niedziela, 6 października 2013

Moja niedziela

Wstałem dziś z budzikiem kilka minut po 6.00. Dlaczego tak wcześnie? Zgłosiłem się, by pójść jako szafarz z Komunią Św. do chorych. 

Przed 8.00 wychodziłem z kościoła z Panem Jezusem. Odwiedziłem 6 osób, które wcześniej się zgłosiły, a które z racji wieku lub choroby nie mogą przyjść na Mszę Św. do kościoła. W każdym domu wspólnie odmawiamy krótkie modlitwy i udzielam Komunii Św. Zawsze na krótko zagadnę też o zdrowie, samopoczucie. Ludzie często bardzo schorowani, a jest w nich jakaś pogoda ducha. Są też wdzięczni Bogu, że mogą przyjąć do serca Jezusa w Eucharystii.

Przed 9.00 byłem w domu. W sam raz, by zabrać Elę i Jacka do kościoła. Zwykle o 9.30, jako nieco wyrośnięty ministrant w albie służę przy ołtarzu i pomagam księżom komunikować. 

Wracając do domu zatrzymaliśmy się po drodze przed kościołem na Starej Halembie (formalnie mieszkamy w tej parafii), bo dziś mamy odpust Matki Bożej Różańcowej. Trzeba było kupić odpustowe pierniki. 

Zdjęcie z roku 2010

Gdy wróciliśmy do domu już pachniało pieczonym mięsem. Ela robi jakieś takie czary z naszym piekarnikiem, że włącza się on sam tak, by na 12.00 wszystko było gotowe. 

Dziś w południe zasiedliśmy do obiadu w komplecie, co ostatnio, gdy Łukasz prawie co niedziela jechał sędziować football amerykański, zdarzało się rzadziej.

Po obiedzie mamy czas na niedzielną sjestę. 

Później podjechałem jeszcze raz do kościoła już tylko na same komunikowanie podczas mszy na 14.30. Myślę, że jestem przydatny, szczególnie w taki dzień jak dziś, gdy na parafii zostało tylko dwóch księży, a ludzi w kościele jest dosyć dużo.

Po powrocie robię niedzielną kawę. Ela upiekła ciasto z gruszkami, a na dodatek mieliśmy odpustowe pierniki, makrony, galaretki i inne rarytasy. Dzisiejszy podwieczorek w rozszerzonym gronie, z dziewczyną Łukasza, był znowu okazją, by pogadać, pośmiać się i pobyć razem.

Po kawie dobrze wybrać się na spacer. Po drodze odwiedziłem odpustowy kościół i włączyłem się w różaniec.

Odpust 2010

W kościele spotkałem moją mamę i po nabożeństwie odprowadziłem ją do domu. Po drodze trochę żeśmy sobie pogadali.

I tak zrobił się wieczór. Za chwilę skończy się niedziela i kolejny tydzień pracy przed nami.

Pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Etykiety

zdjęcia (2571) wiara (1078) podróże (904) polityka (691) Pismo Św. (675) po ślonsku (440) rodzina (401) Śląsk (389) historia (375) Kościół (345) zabytki (319) humor (294) Halemba (263) człowiek (236) książka (205) praca (203) święci (191) muzyka (187) sprawy społeczne (170) gospodarka (169) Ruda Śląska (139) Grupa Poniedziałek (111) ogród (106) filozofia (105) Jan Paweł II (103) Covid19 (89) miłosierdzie (83) muzeum (81) środowisko (76) dziennikarstwo (73) sport (73) film (66) wojna (56) biurokracja (54) Papież Franciszek (53) Szafarz (43) dom (39) varia (36) teatr (31) św. Jacek (31) makro (7)