przecież prawdę mówiąc, niewiele zrobiłem dla realizacji planu.
Składając samokrytykę, przyznaję dziś ze skruchą, że nawet na pierwszomajowe manifestacje nie chodziłem - wstyd.
W ramach rehabilitacji odwiedziłem dziś Muzeum PRL-u.
Cześć Pracy !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz