Do czego doszliśmy w naszym kraju?
Wiceminister Sprawiedliwości (choć chyba w ministerstwie go nikt od dawna nie widział) porównał strajkujących nauczycieli do Wermachtu. Dobrze, że później za te słowa przeprosił. Jednak co poszło w świat, to poszło. Gdyby miał za grosz honoru, podałby się do dymisji, zanim zdymisjonuje go Premier. Nie, u nas to niemożliwe.
Radio Maryja promuje Pana Profesora, który dla odmiany nauczycieli stawia na równi z terrorystami napadającymi na bank, w którym dzieci są zakładnikami. We wcześniejszym zdaniu nie omieszkał wspomnieć w kontekście upominania się o podwyżkę, że w PRL-u najlepiej uposażeni byli funkcjonariusze MO i SB i jakoś im to prestiżu zawodu nie podniosło.
Do czego doszliśmy w naszym kraju?
Czy w ogóle zdajemy sobie jeszcze sprawę z wagi słów, które publicznie wypowiadamy?
Powtórzę po raz kolejny: Polska nie potrzebuje najeźdźców, zaborców, okupantów. W destrukcji kraju i społeczeństwa jesteśmy absolutnie samowystarczalni.
Przykro patrzeć.
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz