czwartek, 3 marca 2016

Pogrzeb Jacka

Z Jackiem chodziłem do jednej klasy przez 8 lat w podstawówce, a przede wszystkim mieszkaliśmy w tyj samyj siyni: on na parterze, a ja na 4 piętrze. Kumplowaliśmy się więc od dziecka i w szkole, i na placu, i w naszych rodzinnych domach, bo często wtedy odwiedzaliśmy się.

Dziś Jacka odprowadziliśmy na cmentarz. Od wielu miesięcy ciężko chorował.

To był jeden z większych pogrzebów na Halembie: kilku księży w koncelebrze, bożogrobcy w asyście i kościół pełny, jak na Pasterce. 

Kiedyś wspominałem, że w czasach liceum i studiów prawie wszystkie wakacje spędzałem jako opiekun osób niepełnosprawnych. Wtedy takie pojęcie, jak wolontariat nie funkcjonowało, ale pomagaliśmy (sobie wzajemnie) w sposób amatorski. Jednak z tego z czasem urodziły się też stałe, a nie tylko wakacyjne Ośrodki Caritas w Borowej Wsi, u nas na Halembie i kilka innych. Jacek został w tej dziedzinie profesjonalistą, bo swoje zawodowe dorosłe życie związał z niepełnosprawnymi.

Pięknie o jego sercu, zaangażowaniu, pasji i radości życia dla innych, szczególnie tych w trudniejszym położeniu, opowiadał w kazaniu ks. Krzysztof - wieloletni Dyrektor Caritasu, a dawniej nasz wikary, katecheta, wychowawca.

Wcześniej przed kazaniem ksiądz odczytał Ewangelię, w której w jednej perykopie przedstawiono i śmierć Jezusa, ale też - co przecież najważniejsze - Jego Zmartwychwstanie. Bardzo mnie to wzruszyło: nie ma lepszej Ewangelii na mszę pogrzebową.

Kaznodzieja wspominał, gdy z Jackiem i jego żoną Anią byli kilka lat temu właśnie tam w Jerozolimie przy pustym grobie Zmartwychwstałego, który daje nam nadzieję zmartwychwstania wraz  z Nim.

Boży Grób w Jerozolimie

Ks. Krzysztof nawiązał jeszcze do kazania, które wygłosił 26 lat temu w tym samym kościele na ślubie Ani i Jacka - znalazł notatki do tamtego tekstu. Mógł podziękować i potwierdzić dobre małżeńskie życie. Szczególnie w ostatnich miesiącach Ania była przy chorym mężu do końca. 

Dobrze było dziś tam być wśród rodziny, przyjaciół i znajomych Jacka, którzy w absolutnej ciszy słuchali przejmującego kazania, którzy modlili się za niego i przyszli się pożegnać.



Spotkałem kiedyś Jacka, chyba ponad 2 lata temu, gdy jeszcze był zdrowy. Pogadaliśmy nawet dłuższy czas tak po prostu na drodze. Opowiadał o swojej Ani, z wielką dumą podkreślając jej pracowitość i zaangażowanie dla miasta. Pamiętam, że wzajemnie dzieliliśmy się naszymi obawami o dorastających synów. Żartowaliśmy.


Jacku - dziękuję!

Niech dobry Bóg obdarzy Cię szczęściem wiecznym!



Pozdrawiam

   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Etykiety

zdjęcia (2713) wiara (1120) podróże (950) polityka (710) Pismo Św. (699) po ślonsku (447) rodzina (416) Śląsk (411) historia (393) Kościół (364) zabytki (348) humor (300) Halemba (287) człowiek (253) książka (218) święci (210) praca (209) muzyka (204) sprawy społeczne (177) gospodarka (176) Ruda Śląska (151) Grupa Poniedziałek (111) ogród (110) Jan Paweł II (106) filozofia (105) muzeum (100) miłosierdzie (91) Covid19 (89) środowisko (87) sport (82) dziennikarstwo (76) film (66) wojna (61) Papież Franciszek (57) biurokracja (57) Szafarz (45) dom (41) varia (37) teatr (34) św. Jacek (33) makro (7)