piątek, 1 sierpnia 2025

Ruda Śląska na Teneryfie

Wracamy sobie z kolacji i prowadzimy następujące dialogi:



Mówię do Żony:

- Bo tu to jest koniec świata. Potem długo, długo nic. A potem to już Nowy Świat.

- A potem Wirek - dopowiada Ela

😁😁😁


Kawałek dalej z uliczki wyjeżdża autobus.

- O! 102 jedzie

- Rudy 102? - próbuję błysnąć dowcipem

- Nie do Rudy, tylko do Santa Cruz - przebija mnie Żona 

😁😁😁



Pozdrowienia z Teneryfy dla mieszkańców Rudy Śląskiej 




czwartek, 31 lipca 2025

Ignacego Loyoli

Dziś wybraliśmy się do Santa Cruz. W kościele Iglesia Matriz de Nuestra Señora de la Concepción pośród wielu figur świętych szukałem dzisiejszego patrona św. Ignacego Loyoli. 

Iglesia Matriz de Nuestra Señora de la Concepción

Niestety, założyciela Jezuitów nie znalazłem. 

Za to gdy byłem kilka miesięcy temu w Rzymie, miałem okazję modlić się u jego grobu. 

Chiesa del Gesù


Święty Ignacy - módl się za nami





środa, 30 lipca 2025

Pokazy delfinów, orek i nie tylko

Trochę już na świecie żyję i różne rzeczy widziałem. Ale pokazy delfinów czy orek znałem tylko z filmów lub opowieści innych.

Wczoraj wybraliśmy się do Loro Parque. To taki ogród zoologiczny, ale specyficzny, bo z ogromnymi arenami dla prezentacji zwierząt, przede wszystkim tych morskich.

Najpierw morskie... lwy, czyli foki.

Fokarium 

Akurat foki to pewnie już jako dziecko widziałem w cyrku, w czasach, gdy w cyrku występowały zwierzęta. Bo dziś chyba tylko ludzie.

Foka naśmiewająca się z publiczności 😀

Było to zabawne, gdy skakały, pokazywały różne sztuczki i wygłupiały się razem z treserami. Ups. Z opiekunami.

Następnie udaliśmy się na pokazy papug.

Papugi

Papugi to inteligentne stworzenia. Jedna potrafiła nawet dopasować kształty klocków do poszczególnych wysp Canarów. Inna gadała. A wszystkie fruwały nam nad głowami. Problem był ze zrobieniem zdjęć, bo szybkie są łobuzy. 

Nie to, co żółw, którego mijaliśmy idąc do delfinarium. On wychodził na fotce elegancko.

Żółw to fotogeniczne zwierzę - żadne zdjęcie nie jest poruszone

Ale najciekawsze dopiero przed nami. Delfiny to niesamowicie wdzięczne ssaki. Te uśmiechnięte buźki sprawiają, że człowiek ma zaraz pozytywne nastawienie do wszystkiego.

Uśmiech delfina to chyba jego naturalny wyraz twarzy

Ich pokaz robił wrażenie. Skakały, pływały, robiły salta i dobrze wytresowały swoją opiekunkę, której służyły jako motorówka lub katapulta.

Piękne stworzenia

Ostatni pokaz w ogromnym wodnym amfiteatrze zaprezentowały nam orki. Te wielkie, majestatyczne morskie potwory mają sporo wdzięku i również akrobatycznych zdolności.

Skoki orki

Gdy wchodziliśmy na widownię, mówię do żony, że chodźmy lepiej nieco wyżej. No miałem rację 🤣


Nas łobuz nie pochlapał, ale Pani kilka rzędów niżej była mokra do ostatniej nitki. I nie tylko ona.

Spędziliśmy wczoraj w Loro Parque właściwe cały dzień. Bo poza opisanymi pokazami, podziwialiśmy wiele innych zwierząt lądowych, jak i morskich.

Piękny mamy ten świat, na którym przyszło nam żyć.



Pozdrowienia z Teneryfy







wtorek, 29 lipca 2025

Na Końcu Świata pamiętają

W Loro Parque, gdzie dziś spędziliśmy wspaniały, pełen wrażeń dzień, pamiętają o Ukrainie.

Przed każdym pokazem delfinów czy orek pojawiała się informacja, jak długo u naszego wschodniego sąsiada trwa już wojna od dnia napaści przez Rosję.



Niech wreszcie powróci pokój!


Pozdrowienia z Teneryfy 




poniedziałek, 28 lipca 2025

Polska - najlepszy kraj na świecie

Mam 55 lat. Urodziłem się w głębokim socjalizmie. Pamiętam propagandę sukcesu Gierka i potem długie lata kryzysu: puste sklepowe półki, podstawowe produkty na kartki, kolejki, których nienawidziłem. Przeżyłem strach i beznadzieję Stanu Wojennego.

Mój ojciec zarabiał na kopalni ok. 20$ miesięcznie. Głodu, dzięki Bogu, nie znam, ale bieda w domu była spora. Zagranicę, a tym bardziej Zachód, znałem jedynie z opowieści, które były o tyle fascynujące, co nierealne.

Gdy rozsypał się komunizm w 1989 roku, zaczynałem studia. Gdy je skończyłem, zarabiałem skromnie, ale razem z żoną byliśmy w stanie się samodzielnie utrzymać i dorobiliśmy się dwóch synów.

Gdy w roku 1997 pojechaliśmy na wycieczkę do Wiednia, kanapki zabraliśmy na drogę ze sobą, bo na samą kawę czy lody, trzeba było wydać majątek. Spaliśmy oczywiście na Morawach, w Republice Czeskiej...


Dziś, w roku 2025 piszę te słowa z wakacji na Teneryfie. Mieszkamy w hotelu ze śniadaniem. Właśnie wróciliśmy z kolacji, na którą wydałem niemal 3 miesięczne wypłaty mojego ojca, wspomniane powyżej. 

Moja dzisiejsza kolacja - pyszna teneryfska rybka 

Wokół w wielu miejscach słychać polski język. Nawet tu miejscowi potrafią powiedzieć "dzień dobry", gdy dowiedzą się, że jesteśmy Polakami. Znaczy, że nie tylko mnie się dziś tak dobrze powodzi.

Wiem, nie każdy miał i ma w życiu tyle szczęścia, co ja. Ale jakby na to nie patrzeć, jako Polska, przez ostatnie 30 lat staliśmy się jednym z najbogatszych państw świata. Jesteśmy zamożnym, zachodnim społeczeństwem. Udało nam się coś, o czym marzyli nasi przodkowie.


Może warto na chwilę się zatrzymać i się tym zwyczajnie ucieszyć. 

I sobie wzajemnie podziękować i pogratulować.



Pozdrowienia z Teneryfy





niedziela, 27 lipca 2025

Hiszpańska niedziela

Zacytuję z dzisiejszego mojego artykułu na WIAM:

Mam też taką przypadłość, że gdzie bym nie był, wchodząc do katolickiego kościoła, a szczególnie podczas Eucharystii, czuję się jak u siebie w domu. Nie ma znaczenia, czy rozumiem język. Co z tego, że na kazaniu po grecku czuję się, „jak na tureckim kazaniu”? Choć dobrze, że można dziś podczas Mszy sięgnąć do smartfona, by znaleźć czytania po polsku. Robię to wtedy z pełną świadomością powszechności Kościoła, w którym na każdym skrawku świata są przeznaczone na dany dzień te same fragmenty Pisma Świętego. 

Lubię szczególnie gest przekazania znaku pokoju – jakże różnie wyrażany w różnych miejscach. Generalnie bardzo mnie cieszą lokalne zwyczaje i tradycje. To, że są inne niż w Polsce mnie ubogaca. Nigdy nie porównuję, nie oceniam. Nawet nie przykładam do wzorca oficjalnych przepisów liturgicznych.

Więcej: tutaj

W Puerto da La Cruz przede wszystkim na Eucharystię trafiliśmy do cudownego, jakże bardzo hiszpańskiego kościoła.

Ołtarz główny i nawowe

Ksiądz odprawiał pobożnie i z zaangażowaniem, kazanie powiedział z ekspresją w wersji dialogowanej z wiernymi, a na dodatek pięknie włączał się drugim głosem w pieśni organisty.

Liturgia Eucharystyczna

Organiście też należy się kilka słów. Pieśni, a właściwie piosenki w stylu San Remo lat '80 z podkładem zespołu bigbeatowego śpiewał, jak gwiazda. Bardzo mi się podobało. Chciałem nawet na końcu zakrzyknąć: biiiiiis!

Z Ewangelii zapamiętałem jedno zdanie po hiszpańsku: ¡No me molestes! Co dużo lepiej oddaje polskie słowa: Nie naprzykrzaj mi się!


Było to dla mnie piękne spotkanie z Kościołem z Wysp Kanaryjskich, a nade wszystko z Jezusem.


Bardzo kochają tu też Maryję



Dobrej niedzieli!





sobota, 26 lipca 2025

Jego wysokość - El Teide

To, czego dziś doświadczyliśmy, nie da się opowiedzieć.

Wjechaliśmy kolejką na wulkan El Teide.

Wulkan El Teide - 3 718 m n.p.m.

Na sam szczyt nie weszliśmy - nie było tyle czasu, a zresztą wpuszczają tam chyba tylko po 10 osób. Ale i tak górna stacja kolejki znajduje się na wysokości 3 555 m n.p.m., a to oznacza, że nigdy wyżej nie byłem.

Poprzedni mój rekord w Alpach Szwajcarskich:

Corvatsch 3 303 m n.p.m.

Tu, na Teneryfie, wyspie wulkanicznej podziwialiśmy niesamowite widoki. Miejsca wylania się lawy sprzed stu lat, tworzą nieziemskie krajobrazy.

"Świeża", bo sprzed stu lat, lawa 

Generalnie Wyspy Kanaryjskie są młodziutkie, bo mają raptem 20 mln lat. Młodość zawsze bywa atrakcyjna.

Po prawej La Gomera (ok. 50 km), po lewej La Frontera (ok. 130 km)

U stóp El Teide znajdują się przeciekawe i nietypowe formacje skalne. Nie potrafię rozróżnić, który to niedźwiedź, który palec Boży albo co tam jeszcze.


Z góry i tak wyglądały, jak małe kamyki.

Różnokolorowe skały

Jednak, co by nie powiedzieć, najbardziej majestatyczny był jego wysokość El Teide.

El Teide 

Niesamowite wrażenia!


Pozdrowienia z Teneryfy













czwartek, 24 lipca 2025

Cortado

Trzy dni temu jeszcze nie znałem tego wyrazu. Ale podróże kształcą.

W pierwszym dniu naszego pobytu na Teneryfie poszliśmy na kawę do lokalnego baru. Zgodnie z naszymi preferencjami, Żonie zamówiłem kawę z mlekiem, a sobie czarną bez cukru, bo taką pijam.

Szybko się zorientowaliśmy, że w barze zatrzymują się miejscowi. Przy stoliku obok siedzi pewna matrona, która zna tu wszystkich. W ciągu pół godziny do jej stolika podeszły cztery patrole policji, w większości czule (po hiszpańsku) się z nią witając. Przy innym stoliku starsi notable świętowali urodziny. Na papierosa i kawę przysiadła na chwilę pani sprzątająca w hotelu naprzeciwko. Inna dama, choć na to nie wyglądała z racji drobnej postury, szybko wrzuciła w siebie potężny kawałek tortu, popijając białym winem.

Wszyscy zamawiali dziwną kawę w malutkich szklaneczkach.

Nazajutrz też tam poszliśmy i tym razem poprosiłem o tę kawę, co wszyscy. I wtedy z ust kelnera po raz pierwszy usłyszałem ten wyraz: CORTADO. 

Cortado

Ludzie! Jakie to jest pyszne!



Pozdrowienia z Teneryfy 






środa, 23 lipca 2025

Rekonstrukcja rządu

Jestem wystarczająco daleko od Polski, by się polityką krajową w ogóle nie zajmować. Jednocześnie mam świadomość, że za chwilę do domu będzie trzeba wrócić i codzienność, również polityczna, mnie dopadnie.

Czytam, że Pan Premier zrekonstruował rząd.


Nie mam śmiałości obecnej zmiany komentować: kto tam tekę ministra stracił, kto do rządu został powołany i co to oznacza. 

Mogę jedynie powiedzieć, jako laik, jak z mojej perspektywy wyglądają rządy Donalda Tuska w obecnym, już 1,5 rocznym wydaniu.

Z przykrością stwierdzam, że od przejęcia władzy w grudniu 2023 roku, w Polsce nie zmieniło się właściwie nic. 

Wszystkie patologie, które realizował PiS są kontynuowane, by nie powiedzieć, pogłębiane. Przede wszystkim mam tu na myśli celowe i uporczywe dzielenie społeczeństwa. Czasem mam wrażenie, że rząd nie ma żadnej swojej polityki (w dobrym tego słowa znaczeniu), a zajmuje się jedynie dwoma zagadnieniami: administrowaniem i uprawianiem propagandy.

W kwestii gospodarki poza ważną, choć boję się, że tymczasową, obniżką inflacji nie dzieje się nic. Tych rzekomo odblokowanych miliardów euro z Unii Europejskiej jakoś (poza sloganami propagandowymi) nie widać. Przemysł nie ruszył. Przetargów na nowe zlecenia nie przybyło. Zadłużenie państwa, które PiS rozwinął, jak się wydawało do monstualnych rozmiarów, PO z koalicjantami bez zahamowań pogłębia. Centralizację Polski, gdzie nawet przy bocznej drodze u nas na Halembie musi stać tabliczka, że została wyremontowana z pieniędzy jaśnie panów ze stolicy, dzisiejszy rząd popiera z całą mocą swoich kolejnych decyzji. Od obecnej wersji socjalizmu, czyli im więcej gospodarki w rękach władzy, tym lepiej, żadnego nawet nie odwrotu, ale choćby drgnienia nie widać.

Solidnego i rzeczywistego rozliczenia bezprawia poprzedniego rządu, od łamania Konstytucji zaczynając, a na rozdzielaniu swoim milionowych dotacji nie widać. Przez 1,5 roku nie wiem, czy komukolwiek postawiono jakieś zarzuty, bo o skazaniu nawet nie ma co marzyć. Jedyne co państwo potrafi, to stosować wielomiesięczne areszty, jakby nie było praw człowieka, a rządy hunty wojskowej. Wydaje się, że koalicja POPiS w dziedzinie rozmontowywania władzy sądowniczej działa od dekady albo i dłużej bez zażenowania. Dzięki temu rząd Tuska, podobnie, jak poprzednie rządy praworządnością przejmować się nie musi.

I mógłbym tak drążyć dalej...

Czy tego się spodziewałem, gdy PiS tracił władzę, a przejmował ją Donald Tusk? Właściwie tak, choć miałem jednak nadzieję, że moje przewidywania się nie spełnią i będę mile zaskoczony, choćby częściowo.

Dziś, w dobie rekonstrukcji rządu niestety jestem nawet bardziej rozczarowany niż myślałem, że będę. 


Czy powyższe oznacza, że wszystko jest źle i w ogóle mamy jedną wielką katastrofę? Nie. Pewnie jest wiele zagadnień, gdzie poszczególni ministrowie i ich podwładni w pocie czoła ciężko pracują, by nam się żyło lepiej. I chwała im za to! Niestety, póki ogólne nastawienie Pana Premiera się nie zmieni - a się nie zmieni, te liczne dobra, które też się dzieją, nie będą docenione.




P.S. Bardzo proszę wszelkich sympatyków pana Tuska, by nie tłumaczyli mi, że on chciał dobrze, tylko Prezydent mu nie pozwolił. Wszak, gdy sięgał po władzę wiedział kto pełni tę funkcję. No i fakt, że nowym Prezydentem będzie człowiek tej samej co dziś opcji też wiele mówi o zdolnościach politycznych szefa PO.






wtorek, 22 lipca 2025

Na Teneryfie

Tu nas jeszcze nie było.

Nigdy nie byłem tak daleko od domu. Nigdy nie leciałem tak długo samolotem (ponad 5h). Przed północą dotarliśmy do hotelu.

Widok z okna

Wyspaliśmy się i dziś spokojnie zaczynamy wakacje.

Wersja dzienna

Pierwszy raz widzę też czarne plaże. 

Z hotelu mamy 10 min.

To nie jest piasek. To nie jest krzemionka. Tu wszystko jest wulkaniczne.

Wbrew pozorom to nie jest węgiel - to nie brudzi

Gór nie widać, bo zakrywają je chmury. Ale tu na dole, gdy słońce się pokaże, oświetla miejsca przeciekawe. Pierwszy raz widzę taki rodzaj zabudowy, w stylu kolonialnym.

Gdzieś żeśmy pobłądzili


Życzę nam i wszystkim na wakacjach dobrego czasu








poniedziałek, 21 lipca 2025

Autobiografia Franciszka

Lecę na wakacje i słucham Autobiografii Papieża Franciszka pod wymownym tytułem Nadzieja.




Dopiero zaczynam pierwsze rozdziały, ale już wiele tam pada ważnych słów.

"Trzeba młodym ludziom przybliżyć wspomnienia i korzenie dziadków, ojców i matek. By nie znaleźli się w próżni i nie popełniali tych samych błędów. Powinni dowiedzieć się na przykład jak rodzi się i umacnia wypaczony populizm. Jak odgradza się i izoluje suwerenizm. Wystarczy przywołać tutaj wybory w Niemczech w latach 1932 - 1933 i Adolfa Hitlera. Ten były żołnierz piechoty, mający obsesję na punkcie klęski I wojny światowej i czystości krwi, obiecywał rozwój Niemiec po upadku rządu, który zawiódł społeczne oczekiwania. Niech młodzi ludzie wiedzą, jak zaczyna się populizm i jak to się kończy. Obietnice, które opierają się na strachu, przede wszystkim na lęku przed obcymi są charakterystyczne dla populizmu. To początek dyktatury i wojny".


Słucham w samolocie, gdzie z okna z daleka widzę pierwszy raz w życiu Afrykę. Afrykę z ludźmi, przed którymi właśnie teraz u nas w Polsce, wielu straszy.

Jeśli tego szaleństwa nie pokonamy, najbliższy Hitler może mieć na końcu nazwiska -ski, -wicz lub podobnie.

Póki co, źle to wygląda, ale mam nadzieję, że jednak przed nami Nadzieja.







niedziela, 20 lipca 2025

Pod dębami i u stóp

Dzisiejsza Liturgia Słowa to dla mnie jedne z najpiękniejszych słów Biblii.

Pan ukazał się Abrahamowi pod dębami Mamre, gdy ten siedział u wejścia do namiotu w najgorętszej porze dnia. 

Kaplica Abrahama w Notre-Dame de Paris 

Maria, która usiadłszy u nóg Pana, słuchała Jego słowa.

Mozaika z kościoła w Betanii w Ziemi Świętej 

Żeby spotkać Boga trzeba zwyczajnie usiąść.



Dobrej niedzieli







sobota, 19 lipca 2025

Urlop !!!

No to zacząłem zasłużony urlop. Zasłużony, bo ostatnie miesiące w pracy były bardzo, bardzo trudne.

Rano, jak to w soboty, pojechaliśmy na zakupy do Lidla.

Potem zjedliśmy w ogródku śniadanie. Z gorącą herbatą dało się wytrzymać, choć ciągnie po nogach niemiłosiernie. 

Moje śniadanie

Tak naprawdę dopiero przy koszeniu ogródka się rozgrzałem. Zwykle robi to Syn, ale obecnie po pierwsze jest kontuzjowany, a po drugie pojechał do Warszawy na koncert zespołu Smokie. Zaraz! Oni już nie istnieją. Ale coś było o smokach. A! Już wiem Imagine Dragons 😉

W każdym razie ogródek skosiłem sam.

Skoszone

W międzyczasie przyszła do nas Wnuczka. Graliśmy w chowanego, robiliśmy śmieszne tańce, rysowaliśmy słoneczko, oglądaliśmy bajki, słuchaliśmy piosenek, zbieraliśmy borówki z krzaczka, jedliśmy obiad.

Lenka ma drobne problemy z wymową niektórych głosek, więc mogłem dziś usłyszeć:

- Dziadek, co ty opowiadasz za dupoty! 😁

Pod wieczór wpadłem na chwilę do Rodziców.

Zrobiłem jeszcze trochę zakupów "tekstylnych" przed wyjazdem na wakacje.


A zdjęcia mi przypominają, że dokładnie rok temu spędziliśmy najdłuższy dzień na plaży. Na, według nas, najlepszej plaży świata, na Falasarnie na Krecie.

Falasarna - 19 lipca 2024



Dobrego urlopu życzę sobie i wszystkim!










wtorek, 15 lipca 2025

Kochać Niemców

To było raptem 20 lat po najokrutniejszej wojnie w historii świata. Dziś dłużej jesteśmy już w Unii Europejskiej. 

Polscy biskupii skierowali list do biskupów niemieckich:

"W tym jak najbardziej chrześcijańskim, ale i bardzo ludzkim duchu, wyciągamy do Was, siedzących tu, na ławach kończącego się Soboru, nasze ręce oraz udzielamy wybaczenia i prosimy o nie. A jeśli Wy, niemieccy biskupi i Ojcowie Soboru, po bratersku wyciągnięte ręce ujmiecie, to wtedy dopiero będziemy mogli ze spokojnym sumieniem obchodzić nasze Millenium w sposób jak najbardziej chrześcijański".

Pomnik bpa Bolesława Kominka we Wrocławiu 

Obok bpa Kominka pod dokumentem podpisali się między innymi kard. Wyszyński i abp Wojtyła. 

Ówczesne władze PRL-u od razu nazwały biskupów zdrajcami Polski.

A przecież wybaczenie, miłość nieprzyjaciół, pojednanie jest kwintesencją wiary. 

Dobrymi owocami tego gestu możemy cieszyć się do dziś. Od 80 lat nie mamy wojny. Od upadku komunizmu Niemcy są naszym największym partnerem handlowym. A przede wszystkim możemy się wzajemnie odwiedzać, spotykać i realizować wspólne inicjatywy.

Czy jest idealnie? Nie jest, bo świat nigdy nie jest idealny.

Ale chyba nie będzie przesadą, gdy powiem, że przeżywamy najlepszy okres w historii polsko-niemieckich relacji.


Cieszmy się tym. Nie zmarnujmy tego.




poniedziałek, 14 lipca 2025

Nasi chłopcy

Rozumiem, że "prawdziwym Polakom" trudno przyjąć, że świat może być bardziej skomplikowany niż ich proste narracje historyczne. 

Zdjęcie z Muzeum Powstania Warszawskiego

Nie mam ochoty nikomu tłumaczyć, że w dniu wybuchu II wojny światowej Gdańsk, Wrocław czy Gliwice, w przeciwieństwie do Warszawy czy Krakowa, zwyczajnie nie leżały w granicach Rzeczpospolitej, a ich mieszkańcy byli obywatelami Rzeszy Niemieckiej. Wiem, to trudne do wyobrażenia, ale Hitler nie brał do Wehrmachtu ochotników, którzy umiłowali nazizm, tylko ogłosił powszechną mobilizację.


Chciałem jedynie zwrócić uwagę na pewną subtelną różnicę pomiędzy dwoma zdaniami:

  • Nasi chłopcy - w Wehrmachcie

a

  • Wehrmacht - to nasi chłopcy 


Wiem, trudne. Proszę się skupić. Nawet "prawdziwy Polak" potrafi zrozumieć różnicę.



Pozdrawiam z regionu, gdzie dwóch braci, sąsiadów czy przyjaciół walczyło na Monte Cassino. Jeden bronił. Drugi zdobywał.




niedziela, 13 lipca 2025

Ewolucja Samarytanina

Próbuję sobie odtworzyć w myślach, jak postrzegałem Przypowieść o miłosiernym Samarytaninie na przestrzeni rozwoju mojej wiary.

Krajobraz z Miłosiernym Samarytaninem - Rembrandta (jeden z najcenniejszych obrazów w Polsce)

Jako dziecko myślałem, że Samarytanin to ktoś z zasady dobry i miłosierny. Ktoś taki, kto, gdy widzi drugiego w potrzebie, zawsze mu pomoże. Kapłan i Lewita raczej wtedy byli przemilczani. Ich rola sprowadzała się do nieuważnych przechodniów.

Jakież było moje zaskoczenie, gdy dowiedziałem się po latach, że sytuacja była odwrotna. W rozumieniu słuchaczy Pana Jezusa, Samarytanin to był ktoś z zasady zły, obcy i podejrzany. Odszczepieniec, który niby zna Prawo Mojżeszowe, ale go nie przestrzega. To ktoś może nawet gorszy niż nieświadomi poganie. W każdym razie porządny religijny Żyd z Samarytanami się nie zadaje. A on pomógł.

Tu zaczynają wypływać Kapłan i Lewita, czyli ci najbardziej pobożni, religijni i prawowici. Ci, którzy dla ludzi są przykładem. Pobitego mijają obojętnie.

Dopiero zaczynam orientować się, jak ogromną prowokacją posłużył się Jezus. 

Może trochę ich próbuję sobie tłumaczyć, gdy wiem coraz więcej o judaistycznym prawie i religijnych zwyczajach. Nie mogli dotknąć krwi - a przecież krwawił. Nie mogli dotknąć trupa - pewnie się nie ruszał, więc pewnie już nie żył. Oni szli sprawować swoje święte czynności przed Bogiem Jahwe. Nie mogli narazić się na rytualną nieczystość, która wykluczyłaby ich z możliwości służby Panu.

A jednak Jezus powiedział to, co powiedział.

Gdyby to przełożyć na dzisiejsze czasy, potrzebującego zostawiają na pewną śmierć biskup i ksiądz, a okazuje się, że pomocną dłoń wyciąga do niego ktoś, kto nawet do kościoła nie chodzi.

Gdy to odnoszę do siebie, zaczynam dostrzegać swoje położenie. Mogę codziennie biegać do kościoła, modlić się, mieć siebie za dobrego, gorliwego i porządnego katolika i być jak Kapłan i Lewita. Nie wygląda to dobrze.

Nie wygląda to dobrze, jeśli moja wiara, moja religijność nie pociąga mnie do pomocy innym, nie sprawia, że staję się miłosierny i nie mijam obojętnie potrzebujących.

I tu można by skończyć. 


Ale potem, dużo później, jeszcze ktoś mi opowiedział na którymś kazaniu albo raczej przeczytałem w jakiejś książce zupełnie inny sens tej Przypowieści. 

Tym człowiekiem poranionym, pobitym, krwawiącym i bliskim śmierci jest ja sam. Jestem bezradny, bezsilny, inni nie chcą mieć ze mną nic wspólnego. 

I do takiego mnie podchodzi Jezus. To jest o mnie i o Nim:

Gdy mnie zobaczył, wzruszył się głęboko: podszedł do mnie i opatrzył mi rany, zalewając je oliwą i winem; potem wsadził mnie na swoje bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował mnie. Następnego zaś dnia wyjął dwa denary, dał gospodarzowi i rzekł: „Miej o nim staranie, a jeśli co więcej wydasz, ja oddam tobie, gdy będę wracał”.

Taki jest mój Bóg - Jezus. Gdy sobie to uświadamiam, mogę się tylko zachwycić Jego miłosierdziem do mnie. I po cichu wyszeptać: "Jezu ufam Tobie".

Kilka dni temu w Płocku, w miejscu, gdzie Jezus w takiej postaci objawił się św. Faustynie


Dobrej niedzieli







czwartek, 10 lipca 2025

Szkoda słów

Nawet nie chce mi się komentować tego, co pewien polityk... Przepraszam polityków. Co pewne indywiduum wygaduje. 


Mogę jedynie dodać, że każde "Szczęść Boże" z tych samych ust jest bluźnierstwem.


Wstyd!





niedziela, 6 lipca 2025

Antyewangelia

Od dłuższego czasu mam takie wrażenie, że wiele rzeczy w Kościele robimy na odwrót.

Biorąc pod uwagę dzisiejszą Ewangelię sprawa ma się tak:

Jezus mówi: Idźcie!

A my czekamy, aż ludzie przyjdą: do kościoła, do parafii, zgłoszą się do wspólnoty

Jezus mówi: Oto posyłam was jak owce między wilki.

Jak owce

A my często pamiętamy tylko, że między wilki. I wszędzie spodziewamy się wrogości, agresji, drapieżności. A tu ważniejsza jest nasza postawa: łagodności, prostoty, zawierzenia Pasterzowi, w stosunku do każdego otoczenia, również tego, który patrzy na chrześcijan wilkiem.

Jezus mówi: Nie noście z sobą trzosa ani torby, ani sandałów; i nikogo w drodze nie pozdrawiajcie.

Co, jak co, ale o trzos, o finanse, o majątek to my w Kościele potrafimy zadbać. Każde przedsięwzięcie ewangelizacyjne musi mieć swoją torbę organizacji, zabezpieczenia funduszu i precyzyjnego planowania. Najlepiej to nam jednak wychodzi pozdrawianie... rządzących. Przecież to władza musi nam zapewnić to wszystko, co nam się słusznie należy.

Jezus mówi: Gdy wejdziecie do jakiegoś domu, najpierw mówcie: Pokój temu domowi.

Jak to? Najpierw to trzeba zapytać, czy w tym domu przykazania są przestrzegane. Dobrze byłoby przypomnieć na kogo wolno głosować, a na kogo nie. I czy to przypadkiem nie jest dom ateisty, innowiercy albo kogoś, co chce katolików opiłowywać.

Jezus mówi: Jeśli do jakiegoś miasta wejdziecie i przyjmą was, jedzcie, co wam podadzą; uzdrawiajcie chorych, którzy tam są, i mówcie im: Przybliżyło się do was królestwo Boże.

My zaś gdy wchodzimy w jakieś środowisko, nie do końca chcemy jeść to, co nam podadzą. Boimy się nawiązywać relacje przy czyimś stole. Lepiej szybko im wytłumaczyć, że mają swój "stół" porzucić i przyjść do naszej wspólnoty. Najtrudniejsze jest tu dla mnie polecenie Jezusa uzdrawiania chorych - z tym się nigdy nie spotkałem.

Najważniejsze jest tu jednak głoszenie Dobrej Nowiny. Zbyt rzadko słyszę, by ktoś mi głosił, że przybliżyło się do mnie królestwo Boże. Dużo częściej dowiaduję się o różnych "ale" w tym zakresie. Ale musisz się nawrócić. Ale jesteś grzesznikiem. Ale uważaj, bo jak nie będziesz dość dobry, to na królestwo Boże się nie załapiesz. 

Jezus mówi: Lecz jeśli do jakiegoś miasta wejdziecie, a nie przyjmą was, wyjdźcie na jego ulice i powiedzcie: Nawet proch, który z waszego miasta przylgnął nam do nóg, strząsamy wam. Wszakże to wiedzcie, że bliskie jest królestwo Boże. Powiadam wam: Sodomie lżej będzie w ów dzień niż temu miastu.

My mówimy: Nie to nie, ale wiedzcie, jesteście jedną wielką Sodomą. Nie to, co my.




sobota, 5 lipca 2025

Pierwszy raz w Chorwacji

5 lipca 2007 roku pierwszy raz zamiast nad polskie morze lub na Kaszuby, wybraliśmy z zaprzyjaźnioną rodziną do Chorwacji.

Sama podróż to była wielka przygoda. Austrię znaliśmy już wcześniej. Słowenia zaczęła już pokazywać klimat lekko śródziemnomorski, dla nas egzotyczny, z winnicami na zboczach gór. Chorwackie tunele zrobiły na mnie niesamowite wrażenie. I w końcu po raz pierwszy zobaczyliśmy Adriatyk.

Po ok. 14h podróży dotarliśmy do Zadaru. Skąd mieliśmy się przeprawić promem (też pierwszy raz w życiu) na wyspę Ugljan.

Niestety na prom kilka minut spóźniliśmy się i trzeba było czekać na następny, jeśli dobrze pamiętam, za 2h. Zadar od razu złapał mnie za serce.

Zadar - kościół św. Donata

Potem zaokrętowaliśmy się na Jadroliniję i popłynęliśmy zostawiając Zadar za sobą. 

Zadar z górami w tle

Wyspa Ugljan, gdzie spędziliśmy wtedy wakacje była cudowna.

Ugljan

Mnie wtedy Chorwacja zauroczyła jeszcze jednym zjawiskiem. W naszym niewielkim miasteczku, w zasadzie w wiosce, wieczorem w sobotę zamknięto ulicę przed knajpką, rozstawiono na niej więcej stolików, a przed nas wyszło 8 czy 9 mężczyzn, którzy zaczęli śpiewać dalmackie pieśni. Ale cóż to był za piękny śpiew! Harmonia głosów od wysokich altów po basy tak niskie, że dźwięku, który oni z siebie wydobywali, ja nawet sobie nie potrafiłem wyobrazić. Cudo!


Klapa, czyli zespół śpiewaków

18 lat temu pierwszy raz znaleźliśmy się na Chorwacji. Wracaliśmy tam potem jeszcze wiele razy. Szczerze mówiąc, wtedy wyjeżdżając po tygodniu, u naszej Gospodyni zostawiliśmy zaliczkę na przyszły rok


Dobrych wakacji - gdziekolwiek 









czwartek, 3 lipca 2025

Tomasz i moja wiara

Jak ja kocham Tomasza Apostoła z jego:

„Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę”.

Nie wiem, czy to dobrze czy źle, ale sam też mam taką konstrukcję, że nie wierzę we wszystko, co ludzie gadają. Twardo stąpam po ziemi. Jako inżynier muszę wiedzieć, doświadczyć, zważyć, przeliczyć, sprawdzić. 

Nigdy osobiście nie widziałem żadnego cudu. Histerie religijne raczej mnie przerażają niż jakkolwiek budują. Objawienia, znaki, ekstazy Świętych może i miały miejsce, ale klasyczna hagiografia mi nie pomaga. Święty jest mi tym bliższy im jest bardziej człowiekiem: z problemami, wątpliwościami, grzechami, błędami i pomimo tego z zaufaniem Bogu.

A sam Bóg jest dla mnie pociągający właśnie dlatego, że stał się Człowiekiem, prawdziwym człowiekiem. Człowiekiem, który z wyjątkiem grzechu miał wszystkie te same problemy co my. Bywał głodny. Musiał spać. Chodził za potrzebą. Uczył się rachunków i języków. Objawiał nam Swego Ojca, aż w końcu pozwolił Siebie przybić do krzyża, na którym za nas skonał. A potem ZMARTWYCHWSTAŁ.

Tomaszowi nie powiedział: wstydź się swojej niewiary. Do Tomasza rzekł:

„Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż ją do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym”
  
Zobacz, dotknij, uwierz!

Z katedry w Chartres


Ja też tak mam, jak Tomasz Apostoł.

U mnie wiara musi być konkretna, logiczna, przemyślana. Nie lubię pobożnych frazesów. Lubię solidną teologię - jako naukę, która prowadzi mnie do wiary.

Gdy zachwycę się Zmartwychwstałym, którego mogę zobaczyć w Hostii, klękam i wyznaję:

„Pan mój i Bóg mój!”






środa, 2 lipca 2025

Kaplica Sykstyńska - 10 lat temu

Był 2 lipca 2015 roku - dokładnie 10 lat temu.

Kilka tygodni wcześniej zakończyłem odsłuch audiobooka fantastycznej książki Irvinga Stone'a: Udręka i ekstaza, czyli fabularyzowanej biografii Michała Anioła

Niestety w programie naszego ówczesnego pobytu w Rzymie, bo byłem wtedy na Pielgrzymce po Italii z naszą cudowną halembską Grupą Poniedziałek, nie było zwiedzania Kaplicy Sykstyńskiej, o której tworzeniu, z wypiekami na twarzy, słuchałem.

Udało się za to dostać do Ogrodów Watykańskich, po których bez tłumów mogliśmy spacerować, co chyba też jest dość ekskluzywną atrakcją. 

Podczas ich podziwiania, gruchnęła wiadomość, że nasza Pani Przewodnik załatwiła krótkie wejście do budynku z najsłynniejszymi freskami Michała Anioła. I stało się:

Kaplica Sykstyńska - 2 lipca 2015

Byłem przeszczęśliwy. 

Choć szczęście nie trwało długo, bo w sumie spędziliśmy tam może z 5 minut i zaraz nas strażnicy przegonili. Pomimo zakazu 🫣 i ogromnego tłumu, udało mi się zrobić powyższe zdjęcie. 

Tych kilka chwil w Kaplicy Sykstyńskiej, w otoczeniu największego dzieła stworzonego ręką ludzką na przestrzeni całej historii Świata, głęboko wryło mi się w serce i pozostanie ze mną do końca życia. Bogu dzięki! 



P.S. 

A 10 lat później, w lutym tego roku, mogłem kontemplować to miejsce do woli przez prawie godzinę: https://andrzej-aci.blogspot.com/2025/02/muzea-watykanskie.html



wtorek, 1 lipca 2025

Polska bez imigrantów

Polska bez imigrantów to dopiero dostatek, bogactwo i zamożność, którymi nie będziemy się z nikim dzielić. Ciężko zapracowaliśmy przez ostatnie 30 lat, by nam Polakom po latach krzywdy było dobrze. Nikt nam tego nie zabierze.




Spaliście ostatnio gdzieś w Polsce w hotelu? Super! Wszystko na wspaniałym europejskim i światowym poziomie, nieprawdaż?
A wiecie, że bez imigrantów dostalibyście pokój nieposprzątany, z pościelą po poprzednim kliencie. Nie, po trzech albo i czterech poprzednich klientach.
Mówisz, że nie byłoby tak źle. Masz rację. Ten hotel, w którym ostatnio spałeś i kilka kolejnych byłyby zamknięte.

Jadłeś ostatnio w McDonald's albo w innej restauracji? Smakowało? A zauważyłeś, że Pani z obsługi miała inny akcent lub rysy twarzy?

Jechałeś niedawno autobusem, taksówką, uberem? I jak? Bo mój kierowca, gdy odezwał się jego telefon, zaczął rozmowę od Szczęść Boże - widać był pobożny. W jego języku brzmiało to Salam Alejkum.

Leżałeś w szpitalu? A wiesz, że ponad milion obcokrajowców płaci w Polsce składki na ubezpieczenie zdrowotne? A może pobierasz emeryturę? Znaczny i coraz większy jej procent to wkład nie Polaków. 


Protestujesz przeciwko imigrantom? Mam nadzieję, że masz 4 lub więcej dzieci. Bo jeśli nie masz, wiedz, że bez tych ludzi, na starość nie będzie Ci miał, za przeproszeniem, kto tyłka podetrzeć.





niedziela, 29 czerwca 2025

Piotra, Pawła i... Macieja

Mój śp. dziadek Mateusz (bo tak mu mówiła Babcia, a w niemieckich papierach, gdy się rodził i chrzcił nie było rozróżnienia między Maciejem a Mateuszem) zmarł właśnie w uroczystość Piotra i Pawła w roku 1982.

Dziadek Maciej Sąsała


Dziadek był człowiekiem bardzo radosnym. W jego ustach nawet wspomnienia wojenne wyglądały, jak z filmów o Franku Dolasie, choć spędził ten straszny czas bez podróży po świecie.

Dziadek sypał śląskimi wicami (dowcipami), jak z rękawa. Grywał w skata. I był duszą towarzystwa. Często bywał zapraszany na wesela i inne uroczystości, bo wiadomo było, że przy nim wszyscy będą się dobrze bawić.

Jednocześnie Dziadek był... abstynentem. Jeździł do Krościenka, chyba osobiście znał ks. Blachnickiego i żywo angażował się w Krucjatę Wyzwolenia Człowieka.

No i dzień śmierci wybrał sobie tak, by na "dzień dobry" załapać się na niebiańską imprezę Piotra i Pawła.

No i myślę sobie, że przestał być abstynentem, wszak Pan Zastępów przygotował mu ucztę z tłustego mięsa, ucztę z wybornych win, z najpożywniejszego mięsa, z najwyborniejszych win. (Iz 25, 6)


Do dziś w tym dniu uczestniczymy we Mszy Świętej za zmarłych z naszej rodziny.



Dobrej niedzieli Piotra i Pawła 







piątek, 27 czerwca 2025

Gościu Niedzielny - bój się

W świetle tego, co właśnie wyrabia się w kościelnych mediach w Warszawie, powyższa przestroga nie jest wcale przesadzona.

Przypadkowe zdjęcie okładki - a jak wymowne

Jeśli ktoś nie jest zorientowany, to wyjaśniam, iż na skutek ostatnich decyzji KEP-u w Katowicach (o zgrozo!), właśnie podał się do dymisji szef Katolickiej Agencji Informacyjnej. Więcej o jego stanowisku można przeczytać tutaj: Klik.

Obserwując od dłuższego czasu, choć z dalekiego rzędu, to co się dzieje, chyba się nie pomylę, gdy stwierdzę, że pierwsze skrzypce w tym fałszującym koncercie gra Fundacja Opoka.

Czy w tej sytuacji redakcja Gościa Niedzielnego może spać spokojnie? 


Pożyjemy - zobaczymy. Albo inaczej: jak wiele zależy od arcybiskupa... którego nie mamy.



Trzymajcie się! Bądźcie wolni, jak orły!




Etykiety

zdjęcia (2886) wiara (1194) podróże (1030) Pismo Św. (737) polityka (730) po ślonsku (451) rodzina (435) Śląsk (422) historia (414) Kościół (407) zabytki (398) humor (303) Halemba (301) człowiek (279) święci (237) książka (231) muzyka (223) praca (213) gospodarka (179) sprawy społeczne (179) Ruda Śląska (157) muzeum (131) ogród (113) Jan Paweł II (112) Grupa Poniedziałek (111) filozofia (105) miłosierdzie (102) środowisko (92) Covid19 (89) sport (85) dziennikarstwo (77) wojna (71) film (69) Papież Franciszek (68) biurokracja (58) Szafarz (46) dom (45) varia (38) teatr (37) św. Jacek (34) makro (7)