środa, 6 kwietnia 2022

Kto winny, a kto nie?

Wrzuciłem wczoraj na FB następujące stwierdzenie:



Muszę powiedzieć, że ciągle chodzi mi to po głowie.

Nie, nie biorę na siebie zbiorowej odpowiedzialności za czyny innych, na które nie mam wpływu. Nie, nie chodzi tu o samoobwinianie się. Nie, nie chcę żyć w poczuciu winy za to, że żyję, że mam samochód albo, co już faktycznie absolutnie absurdalne, że moja rodzina nie musi we własnym domu marznąć.

Nie, nie chodzi mi też o usprawiedliwianie wypowiedzi Papieża. Z pewnością kto, jak kto, ale on nie potrzebuje mojego tłumaczenia. Szczególnie, że zupełnie nie rozumiem ani ruchów dyplomacji watykańskiej, ani niefortunnych lub niedopowiedzianych słów Ojca Świętego.


A jednak widzę pewien ciąg win, których stopniowanie jest tu bardzo istotne, ale stopniowanie nie oznacza, że na końcu winy nie ma.

Tak, zdecydowanie za wojnę w Ukrainie odpowiada na pierwszym miejscu Putin, który ją rozpętał i który stoi na czele państwa będącego agresorem. Tu nie mam wątpliwości, że i on, i najważniejsze osoby w Rosji z Ławrowem, Pieskowem itp. są zbrodniarzami wojennymi. Wielką winę ponoszą tu też osoby, które powinny z całych sił bestialstwu się przeciwstawiać, a okazuje się, że je wspierają. Trzeba tu wspomnieć Patriarchę Cyryla, który niestety wpisuje się w najczarniejsze karty historii religii, gdy przywoływanie Boga jest jednym wielkim bluźnierstwem. Na świeckim polu potężną winę mają ludzie, którzy odpowiadają za całą machinę rosyjskiej, zakłamanej propagandy. W dalszej kolejności są ci, co tak ochoczo i bez krytycznego spojrzenia tej propagandzie się poddają i potrafią uwierzyć we wszystko, co im Kreml podrzuci. Oczywiście oddzielnym, chciałoby się powiedzieć, kręgiem piekła są bezpośredni sprawcy wojny: generałowie wydający rozkazy atakowania celów cywilnych, szpitali, szkół, teatrów, osiedli mieszkaniowych, poszczególni dowódcy łamiący wszelkie normy prawa wojennego i pozwalający swoim podkomendnym na barbarzyństwo i wreszcie żołnierze dopuszczający się czynów, które nie mieszczą się w głowie, a na których efekt ze zgrozą  musimy patrzeć.

Pośrednich przyczyn dzisiejszej haniebnej wojny można się jednak doszukać nie tylko w samej Rosji. Czy nie mam racji? Nie mam ambicji (ani wiedzy geopolitycznej), by roztrząsać tu liczne wątki, ale czy Europie (w tym Polsce) przez wiele lat nie było wygodnie korzystać z tanich źródeł energii, a jednocześnie przymykać oczy na imperialne dążenia Putina i jego oligarchów? Niemcy, Francja, Austria, Włochy i nie tylko one dały się omotać uzależnieniem od rosyjskiego gazu. W wielu przypadkach nie była to tylko nieświadoma albo naiwna gra europejskich polityków. Przykład mega korupcji kanclerza Schroedera przy decyzjach odnośnie pierwszego Nord Streamu są tu bardzo wymowne. Czy on osobiście, a i wielu innych oficjeli, którzy uzyskali intratne stanowiska w rosyjskich koncernach nie są również winni dzisiejszej wojny? Czy do wojny nie przyczynił się również Orban w niemal 100% uzależniając się od rosyjskich źródeł energii? Mało kto wie, że raptem w zeszłym roku oddano do eksploatacji gazociąg przyłączający Węgry do Serbii, by - a jakże - kupować rosyjski gaz z pominięciem tranzytu przez Ukrainę. Tu być może dotykamy kolejnego niższego poziomu winy, w którym udział ma również Polska. Już dziś chyba wszyscy widzimy, że budowa tak promowanej przez ostatnie lata koalicji z Orbanem była historyczną pomyłką. A może trzeba pójść dalej: do wojny w jakimś stopniu przyczyniły się wszelkie rozłamy, osłabienia, rozwalanie od środka Unii Europejskiej. Czy Putin zdobyłby się na ten krok, gdyby nie jego przekonanie, że Europa jest słaba, rozdarta i nie będzie w stanie się dogadać między sobą, by Rosji postawić tamę przed jego zbrodniczymi zamiarami? 

No i na końcu jesteśmy my obywatele świata, obywatele Europy. Serio, nie ma w tym żadnej naszej winy, że wybieramy sobie takich, a nie innych polityków, by nami kierowali? Czy w jakimś stopniu nasz konsumpcyjny styl życia, gdy zapominamy o wartościach nawet tych podstawowych, jak życie, prawda, wolność, sprawiedliwość, wartość ludzkiej pracy, itp., nie powoduje w konsekwencji, że komuś jest łatwiej wywołać wojnę?


Każde dobro, które wykonujemy, ma swoje dobre konsekwencje.

Niestety każde zło, którego się dopuszczamy, ma też swoje konsekwencje nawet wtedy, gdy zasłaniamy oczy i nie chcemy ich widzieć.

 


Pokoju życzę




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Etykiety

zdjęcia (2579) wiara (1081) podróże (911) polityka (692) Pismo Św. (676) po ślonsku (441) rodzina (402) Śląsk (390) historia (377) Kościół (346) zabytki (322) humor (294) Halemba (263) człowiek (239) książka (208) praca (203) święci (193) muzyka (188) sprawy społeczne (170) gospodarka (169) Ruda Śląska (139) Grupa Poniedziałek (111) ogród (106) filozofia (105) Jan Paweł II (104) Covid19 (89) muzeum (84) miłosierdzie (83) środowisko (77) dziennikarstwo (73) sport (73) film (66) wojna (56) biurokracja (54) Papież Franciszek (53) Szafarz (43) dom (39) varia (36) teatr (32) św. Jacek (31) makro (7)