Nie powiem nic odkrywczego stwierdzając, iż wakacje są zawsze zbyt krótkie. Szczególnie, gdy w tak pięknym miejscu jak Kreta, byliśmy tylko tydzień.
Nie planowaliśmy tej wyprawy od miesięcy. Mieliśmy zarezerwowaną, jak zwykle Chorwację. Tak się jednak złożyło, że tamte plany trzeba było zweryfikować, a nowy pomysł okazał się genialny.
Pierwsze nasze wczasy po 20 latach bez dzieci i bez przyjaciół - po prostu we dwoje. Trochę się obawiałem, jak ze sobą wzajemnie wytrzymamy w wersji 24/7, ale wracając, mogę mojej przewspaniałej żonie jedynie serdecznie podziękować. (Właśnie daliśmy sobie samolotowego całusa.)
Ze spraw logistycznych, właśnie lecąc samolotem, potrafię docenić fakt, że wakacje nie zaczynają się i nie kończą kilkunastoma godzinami za kierownicą. Na miejscu na lotnisku czekał już na nas samochodzik, który dziś oddaliśmy. Hotelik nie był luksusowy, bardziej jak kwatera, ale co nas zaskoczyło, codziennie w pokoju posprzątano i zasłano łóżka. Poza tym, co w hotelikach normalnie się nie zdarza, przemiła właścicielka codziennie coś przyniosła: a to zimny przepyszny sok ze świeżych pomarańczy, a to cytryny lub pomidory z własnego ogródka. a wczoraj wieczorem jeszcze ciepły kawałek babki. Na koniec nas wycałowała i życzyła dobrego powrotu.
No to wracamy do naszego halembskiego domu, choć jakaś część naszych serc zostaje na urokliwej Krecie.
Może będzie jeszcze kiedyś okazja tam wrócić.
Pozdrowienia z samolotu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz