11 lat temu, właśnie w dniu św. Jadwigi Ślaskiej trafiłem "przypadkiem" do Trzebnicy, do klasztoru, który założyła i w którym przez ponad 30 lat żyła.
Podobno jej sarkofag jest największym w Europie, który wystawiono kobiecie.
Zdjęcie z roku 2002 |
Urodziła się w Bawarii w XII w. Otrzymała staranne wykształcenie. Była spokrewniona z cesarzem Niemiec i władcami Węgier, Czech, Austrii i Francji. Można powiedzieć, że była średniowieczną celebrytką.
Gdy poślubiła śląskiego księcia Henryka Brodatego, zamieszkała we Wrocławiu. Księstwo kwitło. Henryk był władcą kolejnych ziem (w pewnym momencie jego monarchia stanowiła całkiem pokaźny kawał dzisiejszych granic Polski - KLIK)
Jadwidze jednak władza nie uderzyła do głowy. Wręcz przeciwnie: sama żyjąc skromnie, wykorzystywała swoją pozycję, by fundować szpitale, klasztory, kościoły, by dbać o biednych, głodnych i samotnych. Gdzieś nawet wyczytałem, że obniżyła należne jej czynsze, by ulżyć swoim poddanym. Chcąc być bliżej prostych ludzi, nauczyła się naszyj godki.
Żeby tak nasi dzisiejsi władcy, którzy czasem twierdzą, iż średniowiecze było ciemnogrodem, chcieli uczyć się od naszej Śląskiej Patronki.
Żeby zamiast dbać o swoje stołki, mieli na względzie ludzi najsłabszych - tych, którym trzeba pomóc. Żeby zrozumieli, że ciągłe nakładanie nowych podatków i danin do niczego nie prowadzi. I żeby chcieli z nami gadać normalnym językiem.
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz