Właściwie może ktoś odnieść wrażenie, że ja nic innego nie robię tylko chodzę na koncerty.
Nie, to nieprawda. Jeszcze intensywnie pracuję, by... zarobić na bilety 🤣
Tak, wczorajszy wieczór też spędziłem z muzykami, z dźwiękami z wirtuozerią i ogromnym talentem wydobywanymi przez nich z historycznych instrumentów, z opowieściami pełnymi pasji, w doskonałym towarzystwie.
Anna i Krzysztof Firlusowie w Ruinach Teatru Victoria w Gliwicach |
Grali utwory Karla Friedricha Abla.
Siedziałem, jak widać, tuż przy scenie. Widziałem każdy gest, każdy uśmiech i podziwiałem sprawność, jaką można osiągnąć w grze na violi da gamba, czyli instrumencie z czasów baroku, który na 200 lat właściwie był już zapomniany, a teraz dzięki orkiestrom historycznym i takim mistrzom, jak Krzysztof Firlus przeżywa swego rodzaju renesans.
Gdy miesiąc temu miałem okazję zwiedzać muzeum instrumentów muzycznych na Zamku Sforzów w Mediolanie, myśląc o naszych wczorajszy artystach, szukałem właśnie violi da gamba. Znalazłem.
Kolekcja na Zamku Sforzów w Mediolanie |
Choć Pan Krzysztof potrafi z instrumentu wyczarować cuda nawet sam, mnie najbardziej poruszają duety, które tworzą razem z Anną Firlus. Wczoraj artystka grała pięknie na klawesynie oraz klawikordzie (albo na czymś podobnym, bo mogłem coś pomylić).
Przed koncertem miałem jeszcze możliwość posłuchać opowieści o muzyce dawnej. Dla mnie to świat egzotyczny, ale tym bardziej fascynujący.
Rozmowy w patio przed teatrem |
W międzyczasie usiedliśmy jeszcze po sąsiedzku w kawiarni z Panią Anią, która sprawiła mi ogromną radość zapraszając, bym dołączył do towarzystwa.
Jestem pewien, bo tym przecież emanują, że Państwu Firlusom ich wspaniała gra, ale też kontakt z publicznością, sprawia ogromną radość.
Ależ to było wspaniałe popołudnie i wieczór!
Serdecznie dziękuję
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz