Ojca nie ma w domu. Pojechał z kopalni na jakąś kilkudniową wycieczkę.
Za 5 dni będę kończył 9 lat.
Jest wieczór. Mama pomodliła się z nami na dobranoc i razem z bratem (lat 6) powinniśmy już spać w naszym pokoju. Mama w balkonowym pewnie słucha radia mimo, iż trzaski i zagłuszenia nie pozwalają zbyt wiele zrozumieć.
Za oknem już mrok. Nam nie chce się jeszcze spać. Staramy się być cicho, żeby mama nie musiała nas upominać, ale jednak od czasu do czau wyrywają się nam jakieś okrzyki czy śmiechy.
W przedpokoju zapala się światło. Musiała nas mama usłyszeć. Szybko pod kołderki i obydwaj udajemy, że śpimy. Otwierają się drzwi do naszego pokoju. Cisza. Drzwi zamknęły się z powrotem.
Uff, znów się udało. Mama faktycznie myśli, że śpimy. :)
Jakoś dziwnie w przedpokoju nie gaśnie światło. Po chwili słyszymy z bratem, że otwierają się drzwi wyjściowe, potem zatrzaskują się, a w zamku przekręca się klucz.
Mama zamknęła nas w mieszkaniu i sobie gdzieś poszła. Trochę się wystraszyłem. Bardzo dziwna sytuacja. Mamy już co prawda swój wiek (nawet Kazik chodzi już do przedszkola), ale zwykle mama nie zostawiała nas samych. I to jeszcze wieczorem, gdy jest ciemno.
Przestaliśmy udawać, że śpimy i co tu robić? Trzeba czekać, aż mama wróci.
Pół godziny później słyszeliśmy już jej kroki na korytarzu. Gdy weszła do domu wpadliśmy do przedpokoju z pytaniem co się stało i gdzie była?
Mama nas uścisnęła i ze łzami w oczach mówi:
- Słuchajcie! Polak został papieżem!
- Ksiądz kardynał Wyszyński? - zapytałem. Byłem już wtedy ministrantem, więc najsłynniejszego polskiego biskupa znałem.
- Nie, Karol Wojtyła z Krakowa.
Mniej więcej tak ten dzień zapamiętałem.
Gdy my mieliśmy spać, mama usłyszała tę wiadomość z Radia Watykańskiego. Pewnie nawet w Dzienniku Telewizyjnym też o tym mówili, ale w tym dniu mama nie włączyła naszego czarno-białego telewizora. Zaglądając do naszego pokoju, chciała się z nami podzielić tą radosną nowiną, ale widząc, że śpimy (niestety dobrze żeśmy z bratem udawali), mama ubrała się i pobiegła do babci i swojej siostry, które mieszkały kilka bloków dalej. Pierwszy telefon dostaliśmy kilkanaście lat później, więc nie było innej możliwości przekazania wiadomości. Co prawda babcia, dziadek i ciocia z rodziną, gdy przyszła do nich mama, już o papieżu wiedzieli, ale wyobrażam sobie, ile było radości w ten październikowy wieczór.
Tak było 34 lata temu.
Ja w 78 miałem 5 lat i myślałem na swój rozum, że Polak został szefem wszystkich sklepów papierniczych (serio). A potem pamiętam z domu babci (który już nie istnieje) jak przyszła ciocia i mówiła: " a jednak koniec świata idzie wszystko się spełnia". Tak to zapamiętałem jako pięciolatek. Trochę się bałem, a potem było już tylko lepiej :).
OdpowiedzUsuń