Wczoraj spłaciłem ostatnią ratę za mój samochód.
 |
| Tak wyglądał kilka dni po kupieniu w drodze na Chorwację |
Po co o tym wspominam?
Chciałem zwrócić uwagę na pewien fakt.
Gdy biorę kredyt, zadłużam się, jest oczywistym, że muszę go spłacić. Nie było mnie stać na kupienie auta za gotówkę, więc pożyczyłem pieniądze z banku. W międzyczasie samochód używałem. Jeździłem nim codziennie do pracy, latem na wakacje, czasem do znajomych, na wycieczki, do sklepu, załatwiać różne sprawy. W sumie przejechałem ponad 100 tys. kilometrów. Jednak równocześnie miesiąc w miesiąc oddawałem do banku pożyczone pieniądze wraz z odsetkami.
Niestety ta prosta zależność 'biorę kredyt - muszę spłacać' nie dotyczy polityków.
Oni owszem bardzo chętnie biorą kredyty. Ot, na przykład wczoraj min. Morawiecki przyznał, że na Program 500+ zadłużyliśmy się w wysokości 20 mld zł. Lecz nie tylko o to chodzi. Może właśnie inwestowanie w dzieci jest najlepszą opcją. Jednak coroczny deficyt budżetowy, to jest właśnie branie kredytu przez polityków.
Czy oni politycy, tak chętnie biorący kredyty, te zobowiązania spłacają? NIE
Niestety, oddanie zaciągniętego przez Rząd kredytu najczęściej zostaje do spłacenia następcom. Oni raczej myślą w kategorii obecnej kadencji: naobiecujemy, rozdamy, potrzebujemy, a konsekwencjami będą się martwic ci po nas.
Nie to jednak jest najgorsze, bo w rzeczywistości każdy kredyt, każda pożyczka, każdy deficyt budżetowy nie jest spłacany przez polityków, a przez nas obywateli.
Jeśli ja biorę kredyt - ja go spłacam.
Nie życzę sobie jednak, by ktoś brał kredyt na swoje polityczne cele, a mnie kazał go spłacać!
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz