środa, 12 lutego 2020

Jak św. Eulalia nas w Ziemi Świętej uratowała

Jak to powiedział ks. Tomek: 

Z 52 tygodni w roku, my musieliśmy sobie wybrać akurat jeden z trzech najgorszych. W całej reszcie, ładna pogoda w Ziemi Świętej jest gwarantowana.

No i faktycznie. Zaraz rano w pierwszym dniu po przyjeździe było zimno i strasznie lało. Zanim z hotelu doszliśmy do Bazyliki Narodzenia w Betlejem, mimo nieprzemakalnej kurtki, spodnie miałem kompletnie przemoczone.

Poranne Betlejem w ulewie

Całe szczęście w Grocie Narodzenia, gdzie mieliśmy Mszę Św. jest dość ciepło i zdążyłem wyschnąć, bo sytuacja groziła przeziębieniem.

Ks. Tomek podpowiedział nam jednak, że mamy się modlić do św. Eulalii, która może nam wyprosić dobrą pogodę

No to Grupa Poniedziałek w trybie doraźnym obrała sobie św. Eulalię za patronkę i gorliwie modliła się o słońce.

I trzeba powiedzieć, że Święta stanęła na wysokości zadania. Może nie było upałów, ale więcej już nam deszcz nie przeszkodził. Właściwie to mało powiedziane, bo w kluczowym momencie doświadczyliśmy cudu.

A było tak:

W piątek mieliśmy w planach zwiedzanie Petry. Jednak prognozy nie były zachęcające. I choć nie były optymistyczne przez cały nasz pobyt w Izraelu i Jordanii, w czwartek wieczorem ks. Tomek zdecydował, przy lekkim oporze lokalnego przewodnika, że zamienimy dni i zamiast do Petry, pojedziemy na pustynię Wadi Rum. Ruszyliśmy busem w deszczu i śniegu i brnęliśmy na południe ponad 100 km, aż w końcu gdzieś między chmurami zaczęło się przebijać słońce. W ten sposób mieliśmy bardzo udany dzień w tym niesamowitym miejscu, w asyście zapierających dech w piersiach widoków i gier światłocieni.

Na pustyni Wadi Rum

Po powrocie do hotelu, okazało się, że z powodu ulewnych deszczy Petra była w tym dniu zamknięta z uwagi na bezpieczeństwo turystów!

Zaś nazajutrz, gdy my - omodleni przez św. Eulalię - znaleźliśmy się w Petrze, pogoda kształtowała się w sposób następujący:

Pod Skarbcem w Petrze

I choć w tym samym dniu, jadąc na północ do Ammanu spotkaliśmy jeszcze śnieg, w Petrze towarzyszyła nam wyśmienita, słoneczna pogoda z błękitnym niebem.

Te dwa dni, to było najbardziej spektakularne działanie św. Eulalii.

Były też pomniejsze chwile, gdy nagle, choć na chwilę - jak sądzę - specjalnie dla mnie, rozwiewały się szare chmury, bym mógł zrobić ciekawsze zdjęcie. Tak było na przykład w momencie, gdy znaleźliśmy się na Wzgórzu Świątynnym w Jerozolimie. To przecież ważne, by w złotej kopule mogło odbijać się słońce.

Meczet Skały

I tak chodziła z nami ta Eulalia podczas całej wyprawy, a mnie chodziła po głowie: skąd ja tę Eulalię znam.

W końcu mi się przypomniało! Przecież to główna patronka Barcelony, gdzie byliśmy z Elą 2 lata temu. Jej grób w tamtejszej Katedrze znajduje się w dolnej kaplicy:

Grobowiec św. Eulalii w Katedrze w Barcelonie

Dziś, 12 lutego przypada jej wspomnienie.


Św. Eulalio nasza patronko - módl się za nami. 

I tak po prostu - dziękujemy!





Pozdrawiam









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Etykiety

zdjęcia (2715) wiara (1122) podróże (950) polityka (710) Pismo Św. (700) po ślonsku (447) rodzina (416) Śląsk (412) historia (394) Kościół (365) zabytki (348) humor (300) Halemba (287) człowiek (253) książka (218) święci (210) praca (209) muzyka (204) sprawy społeczne (177) gospodarka (176) Ruda Śląska (151) Grupa Poniedziałek (111) ogród (110) Jan Paweł II (106) filozofia (105) muzeum (100) miłosierdzie (91) Covid19 (89) środowisko (87) sport (82) dziennikarstwo (76) film (66) wojna (61) Papież Franciszek (57) biurokracja (57) Szafarz (45) dom (41) varia (37) teatr (34) św. Jacek (33) makro (7)