sobota, 30 listopada 2013

Udzieliłem wywiadu

Trochę się wahałem, czy to tutaj przedstawić, ale faktycznie udzieliłem wywiadu do ... gazetki parafialnej i nie ma się czego wstydzić :)

Prezntuję z drobnymi modyfikacjami:



- Jak długo jesteś Nadzwyczajnym Szafarzem Komunii Świętej?
  Co skłoniło Cię do pełnienia tej funkcji?

Nadzwyczajnym Szafarzem Komunii Świętej jestem 3 lata, od roku 2010.

Co mnie skłoniło, a raczej kto mnie skłonił? Bycie Szafarzem Nadzwyczajnym jest taką funkcją w Kościele do której daną osobę wskazuje Ksiądz Proboszcz. Może to jest dziwne w dzisiejszym świecie, ale w tym przypadku, w moim przeświadczeniu, nie da się o tę funkcję zabiegać, zapisać się na jakiś kurs, zgłosić się do kurii czy jakiejś kościelnej instytucji.

Muszę powiedzieć, że w momencie, gdy Ksiądz Proboszcz zaproponował mi ten zaszczyt byłem bardzo zaskoczony. Tak, chodziłem co niedzielę do kościoła, ale nie byłem jakoś specjalnie zaangażowany w życie parafii. Był to zresztą dosyć trudny moment w moim życiu. W pracy niespecjalnie się układało, a na dodatek zaczęło szwankować mi zdrowie. Życie wiary też było raczej mdławe. I w takim momencie zwrócił się do mnie Ksiądz Proboszcz. W pierwszym odruchu chciałem podziękować, nie czułem się na siłach. Przyszła jednak szybko druga myśl: "Panie Jezu, jeśli teraz zaskakujesz mnie tak niesamowitą propozycją, to spróbuję, a Ty zadbaj o to, bym dał radę".

- Czy musiałeś odbyć jakieś specjalne przygotowania do pełnienia tej funkcji?

Tak, najpierw jeździłem do Katowic na swego rodzaju kurs przygotowawczy. Mieliśmy wykłady z podstaw teologii Eucharystii, z liturgiki oraz trochę informacji praktycznych.

- Jak wygląda obrzęd ustanowienia Nadzwyczajnych Szafarzy Komunii Świętej?

Właściwie nie ma jakiegoś specjalnego obrzędu, gdyż jest to funkcja w Kościele, a nie posługa czy święcenie. Jednak po skończonym kursie uczestniczyliśmy w katowickim kościele Mariackim w uroczystej Mszy Św., której przewodniczył ks. arcybiskup Damian Zimoń. Wszyscy, a było nas ok. 100 mężczyzn z całej diecezji, byliśmy ubrani w białe alby. Podczas Eucharystii składaliśmy przyrzeczenie, a Biskup udzielił nam specjalnego błogosławieństwa. Później odebraliśmy tzw. misję kanoniczną, która jest ważna na 1 rok i co roku może być przedłużana.



- Kto może zostać Szafarzem?

W naszej diecezji Nadzwyczajnym Szafarzem może zostać mężczyzna, pomiędzy 25 a 65 rokiem życia (choć tu bywają wyjątki), który posiada minimum średnie wykształcenie i cechuje się dobrą opinią.

- Na czy polega Twoja posługa jako szafarza?

Przede wszystkim niesiemy Pana Jezusa do chorych i starszych parafian, którzy nie mogą uczestniczyć w niedzielnej czy świątecznej Mszy Św. w kościele. Księża odwiedzają chorych zwykle raz w miesiącu, w sobotę. Wtedy osoby te mają okazję się wyspowiadać i przyjąć Komunię Św. W niedziele i święta zwykli Szafarze, czyli kapłani lub diakoni, z racji swoich obowiązków przy ołtarzu, nie mają możliwości, by pójść jeszcze do ludzi w ich domach. Wtedy właśnie szczególnie przydajemy się my - Szafarze Nadzwyczajni.
Poza tym podczas Mszy Św. w kościele, gdy jest wiele osób przystępujących do Komunii Św. także pomagamy komunikować.
Myślę też, że jesteśmy szczególnie przydatni podczas dużych celebracji np. w czasie corocznej pielgrzymki mężczyzn do Piekar Śl.

- Czy wykonywanie posługi Nadzwyczajnego Szafarza Komunii Świętej ma jakiś szczególny wpływ na Twoje życie?

Z pewnością! Bycie tak blisko Chrystusa, który zostawił nam Swoje Ciało i Krew pod postacią Chleba i Wina musi mieć swoje odbicie przede wszystkim w moim życiu wiary. Tajemnica Eucharystii, znana mi od dziecka z katechizmu, jakoś na nowo mnie zafascynowała. Staram się lepiej uczestniczyć we Mszy Św. i pamiętać, że jest ona pamiątką i uobecnieniem męki, śmierci i zmartwychwstania Pana Jezusa.
Na nowo pokochałem też trwanie przed Przenajświętszym podczas Adoracji.

Nie bez znaczenia jest też aspekt ludzki. Odwiedzając chorych, gdy zanoszę im Komunię Św. miałem okazję poznać wspaniałych ludzi. Często choć są bardzo schorowani, emanuje od nich wielkie dobro. Bardzo budująca jest dla mnie ich wiara, gdy z wielką radością oczekują na przybycie Pana Jezusa, a potem przyjmują Go w Komunii Św.

- Czy jest Ci trudno pogodzić obowiązki szafarza z pracą zawodową i obowiązkami  rodzinnymi?

Kolizja z pracą zawodową bywa tylko raz w roku, gdy jadę na trzydniowe rekolekcje zamknięte, które są dla nas obowiązkowe. Muszę wtedy po prostu wziąć dzień urlopu.

Jeśli chodzi o sprawy rodzinne, to główny problem polega chyba na tym, że nie siedzimy już wszyscy razem w ławce na niedzielnej Mszy Św., jak bywało dawniej. Z jednej strony to naturalna kolej rzeczy. Starszy, prawie dorosły syn już raczej rzadko chodzi z rodzicami. Z drugiej strony, gdy ja uczestniczę we Mszy Św. przy ołtarzu, a żona wśród wiernych na kościele, przypominają nam się czasy sprzed ponad 20 lat, gdy sytuacja była podobna, bo służyłem wtedy jako ministrant. Zwykle więc wspólnie z żoną i młodszym synem jesteśmy na Eucharystii o 9.30. Najczęściej też podjeżdżam do kościoła jeszcze na 14.30, by pomóc komunikować. Zaraz po powrocie zaparzam niedzielną kawę, więc tu też żadnego konfliktu z życiem rodzinnym nie ma.

- Czy mogę prosić o skierowanie kilku słów zachęty do tych osób, które chciałyby skorzystać z waszej posługi?

Tak, jestem pewien, że w naszej parafii jest wiele osób, które z racji choroby (przewlekłej czy tylko chwilowej), podeszłego wieku lub niepełnosprawności nie mogą przyjść do kościoła. Jesteśmy do Waszej dyspozycji. Jeśli chcecie przyjąć Pana Jezusa w Komunii Św., wystarczy zgłosić ten fakt poprzez kogoś z rodziny czy sąsiada w zakrystii najpóźniej w niedzielę 15 minut przed 8.00. Może warto dopowiedzieć, że naszą posługę wykonujemy darmowo. Tu nie ma mowy o żadnej ofierze. Prosimy jedynie przygotować w domu stolik z obrusem (najlepiej białym), z krzyżykiem i zapaloną świeczką. Odmówimy wspólnie krótką modlitwę i szafarz udzieli Komunii Św.
Zachęcam!

- Bardzo dziękuję za rozmowę

- Ja również dziękuję.


Pozdrawiam

Andrzej

Na Śląsku przede wszystkim obchodzimy urodziny. Do imienin nie przywiązujemy tak dużej wagi.

Mimo to z naszymi świętymi patronami też czujemy się w jakiś sposób związani.

Od dziecka byłem dumny z tego, że to właśnie św. Andrzej przyprowadził do Chrystusa swojego brata Szymona - Piotra. Cieszę się, że jego imię jest wspominane w Pierwszej Modlitwie Eucharystycznej zaraz po Piotrze i Pawle.

Niewiele wiem o działalności św. Andrzeja Apostoła po Zeslaniu Ducha Świętego w pierwotnym Kościele. Zginął śmiercią męczeńską na przekrzywionym krzyżu i tak przedstawia się go w ikonografii.

św. Andrzej z Katedry na Lateranie

Jego grób znajduje się w Grecji w Patras. 

To jedno z moich marzeń - by móc kiedyś tam pojechać.

Pozdrawiam

czwartek, 28 listopada 2013

Opony zimowe

Właśnie wymieniłem opony na zimowe.

Trochę zmarzłem, czekając na ich wymianę. To oznacza, że faktycznie zima za pasem.

Pamiętacie jeszcze, jak wyglądała tegoroczna Wielkanoc?

Zdjęcie z mojego ogrodu - 31.03.2013


Pozdrawiam

środa, 27 listopada 2013

Złodzieje OFE

Szczerze mówiąc polityką przestałem się interesować jakiś czas temu - szkoda czasu na oglądanie jałowych sporów.

Muszę jednak kolejny raz zareagować, gdy Państwo Polskie intensywnie pracuje nad tym, by mnie okraść.

Kilka tygodni temu otrzymałem z mojego towarzystwa ubezpieczeniowego informację, iż na moim rachunku posiadam "jednostki rozrachunkowe" o wartości ponad 100 tys. zł. Od 15 lat, gdy OFE powstało, uczciwie pracuję na pełen etat w legalnej firmie, która odprowadza z wypracowanych przeze mnie pieniędzy wszystkie podatki, daniny i składki, w tym na ZUS i OFE.

Wiem, są to pieniądze, których nie mogę dziś podjąć, bo one czekają (i dalej co miesiąc rosną), do czasu gdy osiągnę "wiek emerytalny". Nie powiedziałem nawet jednego złego słowa, gdy wiek ten przesunięto. Potrafię to zrozumieć.


Nie umiem się natomiast pogodzić z wprowadzanym przez Rząd pomysłem, by mi te pieniądze przenieść do ZUS = znacjonalizować = ukraść.


Czy mój apel do Premiera, Ministrów, Posłów, Senatorów i Prezydenta może przynieść jakikolwiek skutek?


Widzę, że nie tylko ja zauważam ten problem: KLIK


Pozdrawiam

wtorek, 26 listopada 2013

Rozpoznaję Króla ?

Podczas moich podróży zdarza mi się trafić do różnych ciekawych miejsc.

Ponieważ mamy tydzień po Niedzieli Chrystusa Króla, przypomniało mi się, że nie tak dawno spotkałem taką oto statuę.



Nie wiem, czy to akurat pogoda tak mnie nastroiła, ale twarz Chrystusa wykonana przez artystę, moim zdaniem, jest jakaś chmurna.


Nie chcę nikogo osądzać. Pewnie i twórca, i fundator, i proboszcz kościoła, obok którego posąg stoi, mieli dobre intencje.

Mam jednak takie wrażenie, że w tym przypadku Chrystus jest przedstawiony na modłę ziemskich królów, władców, a nawet wyobrażeń bóstw (mnie w pierwszym momencie nasunęło się skojarzenie z Posejdonem). 

Zupełnie nie o to chodzi, by zdobić Chrystusa w złotą koronę z orłem i krzyżem. Nie trzeba nadawać Jego twarzy wyglądu surowego sędziego.
 
Cała sztuka polega na tym, by umieć rozpoznać w Jezusie Króla wtedy, gdy umiera na krzyżu. Genialną intuicją i wiarą wykazał się w tym momencie Dobry Łotr, gdy zawołał ze swojego krzyża:

”Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa”.

Przy takim spojrzeniu na Chrystusa można usłyszeć słowa pierwszej kanonizacji:

”Zaprawdę powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju”.

Obym i ja zawsze pamiętał, że Jego królestwo to takie, którego konstytucja zawiera się w ośmiu błogosławieństwach z Kazania na Górze.

Pozdrawiam

poniedziałek, 25 listopada 2013

Po naszymu

Wczoraj żech yno spomnioł, ale richtich byli my w Hindenburgu (downo żech tego miana niy słyszoł, ale tak my za bajtla godali na Zobrze) na wielkij gali "Po naszymu, czyli po śląsku".

Ludziskow sie zjechało cołko ferajna i juzaś niy było kaj stanońć naszym autym. Trocha my nawyrobiali na drodze, coby sie zawrocić, ale w końcu konsek placa my znodli.

Już we szatnie boło widać, że je wielge świynto, bo chopy we ancugach i pod bindrami, a baby wszystke wyfrizerowane i w nojlepszym glajcie, jakby dopiyro co łod szwoczki wyszły.

Siedli my sie s mojom na balkonie i łokozało sie, że zdecydowanie zaniżomy średnio lot łod widzow. Ale to nic niy szkodzi. 

To ci szpas: nojsompiyrw zaczoł śpiywać chór, kery mioł na miano ... "Gorol".


Gorole z Jablonkowa na Zaolziu (Śląsk Cieszyński) piyknie zaczli evergreenym "Pogodomy po naszymu", kery je hymnym konkursu.

Latoś boł tyn tref już dwodziesty czeci roz. A łod samego poczontku zawiaduje całościom, pomysłodawczyni Pani Marszałek (Senatu) Maria Pańczyk-Pozdziej.


Łod zawsze tyż w Jury je nojszykownij godajoncy po polsku Ślonzok Prof. Jan Miodek ze Tarnowskich Gorow.


Cało Szanowno Komisyjo tworzyli jeszcze Pani Prof. Symonides i Ks. Prof. Szymik.


Myślicie, że skuli tego, że same poważne figury boły zaangażowane, to boło nom ino smutno? Toście sie szajsli. Mieli my tam kupa śmiychu i to takego serdecznego łod serca. A jak już chciały nom wyskakiwać płaczki, to ino ze wzruszynio, kiej na tyn przykłod rozbeczała sie na scynie frelka, kero wygrała w kategorii modzieżowyj - Ola Swoboda.


Trójka finalistow piyknie łopowiadała: Pani Agnieszka Drobna ło roztomaitych chustkach, kere znodła w szranku. Robert Garcarzyk przedstawioł sławno historia ło Wojtku - niydziwydziu, kery szoł szlakym bojowym z wojokami Gynerała Andersa. Wszyskim zaś nojbardzij spodobała sie Pani Ewelina Sokół-Galwas, kero prawiyła ło ślonskich kozach. Dziś sama mo ze swojom familijom cało kozio cielotka.


Dobrze, że dożyli my czasow, w kerych godać po ślonsku niy ma już żodnego gańba. Pamiyntom - my już łoziymnoście lot tymu byli na tym samym trefie. Wtedy, w poczontkach, to boł festelny szpas, że ktoś mog wylyź na scyna i godać po naszymu. To boło onmyjgliś. Dzisioj nasza godka już niy razi i nawet wielke polityki, naukowce i inksze persony szcycom sie tym, że poradzom godać.

Jo musza Wom pedzieć, że nojbardzij sie wzruszom, jak usłysza take słowo, kerego już niy słyszoł żech fest dugo, a godali tak moj dziadek, abo babunia (tak my godali za bajtla na prababcia).

Dobrze boło tam wczoraj być.

Łostońcie z Bogiym

niedziela, 24 listopada 2013

Ślązak Roku 2013

Bylimy tam:

Ślązaczka Roku 2013 - Pani Ewelina Sokół-Galwas


Honorowy Ślązak Roku 2013 - Prof. Daniel Kadłubiec

Andrzej Sikorowski













Zespół "Gorol" z Zaolzia




Łostońcie z Bogiym

Rekolekcje

Pisane w ostatni piątek wieczorem.

Pisząc te słowa uczestniczę w rekolekcjach zamkniętych. 

Jako Nadzwyczajny Szafarz Komunii Świętej mam obowiązek w takim spotkaniu raz w roku brać udział. Tym razem czekałem już niecierpliwie na te dni. 

Od czwartku wieczora do niedzielnego popołudnia próbuję wyłączyć się z normalnego trybu życia. 


Wyjechałem do Brennej do diecezjalnego ośrodka, nie włączam komputera, nie odbieram telefonów, nie używam facebooka. Za to uczestniczę w konferencjach, w nabożeństwach, spotkaniach z innymi Szafarzami, adoracjach i przede wszystkim codziennie we Mszy Świętej. 

Mam też sporo czasu dla siebie - by pewne sprawy przemyśleć, przemodlić. Na dodatek mogę też trochę poczytać (mam ze sobą książkę Marcina Jakimowicza "Ciemno czyli jasno") lub coś napisać (jak w tej chwili).
Dobrze, że mam teraz taką możliwość. Te dni pozwalają mi zastanowić się nad sobą. Mam ambicję nie przeżywać swojego życia bezrefleksyjnie. Czasem trzeba stanąć trochę jakby z boku swojej codzienności, nabrać dystansu.

To są te chwile, które pozwalają mi mieć nadzieję, że moje życie zmierza w dobrym kierunku, a przynajmniej próbuję mu nadać dobry kierunek. 

A jeśli nawet moje próby są nieudolne, to muszę wierzyć Jezusowi, że On ma moc, by mnie do Siebie pociągnąć. Proszę Go o to.
Mój Bóg kocha mnie nad życie - dosłownie. Może i mnie nauczy odwzajemniać tę Miłość.

Pozdrawiam już z domu

środa, 20 listopada 2013

Skandal c.d.

W książce, o której wspomniałem wczoraj, najbardziej poruszył mnie taki fragment:

Bóg zapisuje imię każdego z nas na swoich dłoniach. 
Kartą są dłonie Jezusa. Atramentem Jego krew. Piórem - gwoździe.

Bóg nie jest w stanie o nas zapomnieć. Nawet gdyby chciał... Każdego z nas wyrył sobie na dłoniach. By nie zapomnieć. Imię każdego z nas pali Go na rękach. Nieustannie. 
Na nasze błogosławieństwo, czyli - tłumacząc dosłownie z języka greckiego - na szczęście. 
Chrystus Zmartwychwstały objawia nam nie naturę Sądu, ale Boże miłosierdzie. 
Tak jakby mówił do nas: zobacz, zabiłeś mnie, lecz przychodzę teraz do ciebie z przesłaniem pokoju, ponieważ chcę, abyś razem ze Mną powrócił do życia...



Obraz z naszej halembskiej kaplicy


Moje imię wyryte na dłoniach Jezusa...

Niesamowite!


Pozdrawiam



wtorek, 19 listopada 2013

Skandal miłosierdzia

Ta niepozorna książka mnie powaliła:



Nic nie wiem o Bogu!


Fascynujące jest odkrywanie Go na nowo.


Pozdrawiam

P.S. Polecam!



Praca w terenie - cz.2

Północne rejony Małopolski późną, acz piękną jesienią:









Pozdrawiam już z domu

poniedziałek, 18 listopada 2013

Praca w terenie

Dziś (i jutro) pracujemy w terenie.

Gdzieś pomiędzy Kielcami a Tarnowem przedzieramy się przez pola, lasy i różne chaszcze po trasie, gdzie zaczynamy projektować gazociąg. Pogoda nam sprzyja: świeciło słońce i - jak na drugą połowę listopada - było ciepło.



















Żeby gaz był bezpiecznie transportowany trzeba rurociągi zabezpieczyć między innymi w takie urządzenia:
















Pozdrawiam

niedziela, 17 listopada 2013

List do biurokratów

Takie miałem dziś skojarzenie podczas czytań mszalnych. 

Czy Św. Paweł pisząc "List do Tesaloniczan", nie mógłby go zatytuować "List do biurokratów":

... kto nie chce pracować, niech też nie je. Słyszymy bowiem, że niektórzy wśród was postępują wbrew porządkowi: wcale nie pracują, lecz zajmują się rzeczami niepotrzebnymi.

Tym przeto nakazujemy i napominamy ich w Panu Jezusie Chrystusie, 
aby pracując ze spokojem, własny chleb jedli.

Wiem, tu chodziło o zachowania w pierwotnym Kościele w Grecji. 

Czy jednak powyższa przestroga i nakaz nie mogłyby być mottem dla wielu, wielu instytucji kościelnych i świeckich, w kraju, w Europie i na całym świecie?

Wtedy też my - zwykli zjadacze chleba moglibyśmy pracować z większym spokojem.

Pozdrawiam

sobota, 16 listopada 2013

Marcin Jakimowicz

Wybrałem się wczoraj wieczorem na spotkanie z Panem Marcinem Jakimowiczem.

Lubię czytać jego artykuły w Gościu Niedzielnym, a kilka tygodni (czy może już miesięcy) temu wysłuchałem bardzo ciekawą z nim rozmowę w radiowej "Trójce".

Spotkanie miało miejsce w Klubie Wysoki Zamek w Katowicach. Klub jest co prawda młodzieżowy, a ja z młodzieżowości to już dawno wyrosłem niestety, ale po pierwsze nikt mnie nie wyrzucił, a po drugie bardzo się ucieszyłem, gdy weszła pewna starsza Pani (i potem jeszcze kilka osób w wieku pomłodzieżowym), dzięki czemu tak bardzo nie rzucałem się w oczy.

Nikt mnie nie wyrzucił, a nawet odbyłem miłą rozmowę z szefem klubu, który trochę mi o tym miejscu poopowiadał. Próbują tam w jakiś sposób pomagać młodym (i nie tylko) ludziom uwikłanym w alkohol, narkotyki i inne uzależnienia. Siedzieliśmy przy stoliku, gdy przyszedł Pan Marcin, który się do nas dosiadł. Była więc okazja zamienić z gościem wieczoru kilka słów w kuluarach.

Generalnie spotkanie miało dotyczyć najnowszej książki Pana Jakimowicza "Ciemno czyli jasno".


Jednak w praktyce autor świetnie opowiadał o swojej pierwszej książce "Radykalni", o spotkaniach z nawróconymi muzykami, o ciekawych historiach innych ludzi, których spotyka w swoim życiu (zawodowym i nie tylko).

Przede wszystkim natomiast niesamowite i bardzo prawdziwe było świadectwo jego wiary, którym dzielił się ze słuchaczami. 

Wszystko odbywało się na tle przejmującego obrazu.

Szczerze mówiąc podczas wczorajszego spotkania nie zrobiłem żadnych notatek. Wiele myśli pozostało za to w głowie, które muszę jakoś sobie uporządkować.

Na koniec w zakupionej książce wziołem autograf i ... zaprosiłem Pana Marcina na Halembę, a on chętnie na to przystał, dał mi swoją wizytówkę i prosił, by umówić się z nim telefonicznie.

Może więc będzie jeszcze okazja, by się spotkać.

Pozdrawiam

P.S. Właśnie znalazłem, że wspomnianą audycję z "Trójki" można dziś odsłuchać z następującej lokalizacji: KLIK.

czwartek, 14 listopada 2013

Katastrofa gazowa

Dziś pod Ostrowem Wielkopolskim doszło do rozszczelnienia rurociągu wysokiego ciśnienia i wybuchu gazu. KLIK

Zginęły co najmniej 3 osoby, są ranni, spaliło się kilkanaście domów. W chwili, gdy piszę te słowa gaz dalej płonie.

Nie wiem co było przyczyną dzisiejszej katastrofy.

Powiem jednak brutalnie: przyzwyczajajmy się do takich tragicznych informacji.


Skąd u mnie taki pesymistyczny nastrój? 

Budowa zupełnie innego gazociągu


Gazownictwo to od jakiegoś czasu również moja branża i widzę co się dzieje.

W tej chwili powstają w Polsce setki kilometrów nowych gazociągów tranzytowych wysokiego ciśnienia do średnicy DN1000 włącznie. I bardzo dobrze, że są montowane, bo dzięki temu będzie możliwy transport błękitnego paliwa z budowanego gazoportu w Świnoujściu na południe Polski, a docelowo, aż do Chorwacji. Dodatkowo dzisiejsze inwestycje pozwolą zmienić kierunki przesyłu gazu i całkowicie lub częściowo uniezależnić się od dostaw z Rosji.

W inwestycjach gazowych obowiązują te same procedury co w innych gałęziach budownictwa. Na każdym etapie inwestycji obowiązują przetargi publiczne, co samo w sobie nie jest niczym złym i jest powszechnie stosowane w Europie i na Świecie. Niestety polskie regulacje nie zapewniają skutecznych mechanizmów zapewnienia wysokich standardów jakościowych prac, które byłyby możliwe przy zapewnieniu wysokiej ceny za usługi i roboty. W obecnej chwili na rynku od kilku lat obowiązuje "wolna amerykanka". Zaniżanie cen najpierw za usługi projektowe, nastepnie za kupowane materiały, za roboty budowlane oraz za pełnienie funkcji Inżyniera Kontraktu (który winien pilnować prawidłowowści materiałów i robót) jest powszechne w skali absolutnie absurdalnej. Teoretycznie jest zapis w Prawie Zamówień Publicznych o eliminacji ofert z rażąco niską ceną, ale jest on w praktyce prawie w ogóle nie wykorzystywany. W tej sytuacji prawie każdy przetarg jest wygrywany za kwoty poniżej 50% jego rzeczywistej wartości. Inwestorzy (publiczni) udają, że tego nie widzą, a w duszy się cieszą, że zaoszczędzą sporo pieniędzy. 

Jaki jest tego efekt - widać albo i nie.

Pół biedy, jeśli na skutek "oszczędności" przy pierwszym deszczu obok nowej autostrady spłynie skarpa. Nikt się nawet nie domyśla, że tandetnie wykonana za ćwierć ceny kanalizacja przecieka i część zanieczyszczeń trafia, zamiast na oczyszczalnię, prosto do gruntu.

Co się jednak może zdarzyć przy tego typu praktykach podczas budowy gazociągu, nie chcę sobie nawet wyobrażać.


Pozdrawiam


środa, 13 listopada 2013

Zwykła (?) Msza

Ponieważ jest właśnie rocznica śmierci mojej babci i w jej intencji oraz dziadka i innych krewnych była odprawiana Msza Św., trafiłem do kościoła na wieczorną Eucharystię.

Środek tygodnia, wieczór, dzień powszedni - zwykła Msza. Ksiądz, jeden mały ministrant, kilkadziesiąt osób - pewnie, jak co dzień.

Przyszła mi do głowy taka myśl:
Coraz częściej ostatnio można znaleźć ogłoszenia i plakaty z zaproszeniem na Mszę Świętą z modlitwą o uzdrowienie duszy i ciała. Nie mam nic przeciwko. 

Jestem jednak przekonany, że każda Eucharystia niezależnie od tego, jak jest przygotowana, ile jest na niej ludzi (zdarzyło mi się uczestniczyć, gdy sam "robiłem" za cały Lud Boży) czy jest recytowana, czy z całą filharmonią, czy trwa 20 minut, czy po niej jest odprawiany jeszcze cały różaniec i dwie litanie, jest zawsze niezwykła.

Wszystko co dzieje się wokół istoty Mszy Świętej jest tylko dodatkiem. 

Nikt nie zaprasza do Muzeum Czartoryskich w Krakowie: przyjdzice zobaczcie - dziś "Dama z łasiczką" ma nową przepiękną ramę wykonaną przez światowej sławy stolarzy, rzeźbiarzy i złotników. Najważniejszy jest obraz Leonardo da Vinci.

Jestem pewien, że gdyby w czasie Eucharystii lub po niej wszyscy chorzy w kościele cudownie wyzdrowieli, połowa uczestników zaczęła prorokować, a druga połowa mówić językami i gdyby działy się rzeczy niepojęte, to i tak nie ma większego cudu niż przemiana chleba w Ciało i wina w Krew. 


Nie ma ważniejszej sprawy niż uobecnienie podczas Mszy Świętej męki, śmierci i zmartwychwstania, a przez to realna obecność żywego Jezusa Chrystusa wśród nas.


Pozdrawiam

wtorek, 12 listopada 2013

Last minute

W końcu przeczytałem kolejną książkę:


Trochę to trwało, ale z drugiej strony to nie powieść do "połknięcia", a raczej myśli do powolnego "przetrawienia". 

Jak zwykle, w przypadku Szymona Hołowni, mam bardzo pozytywne refleksje.

Dobrze jest zdać sobie sprawę, że Kościół to nie tylko nasza polska specjalność, nasza tradycja, nasza religijność. Powiem więcej, dobrze wiedzieć, że Kościół to nie tylko Stary Kontynent - Europa z Rzymem i katedrami rozsianymi po wszystkich historycznych miastach. Dziś to brzmi już banalnie, ale zacząłem czytać książkę, gdy dopiero przez głowę przechodziły nam pierwsze myśli, że być może nowy Papież będzie pochodził już z innej części Globu.

Pięknie jest doświadczać, jak ludzie na całym świecie przeżywają swoją wiarę. Świadectwo innych zawsze jest budujące.

Wiele fragmentów w tej książce sobie zaznaczyłem. Zacytuję jeden, który szczególnie jest dla mnie ciekawy:

To fascynujące obserwować, jak na drodze wiary przechodzi się przez kolejne etapy: stanie przed Bogiem i mówienie, stanie przed Bogiem i mówienie Mu, że chciałoby się milczeć, wreszczcie realne milczenie, gdy człowiek odarty przez życie z dobrego mniemania o sobie, poczucia wszechkontroli i samowystarczalności jedyne, co ma, to możliwość powiedzenia "ufam".

Co mi się w tej książce nie podoba? Pewnie przechwalanie się Szymona, gdzie to wszędzie nie był. Tak na prawdę to mu po prostu zazdroszczę tych wszystkich (no może prawie wszystkich) podróży.

Jednym z namacalnych owoców szukania Kościoła po całym świecie, który Hołowni został w sercu i w działaniu, jest Fundacja Kasisi. Warto na tę stronę zajrzeć i może nawet przyłączyć się do pomocy innym.

Pozdrawiam

poniedziałek, 11 listopada 2013

Polsko - zabierasz mi niepodległość

Poranek, 11 listopada Roku Pańskiego 2013.

Polsko, od 24 lat jesteś niepodległa. Cieszyłem się wraz z Tobą, gdy w 1989 roku zrzucałaś jarzmo komunizmu. Wtedy miałem to szczęście, że po uzyskaniu pełnoletniości mogłem pierwszy raz pójść do wyborów, które stawały sie coraz bardziej wolne.

Dzisiejsze święto to jednak upamiętnienie wcześniejszego odzyskania niepodległości z roku 1918. Powstałaś Polsko po zbyt długim czasie, gdy wykreślono Cię z map Europy. Wkrótce po tym moi dziadkowie - Ślązacy poróżnili się między sobą i przelewali braterską krew w roku 1919, 1920 i 1921. Ty Polsko tego nigdy nie potrafiłaś zrozumieć. Ten którego dziś hołdujesz - Marszałek Piłsudski uwięził i zniszczył Wojciecha Korfantego - śląskiego przywódcę, który całe swoje życie poświęcił, by Ślązacy chcieli poczuć się też Twoimi synami.

Dziś Polsko jesteś inna. W wielu miejscach jestem z Ciebie dumny. 

To inny kraj niż ten sprzed dwudziestu kilku lat. Wcześniej nikt się nie pytał, czy chcemy należeć do Układu Warszawskiego, czy po drodze nam z budowaniem socjalistycznej ojczyzny i czy zgadzamy się na przewodnią rolę PZPR. W szkole uczono mnie tylko jednego spojrzenia na historię, również Twoją Polsko. Obowiązkowy kanon lektur, coś czułem, że jest niepełny. No i ten znienawidzony język rosyjski, którego musiałem się uczyć (a dzis żałuję, że się go nigdy nie nauczyłem).

Potem pokazałaś mi Polsko, że można inaczej żyć. Gdy szedłem na wybory - ten głos się liczył. Cieszyłem się, gdy mogłem w referendum potwierdzić to, że zawsze czułem się Europejczykiem.

Gdy tworzyła się samorządność i mieliśmy o wielu sprawach decydować sami, u siebie w gminach, miastach, powiatach, regionach rosło mi serce. Pojawiło się wielu wspaniałych ludzi, by Tobie Polsko - Twoim obywatelom służyć. Czasem robili wiele rzeczy nieporadnie, mało profesjonalnie, ale za to z wielkimi ideałami, z wielkim sercem, dla sprawy, dla Ciebie. To, że dziś wielu z nas żyje się lepiej, zawdzięczamy również tym, którym się wtedy chciało wziąć sprawy w swoje ręce.


Dziś Polsko - przyko mi to mówić - gardzisz swoimi obywatelami. 

Brutalnie zabierasz im poczucie wolności we własnym kraju. Tworzysz i każesz przestrzegać praw, które są tak skomplikowane, że normalny, nawet solidnie wykształcony człowiek, nie jest w stanie ich zrozumieć. Poziom biurokratyzacji osiągnął monstrualne rozmiary. Twoja pazerność, z nakładaniem kolejnych podatków, danin, opłat zabija w ludziach chęci do uczciwej pracy. W ostatnich tygodniach nie zawahałaś się nawet przed kradzieżą, którą planujesz z premedytacją na moich pieniądzach z OFE. O samorządności zupełnie zapomniałaś - centralizujesz wszystko, co się tylko da. O zasadzie pomocniczości państwa nikt już nie pamięta. Ty Polsko sama chcesz decydować o wszystkim. Stworzyłaś takie mechanizmy, że nawet milion zebranych podpisów Twoich obywateli trafia w kilka chwil do kosza. A propos kosza, to nawet w naszych śmieciach musisz mieć monopol.


Polsko - zabierasz mi niepodległość!


Dziś, chcąc Cię uczcić, wywiesiłem Twoją flagę.



Czy zrobię to jeszcze w przyszłym roku?


Pozdrawiam

niedziela, 10 listopada 2013

Kolekta

Podczas dzisiejszej Mszy Św. zwróciłem uwagę na słowa kolekty:

Wszechmogący i miłosierny Boże, oddal od nas łaskawie wszelkie przeciwności, abyśmy wolni od niebezpieczeństw duszy i ciała, * mogli swobodnie pełnić Twoją służbę.

Ciekawa modlitwa. 



Najpierw prośba o wolność, wolność od niebezpieczeństw. Człowiek wolny to nie ten, któremu wszystko wolno. Wolny to ten, któremu nic nie zagraża.

Wolność, brak strachu daje swobodę, którą trzeba dobrze wykorzystać. A tu nie ma lepszej możliwości niż służba Bogu, Bogu Abrahama, Izaaka i Jakuba, Bogu żywych. Żywych na zawsze, do których i my chcemy się zaliczać.

Pozdrawiam

sobota, 9 listopada 2013

Lateran

Dziś święto rocznicy poświęcenia Bazyliki Laterańskiej.

Przypomniało mi się, jak byłem tam w maju 2011.


To najważniejszy kościół na świecie - katedra biskupa Rzymu.


Piękne miejsce.


W środku znalazłem figurę mojego patrona - św. Andrzeja Apostoła.


Ciekawe, czy z okazji odpustu mają tam dziś rozłożone stragany z piernikami?

:)

Pozdrawiam

Pierwszy śnieg

W ubiegły czwartek byłem w gminie Buczkowice. 

Gdzieś z okolic granicy miejscowości Godziszka i Kalna widok na Skrzyczne był następujący:


To prawda, sam szczyt zasłaniały chmury. Jeśli jednak wytężyć wzrok, pomiędzy nimi, na wysokości ponad 1000 m n.p.m. dało się dostrzec pierwszy tegoroczny śnieg. 


Może w zbliżającym się sezonie wybiorę się na narty na przykład w nasze Beskidy Śląskie, a nie w Góry Świętorzyskie :)

Pozdrawiam

czwartek, 7 listopada 2013

Rozrywkowe małżeństwo

Dziś rano do żony:

- Jesteś dzisiaj zaczepna.
- A ja obronny - jeszcze dodałem.
- Razem jesteśmy jak granat.


Na powyższym zdjęciu kubek, który swego czasu kupilem żonie (po tym, jak poprzedni stłukłem). Pełen herbaty z cytryną, którą mojej drugiej połówce zaparzam w takie jesienne wieczory, jak dziś, waży prawie 3 kg.

Pozdrawiam

środa, 6 listopada 2013

Pasy na drodze

Żeby nie było, że tylko krytykuję, chciałem tym razem pochwalić.

Na Halembie na skrzyżowaniu ul. Halembskiej, Jaronia i Rybnickiej, chyba wczoraj, wymalowano na drodze nowe rozwiązanie przejazdu.


Mam nadzieję, że nowa organizacja ruchu przyczyni się do zwiększenia bezpieczeństwa poruszania się i pieszych, i kierowców w tym miejscu.

Oczywiście, aby tak się mogło stać, kierowcy muszą respektować znaki pionowe i poziome, a przede wszystkim nie ignorowac znaku STOP, który stoi w tym miejscu od strony ul. Rybnickiej od zawsze.

Osobom odpowiedzialnym w naszym Urzędzie Miasta - dziękuję za pomysł i jego realizację. Mam nadzieje, że w praktyce nowe rozwiązanie się sprawdzi, czego życzę sobie (a codziennie tędy przejeżdżam) i innym użytkownikom tegoż skrzyżowania.

Pozdrawiam

Etykiety

zdjęcia (2713) wiara (1120) podróże (950) polityka (710) Pismo Św. (699) po ślonsku (447) rodzina (416) Śląsk (411) historia (393) Kościół (364) zabytki (348) humor (300) Halemba (287) człowiek (253) książka (218) święci (210) praca (209) muzyka (204) sprawy społeczne (177) gospodarka (176) Ruda Śląska (151) Grupa Poniedziałek (111) ogród (110) Jan Paweł II (106) filozofia (105) muzeum (100) miłosierdzie (91) Covid19 (89) środowisko (87) sport (82) dziennikarstwo (76) film (66) wojna (61) Papież Franciszek (57) biurokracja (57) Szafarz (45) dom (41) varia (37) teatr (34) św. Jacek (33) makro (7)