Wrzuciłem wczoraj na FB następujące stwierdzenie:
Nie, nie chodzi mi też o usprawiedliwianie wypowiedzi Papieża. Z pewnością kto, jak kto, ale on nie potrzebuje mojego tłumaczenia. Szczególnie, że zupełnie nie rozumiem ani ruchów dyplomacji watykańskiej, ani niefortunnych lub niedopowiedzianych słów Ojca Świętego.
A jednak widzę pewien ciąg win, których stopniowanie jest tu bardzo istotne, ale stopniowanie nie oznacza, że na końcu winy nie ma.
Tak, zdecydowanie za wojnę w Ukrainie odpowiada na pierwszym miejscu Putin, który ją rozpętał i który stoi na czele państwa będącego agresorem. Tu nie mam wątpliwości, że i on, i najważniejsze osoby w Rosji z Ławrowem, Pieskowem itp. są zbrodniarzami wojennymi. Wielką winę ponoszą tu też osoby, które powinny z całych sił bestialstwu się przeciwstawiać, a okazuje się, że je wspierają. Trzeba tu wspomnieć Patriarchę Cyryla, który niestety wpisuje się w najczarniejsze karty historii religii, gdy przywoływanie Boga jest jednym wielkim bluźnierstwem. Na świeckim polu potężną winę mają ludzie, którzy odpowiadają za całą machinę rosyjskiej, zakłamanej propagandy. W dalszej kolejności są ci, co tak ochoczo i bez krytycznego spojrzenia tej propagandzie się poddają i potrafią uwierzyć we wszystko, co im Kreml podrzuci. Oczywiście oddzielnym, chciałoby się powiedzieć, kręgiem piekła są bezpośredni sprawcy wojny: generałowie wydający rozkazy atakowania celów cywilnych, szpitali, szkół, teatrów, osiedli mieszkaniowych, poszczególni dowódcy łamiący wszelkie normy prawa wojennego i pozwalający swoim podkomendnym na barbarzyństwo i wreszcie żołnierze dopuszczający się czynów, które nie mieszczą się w głowie, a na których efekt ze zgrozą musimy patrzeć.
Pośrednich przyczyn dzisiejszej haniebnej wojny można się jednak doszukać nie tylko w samej Rosji. Czy nie mam racji? Nie mam ambicji (ani wiedzy geopolitycznej), by roztrząsać tu liczne wątki, ale czy Europie (w tym Polsce) przez wiele lat nie było wygodnie korzystać z tanich źródeł energii, a jednocześnie przymykać oczy na imperialne dążenia Putina i jego oligarchów? Niemcy, Francja, Austria, Włochy i nie tylko one dały się omotać uzależnieniem od rosyjskiego gazu. W wielu przypadkach nie była to tylko nieświadoma albo naiwna gra europejskich polityków. Przykład mega korupcji kanclerza Schroedera przy decyzjach odnośnie pierwszego Nord Streamu są tu bardzo wymowne. Czy on osobiście, a i wielu innych oficjeli, którzy uzyskali intratne stanowiska w rosyjskich koncernach nie są również winni dzisiejszej wojny? Czy do wojny nie przyczynił się również Orban w niemal 100% uzależniając się od rosyjskich źródeł energii? Mało kto wie, że raptem w zeszłym roku oddano do eksploatacji gazociąg przyłączający Węgry do Serbii, by - a jakże - kupować rosyjski gaz z pominięciem tranzytu przez Ukrainę. Tu być może dotykamy kolejnego niższego poziomu winy, w którym udział ma również Polska. Już dziś chyba wszyscy widzimy, że budowa tak promowanej przez ostatnie lata koalicji z Orbanem była historyczną pomyłką. A może trzeba pójść dalej: do wojny w jakimś stopniu przyczyniły się wszelkie rozłamy, osłabienia, rozwalanie od środka Unii Europejskiej. Czy Putin zdobyłby się na ten krok, gdyby nie jego przekonanie, że Europa jest słaba, rozdarta i nie będzie w stanie się dogadać między sobą, by Rosji postawić tamę przed jego zbrodniczymi zamiarami?
No i na końcu jesteśmy my obywatele świata, obywatele Europy. Serio, nie ma w tym żadnej naszej winy, że wybieramy sobie takich, a nie innych polityków, by nami kierowali? Czy w jakimś stopniu nasz konsumpcyjny styl życia, gdy zapominamy o wartościach nawet tych podstawowych, jak życie, prawda, wolność, sprawiedliwość, wartość ludzkiej pracy, itp., nie powoduje w konsekwencji, że komuś jest łatwiej wywołać wojnę?
Każde dobro, które wykonujemy, ma swoje dobre konsekwencje.
Niestety każde zło, którego się dopuszczamy, ma też swoje konsekwencje nawet wtedy, gdy zasłaniamy oczy i nie chcemy ich widzieć.
Pokoju życzę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz