Dziś rano idąc do kościoła, zauważyłem informację, iż w Katowicach w Kościele Mariackim będzie wieczorem koncert:
Requiem - Wolfganga Amadeusza Mozarta
Mnie dwa razy na takie wydarzenie nie trzeba zapraszać.
Wieczorem już spacerowałem po sławnej ul. Mariackiej. :)
Koncert zapowiedział ks. Proboszcz, z którym wcześniej przed kościołem miałem okazję się przywitać. Tu stoi już wśród chóru Filharmonii Śląskiej.
Kocham muzykę Mozarta, a jego Requiem - Msza Pogrzebowa, to jedne z najpiękniejszych dźwieków na mojej osobistej liście przebojów.
Od lat mam taki zwyczaj, że we Wszystkich Świętych wkładam płytę z tym nagraniem do mojego odtwarzacza i rozkoszuję się muzyką, która nie jest o umieraniu. To jest muzyka Zmartwychwstania.
Nie jestem chyba w tych odczuciach odosobniony - katowicki kościół był wypełniony po brzegi. Do tego stopnia, że soliści śpiewali dosłownie 2 metry przed pierwszym rzędem osób stojących w głównej nawie pomiędzy ławkami.
W ramach bisów muzycy Filharmonii Śląskiej powtórzyli część "Lacrimosa".
Pięknie było!
A swoją drogą ten nasz Śląsk nie jest wcale tak zaniedbany kulturalnie, jakby mogło się co niektórym wydawać, jeśli mogłem dwie niedziele pod rząd uczestniczyć we wspaniałych symfonicznych koncertach.
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz