Czytam dziś, iż Grecja ambitnie stawia na odnawialne źródła energii.
Ostatni raz byłem w tym pięknym kraju w październiku. Jako, że od czerwca mam własne panele fotowoltaiczne, zwróciłem uwagę, iż tam, gdzie słońce świeci 360 dni w roku, właściwie nikt na dachu takowych nie posiada.
I oczywiście nie chodzi o to, by w ten sposób zniszczyć urok prześlicznych miejsc z białymi domkami pokrytymi pomarańczem dachówek czy, jak w Santorini, niebieskich kopuł cerkwi i innych dachów. Nie.
Jednak, również gdzieś na przedmieściach, w terenach przemysłowych czy na kostkowych hotelach, w tym słonecznym kraju, paneli właściwie nie ma.
Kawałek Grecji z samolotu |
Dlaczego? Zapytałem przewodnika. Okazuje się, że w Grecji na panele są nałożone tak wysokie podatki, że produkcja prądu jest zwyczajnie nieopłacalna.
Pewnie państwowe koncerny energetyczne stwierdziły, że klasyczna (czytaj emisyjna) produkcja prądu nie będzie przez obywateli kupowana, gdy będą mogli ją sobie produkować sami - co z tego, że w wersji "zielonej". Business is business. A monopol państwa to biznes do kwadratu.
U mnie zaś, na dalekiej zimnej północy, moje panele przykrył dziś śnieg.
Panele pod śniegiem |
Czekam na wiosnę.
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz