Czytając moje wypowiedzi, mógłby się ktoś oburzać, dlaczego często krytykuję np. Radio Maryja, a nie robię tego w stosunku do choćby TVN-u.
Odpowiedź jest bardzo prosta: im coś jest lub powinno być bliższe moim przekonaniom, tym bardziej krytycznie na to patrzę.
Media komercyjne - i raczej mnie to nie dziwi - powstały po to, by zarabiać. Zaczynając od tytułów brukowców, których nazw nie potrafię nawet przytoczyć, a kończąc na wielkich koncernach w różnym stopniu, ale są one powołane po to, by dostarczać swoim właścicielom i udziałowcom zyski. Na pierwszym miejscu jest tu nakład, ilość kliknięć, poziom oglądalności i proporcjonalne do tego tantiemy z reklam. Nie chcę wrzucać wszystkich redakcji i dziennikarzy do jednego worka, ale tu najczęściej etyka zawodu: prawda, ochrona czyjejś prywatności, ukazywanie dobra, schodzą na drugi plan. Jest to oczywiste i właściwie nie ma sensu tego nawet krytykować. Tu jedyne co mogę, to nie kupować, nie klikać, nie oglądać.
Media publiczne to już inna bajka. Choćby tylko z tego powodu, że są one finansowane z mojej opłaty RTV i innych płaconych przeze mnie podatków, mam prawo wymagać o wiele, wiele więcej. Niestety, zamiast trzymać poziom, nadawać ton poziomu kultury, media te w wielu aspektach starają się równać w dół. Jeśli do tego TVP i PR stają się tubą propagandową rządu, to moja negatywna ocena takiego zjawiska musi być intensywna. Żebym był dobrze zrozumiany, nie mam nic przeciwko temu, by publiczna telewizja odnosiła się przyjaźnie do poczynań polskich władz. Nie ma natomiast mojej zgody, by stosowała metody oparte na kłamstwie, oszczerstwach i manipulowaniu rzeczywistością nawet wtedy, gdy mówią o przeciwnikach rządu.
Nie bez kozery zadałem kilka dni temu na facebook'u pytanie, czy można odmówić płacenia abonamentu RTV, powołując się na klauzulę sumienia?
Media katolickie z racji mojej religijności, mojej wiary i wartości, które się z tym wiążą, są mi najbliższe. Właśnie dlatego tutaj najbardziej mnie boli, gdy promują zachowania - a tak się niestety zdarza - które są zaprzeczeniem chrześcijaństwa. Nie ma dla mnie znaczenia, czy mówi biskup, kapłan czy uwielbiany przez wielu "katolicki" polityk. Jeśli głosi tezy sprzeczne z podstawowym przesłaniem Chrystusa, wbrew przykazaniom, z zaprzeczeniem nauki Kościoła, nie potrafię się z tym zgodzić. Wykorzystywanie Boga czy Kościoła do walki politycznej jest dla mnie niegodziwe. Co z tego, że ktoś zaczyna swoją wypowiedź od słów "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus", jeśli już w następnych zdaniach kłamie, głosi oszczerstwa i nawołuje do miłości "swoich" oraz nienawiści "tych drugich". Poza tym "katolicki" znaczy "powszechny". Oznacza to, w moim mniemaniu, że katolickie media winny nie wikłać się w spory polityczne, do wszystkich podchodzić z życzliwością i zdecydowanie łączyć, a nie dzielić społeczeństwo.
Dlatego też moja krytyka mediów nigdy nie zachowuje symetryzmu. Proszę mi się nie dziwić.
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz