W jakimś sensie przywiązanie do różańca jest w moim przypadku, jak i wielu innych z nas Halembian, bardzo naturalne. Przecież pochodzę i byłem ochrzczony w parafii pod wezwaniem Matki Boskiej Różańcowej (dziś mamy odpust). Od najmłodszych lat wpatrywałem się w Jej obraz.
Pamiętam, że będąc młodym chłopakiem, gdy jako ministrant uczestniczyłem w październikowych nabożeństwach różańcowych, ta modlitwa wydawała mi się raczej nudnawa. Ciągle w kółko to samo. Dopiero dużo później, stopniowo odkrywałem jej sens związany z rozważaniem tajemnic radosnych, bolesnych i chwalebnych.
W 2002 roku jechałem gdzieś służbowo samochodem. W tamtych czasach słuchałem radia RMF. Gdy usłyszałem w wiadomościach, że Jan Paweł II dołożył czwartą tajemnicę różańcową, pomyślałem sobie, że znów żądni sensacji dziennikarze komercyjnego radia coś przekręcili i puszczają w świat newsa, który niewiele pewnie ma wspólnego z tym, co Papież rzeczywiście powiedział. Nie mieściło mi się po prostu w głowie, że nasz wielki Rodak mógł faktycznie wprowadzić zmiany do modlitwy o wielowiekowej tradycji, którą odmawiały pokolenia ludzi na całym świecie od kilkuset lat. Kiedy okazało się, że to jednak prawda, byłem pełen uznania dla Jana Pawła II dla Jego odwagi. Zachwyciłem się też nowymi Tajemnicami Światła, które w piękny sposób uzupełniają dotychczasowe części tej modlitwy. Tym bardziej, że od dawna jedną z moich ulubionych perykop ewangelicznych była scena Przemienienia Chrystusa na Górze Tabor. Dużo później, gdy zostałem nadzwyczajnym szafarzem Komunii Świętej, dodatkowo szczególnie jestem też związany z piątą Tajemnicą Światła - Ustanowieniem Eucharystii podczas Ostatniej Wieczerzy.
Różaniec to taka modlitwa, która kojarzy mi się z byciem w drodze. Czasem, gdy wybiorę się sam na spacer, trzymam rękę w kieszeni i w myśli się modlę, przesuwając w palcach paciorki. Przede wszystkim jest to jednak dla mnie modlitwa samochodowa. Gdy rano wyjeżdżam do pracy, najpierw rozwożę moją rodzinę. Gdy zostaję już w samochodzie sam i kieruję się do mojego biura, wyłączam radio, zdejmuję z palca różańcową obrączkę i odmawiam jedną dziesiątkę, która pomaga mi uporządkować dzień, przed rozpoczęciem codziennych obowiązków.
Ten różaniec - obrączka ma zresztą dla mnie szczególne znaczenie. Otrzymałem go w prezencie ponad 20 lat temu od mojej przyszłej żony. Podobnie, jak obrączkę ślubną, zawsze mam go przy sobie i właśnie na tym różańcu modlę się najczęściej.
Mam też różaniec, który otrzymałem w Roku Świętym 2000 od Jana Pawła II, gdy miałem okazję uścisnąć dłoń Piotra naszych czasów, podczas pielgrzymki do Wiecznego Miasta, w tym szczególnym czasie.
Ostatni różaniec - dziesiątka też jest w pewien sposób wyjątkowa. Śmieję się, że otrzymałem go w prezencie od mojej "internetowej dziewczyny" - Afro. Czytuję od kilku lat bloga pewnej nietuzinkowej katechetki. Gdy w zeszłym roku wybierała się do Rzymu na beatyfikację Jana Pawła II, wspomniała w swoich internetowych notatkach, że chętnie w tę podróż wybrał by się również jej przyjaciel. Jednak z racji kłopotów finansowych, nie będzie to możliwe. Tak się wtedy jakoś podziało, że jako czytelnicy jej bloga, zrzuciliśmy się na ten cel i młody człowiek mógł w uroczystościach w Watykanie uczestniczyć. Po powrocie z Rzymu, w ramach podziękowania dostałem od Afro już zwykłą, a nie wirtualną pocztą, różaniec zakupiony tam w dniach beatyfikacji naszego papieża. Tę dziesiątkę zawiesiłem w moim samochodzie.
Różaniec to dla mnie taka modlitwa mobilna - w drodze (na spacerze czy w samochodzie). Różaniec to również modlitwa mobilna, przenosząca nasze prośby do Boga, ale również przenosząca nas samych w rzeczywistości wiary.
Pozdrawiam
P.S. Tekst opublikowany w gazetce parafialnej "Boże Narodzenie"
miło powspominać :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję za ten post!
OdpowiedzUsuńOsobiście postawiłam na różaniec drewniany ze sklepu Braterska. Jest, mały poręczny dzięki czemu mam go zawsze ze sobą. Świetna jakość bardzo polecam tam zajrzeć.
OdpowiedzUsuń