Czasem gdy człowiek słyszy w telewizji, czyta w gazetach czy w komputerze o oszustwach, przestępstwach i kradzieżach w internecie, wydaje mu się, że to jakaś rzecz mało realna.
A jednak. Wspominałem kiedyś, jak sam zostałem ofiarą, co kosztowało mnie kilkaset złotych: KLIK
Tym razem sprawa jest o wiele poważniejsza i równie rzeczywista, jak moja, bo dotyczy znajomej, która mi dziś o tym opowiedziała. A było tak:
- Najpierw przyszedł e-mail z Poczty Polskiej, że idzie paczka i aby sprawdzić, gdzie teraz się znajduje, trzeba kliknąć na link. Po kliknięciu właściwie nic się nie stało.
- Po wejściu na stronę banku pojawił się komunikat, że coś tam się dzieje i aby nie stać się ofiarą hakerów należy wprowadzić swój numer telefonu (ten który służy do zabezpieczenia w formie sms-ów wykonywanych przelewów).
- Po jakimś czasie wskazany telefon przestał działać.
- 2h później okazało się, że z konta zniknęła całkiem niebanalna suma.
- Póki co bank odmówił uznania reklamacji.
- Sprawa na policji.
- Pieniędzy nie ma.
Najprawdopodobniej schemat jest następujący:
W pkt 1 na komputerze instaluje się złośliwe oprogramowanie.
W pkt 2 się ono uruchamia udając stronę banku i wyłudzając numer telefonu.
W pkt 3 został zaatakowany telefon, który sms z hasłem do potwierdzenia transakcji przesyła do złodziei.
Proszę uważać!
To nie oznacza, że pieniądze trzymane w skarpecie są bardziej bezpieczne niż w banku z obsługą internetową.
W Muzeum Śląskim |
Zawsze jednak dobrze wiedzieć, na co należy uważać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz