poniedziałek, 17 lipca 2017

Ekstremalne wakacje na Krecie

Nareszcie urlop!

W sobotę, tuż przed wyjazdem, podczas śniadania ułamał mi się ząb. Sam, jako taki (jeszcze) mnie nie boli, ale ostre krawędzie, przy nawet najmniejszym posiłku, raniły mi język.

Gdy jechaliśmy na lotnisko, padał deszcz, a na termometrze pokazywało 11 st. Nie szkodzi, wybieramy się do ciepłych krajów.

Nasz samolot

Wylot z Pyrzowic z pół godziny się opóźnił. Pilot podał komunikat, że to z powodu... korków na lotnisku w Chanii. No tak, lepiej poczekać na ziemi, niż potem w powietrzu przed lądowaniem :)

W każdym razie na Kretę dolecieliśmy spokojnie. Odebraliśmy bagaże, a przy wyjściu czekał na nas gość z tabliczką z moim imieniem i nazwiskiem. Miło coś takiego zobaczyć w Grecji. Od tego miłego człowieka wynajęliśmy samochód i pojechaliśmy w kierunku naszego miejsca zakwaterowania znalezionego wcześniej na bookingu. Warunki skromne, ale pierwszy raz mamy tak, że można z pokoju prosto w kąpielówkach wyjść na plażę, której mamy z 200 m długości do własnej dyspozycji - bajka!

Nasza plaża

Wieczorem poszliśmy na pierwszą grecką kolację. Zamówiłem jagnięcinę. Była smaczna, ale ząb coraz bardziej kaleczył mi język. Uzo trochę ukoiło ból. :)

W niedzielę rano, zaraz po przebudzeniu, przytuliła się do mnie żona z hasłem: "Cieszę się, że żyjemy." Ja też się cieszę. Chodziło o to, że pierwsza informacja na onecie brzmiała: "Silne trzęsienie ziemi na Krecie." Myśmy w zachodniej części wyspy nic nie odczuli.

No to zaczęło się, jak u Hitchcocka: Najpierw trzęsienie ziemi, a potem napięcie będzie rosło.

W niedzielę w Chanii w katolickiej katedrze spotkaliśmy znajomych z Halemby. Po Mszy Św. poszliśmy na lody i kawę. Zauważyłem, że lody (bez bakalii) potrafię jeść bez bólu. Ale czy dam radę 2 tygodnie na samych lodach, gdy tu wszystko tak ładnie pachnie i wygląda?

Po południu się zdecydowałem. Wyszukaliśmy w internecie, że podobno Dental Clinic jest czynna w niedzielę. Zadzwoniłem. Pan Doktor kazał przyjechać na ... 21.00.

Dentysta w Chanii

Usiadłem na fotelu. Dentysta zobaczył, co się stało. Tłumaczył, co trzeba zrobić. Dobrze gadał po angielsku (dużo lepiej niż ja). Gdy zabierał się za pełną naprawę zęba, jeszcze raz mu wytłumaczyłem, że póki co ząb mnie nie boli i może wystarczy, gdy mi zeszlifuje ostre końcówki złamanego zęba. Potwierdził jeszcze raz, że na pewno zacznie boleć może za godzinę, może za 2 tygodnie. Jednak poprosiłem go, by tylko zeszlifował - w sumie 5 minut roboty. 

Potem siadłem przy jego biurku, dałem mu naszą kartę z NFZ-u - tę międzynarodową. Facet spisał z niej moje dane i potwierdził, że pewnie będę mógł ubiegać się o zwrot poniesionych kosztów, choć różnie to w różnych krajach bywa. A potem wystawił rachunek na ... 200 euro. Dobrze, że siedziałem. I dobrze, że można było płacić kartą, bo nawet nie mieliśmy ze sobą tyle gotówki.


A dziś mamy poniedziałek. Gwałtownie się ochłodziło - gdzieś do 25 st. Słońce się nie pojawiło. Za to zaskoczyła nas gwałtowna ulewa. 

Tu też czasem musi podlać wypaloną słońcem ziemię

Jednak wzburzone morze też jest piękne. 


Jakie jeszcze atrakcje nas czekają? Oby same pozytywne.



Pozdrowienia z Krety



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Etykiety

zdjęcia (2715) wiara (1122) podróże (950) polityka (710) Pismo Św. (700) po ślonsku (447) rodzina (416) Śląsk (412) historia (394) Kościół (365) zabytki (348) humor (300) Halemba (287) człowiek (253) książka (218) święci (210) praca (209) muzyka (204) sprawy społeczne (177) gospodarka (176) Ruda Śląska (151) Grupa Poniedziałek (111) ogród (110) Jan Paweł II (106) filozofia (105) muzeum (100) miłosierdzie (91) Covid19 (89) środowisko (87) sport (82) dziennikarstwo (76) film (66) wojna (61) Papież Franciszek (57) biurokracja (57) Szafarz (45) dom (41) varia (37) teatr (34) św. Jacek (33) makro (7)