Strony

poniedziałek, 29 lutego 2016

Biało-czerwoni biorą paragony z kłamstwem

Zauważyłem ostatnio w TV taką reklamę:



Pewnie idea jest słuszna: zachęta obywateli, by brali paragony, co uniemożliwia np. sprzedawcom obrotu na czarno bez odprowadzenia VAT-u. Forma też dość zabawna, powinna trafić do szerokiej rzeszy odbiorców.

Mam tylko jedno ALE. Dlaczego spot Ministerstwa Finansów zawiera w sobie kłamstwo?

„Bierzesz paragon, to sprzedawca płaci VAT. 
A z podatków są: szkoły, drogi, szpitale. Mam wymieniać dalej?"

Tak, to prawda: z podatków są szkoły, drogi szpitale i nie tylko.

Tyle, że to nie sprzedawca płaci VAT, dla niego VAT nie jest kosztem. 

VAT płaci każdy KUPUJĄCY najczęściej w wysokości 23%, czyli o tyle każda transakcja jest droższa, by mogły być szkoły, drogi, szpitale i ... rzesze urzędników, którzy starają się wymazać z naszej pamięci, że to nasze pieniądze.


Pozdrawiam


niedziela, 28 lutego 2016

Na narty! :)

Tydzień temu zniosłem narty ze strychu, ale pojechać się nie udało. KLIK 

Wczoraj właściwie też tego nie planowałem. Narty co prawda stały w garażu, ale rano, jak co tydzień, wstaliśmy, pojechaliśmy z żoną na drobne zakupy, zjedliśmy śniadanie i tak przed południem zerknąłem na kamerki na soszow.pl. No i szybka decyzja - jadę. :)

Z drobnymi przygodami, ale jednak się udało. Po kilku latach przerwy, trochę poszusowałem.

Wisła - Soszów

Panorama Beskidu

Czantoria

Zjazd z Soszowa


Pozdrawiam



Czym różni się Bóg?

Jest kilka fragmentów Biblii, które są mi szczególne bliskie. Jeden z nich to dzisiejsze czytanie mszalne:

Gdy Mojżesz pasł owce swego teścia imieniem Jetro, kapłana Madianitów, zaprowadził owce w głąb pustyni i doszedł do Góry Bożej Horeb. Wtedy ukazał mu się Anioł Pański w płomieniu ognia, ze środka krzewu. Mojżesz widział, jak krzew płonął ogniem, a nie spłonął od niego.

Gdzieś na pustyni w Izraelu

Mojżesz zaś rzekł Bogu: «Oto pójdę do Izraelitów i powiem im: Bóg ojców naszych posłał mnie do was. Lecz gdy oni mnie zapytają, jakie jest Jego imię, cóż im mam powiedzieć?» Odpowiedział Bóg Mojżeszowi: «Jestem, który jestem». I dodał: «Tak powiesz synom Izraela: Jestem posłał mnie do was».

To jest pierwsze i podstawowe imię Boga: JESTEM

I tym właśnie różni się Bóg Abrahama, Izaaka i Jakuba, Bóg Mojżesza, Bóg Jezusa, Bóg żyjący w Kościele od wszystkich innych bogów. ON JEST! A wszystkie inne bożki nie istnieją.


Muszę też pamiętać, by w moim życiu stawać w obliczu Boga, który JEST. Muszę sobie uświadamiać, że On JEST. Gdy o tym będę pamiętał, "miejsce w którym stoję, będzie ziemią świętą." 


Pozdrawiam


sobota, 27 lutego 2016

Z Wałęsą u Popiełuszki

Będąc w delegacji, czasem zdarza mi się pójść gdzieś w różnych miejscach Polski na Mszę Świętą.

Ostatnie dni spędziłem we Włocławku, więc w czwartek wieczorem wymyśliłem sobie, że nazajutrz rano odwiedzę Sanktuarium bł. ks. Popiełuszki, które znajduje się przy tamie tam, gdzie Męczennik był bestialsko zamordowany. 

Miejsce męczeńskiej śmierci ks. Jerzego Popiełuszki

Sprawdziłem w internecie msza będzie o 7.15 - super zdążę przed śniadaniem. Ta sama informacja była przedstawiona w gablotce przed kościołem.



W dniu, w którym zmarł autor słów pieśni "Modlitwa o wschodzie słońca", w czasie, gdy dzieje się u nas w kraju to, co się dzieje, pomyślałem sobie, że będę się modlił za

Lecha Wałęsę, jego rodzinę 
oraz za nas wszystkich, 
by nas Bóg wybawił od wzajemnej nienawiści


Rano wstałem i podjechałem do Sanktuarium.

Sanktuarium bł. ks. Jerzego Popiełuszki

Ku mojemu dużemu rozczarowaniu Mszy Św. jednak nie było. Podobno zakonnicy opiekujący się tym miejscem wyjechali na jakiś pogrzeb. Nie rozumiem. Nigdy nie zdarzyła mi się sytuacja, by odwołano regularną mszę w parafii.

No trudno. Pomodliłem się sam.



Błogosławiony księże Jerzy módl się na nami, byśmy zrozumieli, że Bóg jest dobry i ogarnia miłosierdziem każdego z nas: 
  • Lecha Wałęsę i wszystkich jego przeciwników
  • tych którzy dawniej byli po stronie komunistów i tych którzy walczyli w podziemiu, w opozycji
  • dzisiejszych zwolenników PO i PiS 
Ucz nas za św. Pawłem, żebyśmy zło zwyciężali dobrem. 

I mnie samego "chroń mnie Panie od pogardy, przed nienawiścią strzeż mnie Boże".




Pozdrawiam




czwartek, 25 lutego 2016

Moje życie w PRL-u cz.2

Wczoraj przedstawiłem w skrócie moje życie w czasach Gierka. KLIK

Co dalej? 

W końcówce lat 70 ubiegłego wieku zdarzył się cud.

Ku zaskoczeniu nas wszystkich, 16 października 1978 papieżem został wybrany Karol Wojtyła - polski kardynał. Wiem, potem po latach wielu mówiło, że oni coś przeczuwali, spodziewali się, itp. Tyle, że nikt publicznie (nawet św. o. Pio) o tym nie wspominał przed wyborem. Przez poprzednie 300 lat zawsze papieżem był Włoch i zaskoczenie było absolutne dla nas wszystkich, dla Kościoła w Polsce i dla komunistycznych władz w Warszawie i Moskwie.

To zdjęcie stało u nas w biblioteczce od 1978 roku


Trzeba tu jeszcze dodać, jak wyglądały stosunki Państwo - Kościół za Gierka. Nie mnie oceniać, jak się sprawy miały na wysokich szczeblach. Pamiętam jednak moje podwórko. Jak wspomniałem wczoraj, w szkole nie było mowy o jakichkolwiek elementach religijnych. Tam oficjalnie uczyliśmy się, że religia to zabobon, ciemnota, opium dla ludu. itp. Oficjalnie, bo nauczyciele najczęściej byli normalni. Generalnie jednak sprawy religijne odbywały się w kościele i jego otoczeniu. Nikt nie zabraniał nam zwykłym ludziom chodzić do kościoła i na lekcje religii, które odbywały się w salkach przyparafialnych. Chyba, że ktoś był na prominentnym stanowisku. Tu zdarzało się, że rodzice lub dziadkowie chrzcili lub przygotowywali dzieci do pierwszej komunii po kryjomu. Pochodzę z bardzo religijnej rodziny i nigdy nie miałem problemów z tego powodu, że jestem ministrantem, uczęszczam na katechezę, itp. Z drugiej strony władza bardzo dbała o to, by sprawy religijne nie znajdowały się w sferze publicznej. Osobą wierzącą mogłem być w domu i kościele, natomiast w szkole, w urzędzie, w pracy i każdym innym publicznym miejscu mieliśmy obowiązek być obywatelem socjalistycznej ojczyzny wyzbytym z religii. Do kościoła mogłem chodzić, pod warunkiem, że ten kościół w ogóle był. U nas na Halembie powstało w latach 60 i 70 duże osiedle dla ponad 20 tysięcy ludzi. Stary kościół nie był w stanie ich pomieścić. Kuria starała się o budowę nowego kościoła, ale władza rzucała kłody pod nogi przez całe lata. Albo nie można było znaleźć lokalizacji, albo latami wydawano pozwolenie na budowę, a jak już zaczęto budowę, to trzeba było cudu, by kupić potrzebne materiały. Tak samo wyglądały inne działania duszpasterskie. Gość Niedzielny owszem wychodził, ale jego nakład był uzależniony od tego, ile papieru państwo przyznało. Że całość treści podlegała cenzurze, wspominać chyba nie muszę. W porównaniu do wersji dzisiejszej wtedy gazeta poruszała jedynie sferę sacrum. Kwestii społecznych, a co dopiero politycznych absolutnie być nie mogło.

