Wczorajsza wieczorna adoracja była przedłużeniem Uroczystości Wszystkich Świętych.
Już gdy weszło się do kaplicy, można było "poczuć" atmosferę nieba. Na ołtarzu ustawiono relikwie: bł. Jana Pawła II, św. Tereski, św. Faustyny i św. o. Pio. Pod nimi, przed ołtarzem, znalazły się portrety tychże osób. Światła elektryczne były zgaszone, a zamiast nich kaplicę rozświetlały płomienie świec.
Oczywiście niebo nie byłoby niebem, gdyby nie obecność Boga. Eucharystyczny Chrystus górował nad całością wystawiony w monstrancji ustawionej na tabernakulum.
Pięknie całość wczorajszego wystroju kaplicy się komponowała.
Do tego dochodziły rozważania zaczerpnięte z myśli świętych. Myślę, że dobrze, że zwrócono szczególną uwagę na okresy w życiu naszych orędowników w niebie, gdy tu na ziemi zmagali się ze swoją wiarą, gdy mieli trudności na modlitwie, gdy obawiali się cierpienia. Tak, bo prawdziwy święty nie jest osobą, która całe życie chodzi z głową w chmurach.
Całości dopełniał śpiew: pieśni, kanony przy delikatnym brzmieniu gitary.
Tak wyglądała wczorajsza adoracja z zewnątrz.
Jak każdy z nas przeżywał obecność Jezusa i Jego świętych w swoim sercu, w swojej duszy, nie sposób opisać.
Myślę jednak, że bez tych poniedziałkowych adoracji, a szerzej na rzeczywistość patrząc, bez doświadczenia wiary, nasze życie byłoby o wiele uboższe i bez smaku.
Uczmy się świętości.
Pozdrawiam
P.S. Wielkie dzięki dla Bożeny, Wieśka, Mariana i ks. Leszka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz