Wspominałem już kiedyś, że czytałem "Zbrodnię i karę" Fiodora Dostojewskiego. Z pewnością nie jest to dzieło radosne, zarażające optymizmem i wiarą w dobro człowieka.
W zeszłym tygodniu zobaczyłem w telewizji rosyjski film "Lewiatan". Nawet jeśli losy bohatera porównać do Hioba, to tu historia kończy się w połowie tej biblijnej. Nikolaj nie doczekał błogosławieństwa i szczęścia. Jego los zanurzał się coraz bardziej w cierpieniu, bezsensie i stracie wszystkiego, co wartościowe, bez wybawienia.
Obecnie czytam/słucham "Metro 2033" Dmitryja Glukovskiego.
Mrok tej powieści nie polega tylko i wyłącznie na tym, że pod ziemią nie widać nieba. Jeśli to jest w pigułce obraz rosyjskiego społeczeństwa w przeszłości, dziś i może w przyszłości, to aż przykro patrzeć.
Tak się zastanawiałem skąd ten bezsens, pesymizm i czarna otchłań. I dziś trafiłem mnie więcej w połowie książki na taki fragment:
Liczba miejsc w raju jest ograniczona, i tylko wejście do piekła jest dla wszystkich otwarte.
Nie wiem, czy to nie jest sedno problemu.
Ja wierzę, że w raju jest dokładnie tyle miejsc, ilu ludzi stworzył Pan Bóg. On każdego wymyślił, ukochał i każdemu przygotował miejsce w niebie. Jeśli ktoś z nas w swojej wolnej woli wybierze piekło, to jego miejsce w raju zostanie puste.
Jeszcze raz powtórzę: każdy z nas jest obywatelem nieba, a to daje perspektywę, w której na mrok nie ma miejsca.
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz