Jestem dalej w Kielcach. Miałem dziś spotkania służbowe, siedzę w hotelu i pracuję nad dokumentacją projektowo-przetargową, a za oknem po południu zrobiło się tak:
Jestem pewnie wariat, ale nie wytrzymałem. Zrobiłem sobie w pracy 1,5h przerwy (co odrobię z nawiązką) i w moich dżinsach, zwykłej zimowej kurtce, zwykłych rękawiczkach i czapce poszedłem do wypożyczalni.
Szczerze mówiąc, dość dawno nie miałem nart na nogach, ale myślę, że rozpoczęcie sezonu narciarskiego w ostatnim dniu zimy, to też dobry pomysł.
Nie ma się co szczypać, jedziemy do góry:
Ze szczytu widać na horyzoncie całe Kielce, a w pierwszym planie mój cień:
No to sobie pojeździłem, trochę dotleniłem swój inżynierski umysł i podziwiałem widoki.
Po dziesięciu zjazdach moje niewprawione ciało zaczęło domagać się odpoczynku, ale duch był szczęśliwy.
Taki ze mnie narciarz alpejski, a właściwie świętokrzysko-wariacki. :)
Pozdrawiam z Kielc
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz