środa, 28 stycznia 2015

Praca w korporacji

Może po mnie tego nie widać, ale pracuję w korporacji od 20 lat.

Działamy w 70 krajach. Zatrudniamy tam prawie 150 tys. pracowników.

Często żartuję, że pierwszym polskim pracownikiem naszej firmy był ojciec Stasia Tarkowskiego z "W pustyni i w puszczy" Sienkiewicza. Tak, to ta sama firma, która 150 lat temu budowała Kanał Sueski.



Gdy zaczynałem pracę w roku 1994 ani ja, ani moi współpracownicy nie mieliśmy pewnie pojęcia co oznacza słowo "korporacja". Belg - szef naszego polskiego szefa (przewodniczący rady nadzorczej) był przesympatycznym człowiekiem, który bardzo wiele nas nauczył. Zawsze można było na niego liczyć i to, że przetrwaliśmy trudne czasy początku firmy w Polsce, że robiliśmy wielkie, wcześniej dla nas niewyobrażalne projekty, jemu zawdzięczamy.

Z czasem oczywiście wiele się zmieniało. Było raz gorzej raz lepiej. Zmieniał się skład rady nadzorczej. Z różnych powodów kilka razy dostaliśmy nowego prezesa tu u nas w Katowicach. Plusy i minusy bycia trybikiem w wielkiej korporacji coraz szerzej zaczęły i do nas docierać. Z jednej strony mamy dostęp do referencji naszej grupy np. z Indii. Z drugiej strony, jak to w korporacji, musimy dostosować się do różnych, czasem dość absurdalnych wymagań. Dla przykładu - u nas w tej chwili mamy już drugi miesiąc roku, który będzie trwał do 21 lutego. :)

W swojej pracy zawodowej stykam się również z wieloma innymi korporacjami: największymi polskimi firmami, ale również z potężnymi koncernami międzynarodowymi. Oczywiście ta współpraca bardzo różnie się układa.

Dziś wokół korporacji narosło wiele mitów. Część z nich pewnie ma swoje podstawy. Korporacje wytworzyły pewne mechanizmy, które zmierzają do powiększania zysków - być może czasem za wszelką cenę.

Istnieje więc pokusa, żeby winę za trudności, niepowodzenia, moje błędne wybory (w tym moralne) zrzucić na tzw. system. Nic się nie da zrobić. To "oni" tak tym sterują, tak wymagają. Muszę się podporządkować. Inaczej wypadam z gry. Świetnie to pokazał ostatni film Krzysztofa Zanussiego "Obce ciało".


Jestem jednak przekonany, że ciągle bardzo wiele zależy od konkretnych ludzi: od moich przełożonych, od współpracowników, a najwięcej ode mnie samego.

Miałem szczęście przez te 20 lat trafiać z reguły na dobrych szefów. Jest wokół mnie liczne grono świetnych fachowców, ale również dobrych kolegów - na wielu z nich mogę liczyć w każdej zawodowej sytuacji. W kontaktach z korporacjami zewnętrznymi też już dawno temu się przekonałem, że nie ma większego znaczenia takie czy inne logo, a przede wszystkim konkretni ludzie, z którymi przyszło mi współpracować.

Zawsze też pracując w korporacji, nawet jeśli czułem się maleńką śrubką wielkiej maszyny, starałem się wokół siebie stwarzać przestrzeń zwykłej ludzkiej życzliwości. 
Czy to mi się udaje, niech oceniają inni.


Pozdrawiam


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Etykiety

zdjęcia (2714) wiara (1121) podróże (950) polityka (710) Pismo Św. (699) po ślonsku (447) rodzina (416) Śląsk (412) historia (394) Kościół (365) zabytki (348) humor (300) Halemba (287) człowiek (253) książka (218) święci (210) praca (209) muzyka (204) sprawy społeczne (177) gospodarka (176) Ruda Śląska (151) Grupa Poniedziałek (111) ogród (110) Jan Paweł II (106) filozofia (105) muzeum (100) miłosierdzie (91) Covid19 (89) środowisko (87) sport (82) dziennikarstwo (76) film (66) wojna (61) Papież Franciszek (57) biurokracja (57) Szafarz (45) dom (41) varia (37) teatr (34) św. Jacek (33) makro (7)