W takim właśnie czasie pojawił się nowy papież Jan Paweł II.

Nie pamiętam, by kiedykolwiek wcześniej TV pokazywało jakieś kościelne uroczystości. Ale, gdy Polak został Papieżem nawet reżimowa telewizja nie mogła już tego faktu przemilczeć. Oglądaliśmy wtedy z zapartym tchem i ogromną niewiarygodną radością inaugurację pontyfikatu.

Potem już pojawiały się nieśmiałe wzmianki o pierwszej pielgrzymce do Meksyku i kolejnych, a my widząc, że Papież podróżuje, zaczęliśmy sobie wyobrażać, że może i do Polski kiedyś przyleci. Na ten drugi cud nie czekaliśmy zbyt długo. Polska Ludowa, chcąc nie chcąc musiała przyjąć w czerwcu 1979 Jana Pawła II na ziemi, którą ON po wyjściu z samolotu na kolanach ucałował.

Wtedy też zabrzmiały na Placu Zwycięstwa w Warszawie prorocze słowa Papieża:

"Niech zstąpi Duch Twój. Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi, Tej ziemi!"


Socjalizm w PRL-u trwa nadal, ale ludzie, pierwszy raz chyba po wojnie zauważyli, że Polaków coś jednoczy. I z całą pewnością nie jest to Polska Zjednoczona Partia Robotnicza. 

Mimo to w PRL-u przyjdzie nam żyć jeszcze przez kolejne 10 lat. Ale o tym jeszcze opowiem. KLIK


Pozdrawiam


środa, 24 lutego 2016

Moje życie w PRL-u cz.1

Dziś coraz powszechniej przedstawiana jest wizja, że całe to nasze wybicie się na niepodległość w roku 1989 było jakoś na niby. Że może i komuna się skończyła, jesteśmy w NATO i w Unii Europejskiej, ale tak właściwie, jak przed chwilą gdzieś przeczytałem, "III Rzeczpospolita była bardziej PRL bis niż suwerennym państwem".

Jeśli coś takiego pisze młody człowiek, mogę mu wybaczyć, bo jeśli tego nie przeżył, nie jest w stanie wyobrazić sobie życia w otoczeniu państwa totalitarnego. Jeśli powyższe twierdzenie pochodzi z ust starszego człowieka, też mogę mu wybaczyć w przypadku, gdy cierpi na demencję starczą.

Jednym i drugim spróbuję opisać kawałek życia w Polsce Ludowej.   

Urodziłem się w roku 1969. To oznacza, że 20 lat swojego życia przeżyłem w PRL-u.



Nie mogę pamiętać lat stalinowskich i późniejszej odwilży. Sięgam jednak swoim dziecięcym doświadczeniem do lat 70 ubiegłego wieku - epoki Gierka. Nie było najgorzej. Mieliśmy gdzie mieszkać w spółdzielczych 49 m2. W TV były 2 programy, które na okrągło pokazywały osiągnięcia Polski Ludowej, przekroczenie kolejnego planu pięcioletniego i każdego innego. Ze spraw międzynarodowych podkreślano rozkwitający Kraj Rad (tak między innymi nazywano Związek Sowiecki) oraz inne "bratnie narody", Kubę oraz umacnianie się sojuszników w Afryce, Ameryce Południowej i innych częściach świata lub dla odmiany karmiono nas wrogością, jaką zieje do nas USA, Izrael i inne imperialistyczne kraje zza żelaznej kurtyny. Filmy pokazywały albo powyższe, a jeśli były nawet zachodnie, to musiały być absolutnie wolne od naleciałości kapitalizmu lub zachodniej demokracji (chyba, że pokazywały je w złym świetle). Potraficie sobie wyobrazić, że np. Bond był zakazany i pierwsze odcinki widziałem dopiero z pirackich kaset VHS w drugiej połowie lat 80? Propaganda komunistyczna zresztą wyłaziła - dosłownie - zza każdego węgła. U nas na blokach,na całej elewacji wymalowano na przykład wielkie głowy Lenina, Marksa i Engelsa i na każdym kroku można było znaleźć napisy w stylu "Naród z Partią, Partia z Narodem", itp. Wszystkie gazety, wydawnictwa książkowe, kina, teatry i w ogóle wszystko było państwowe. To oznaczało, że nic nie mogło się publicznie ukazać bez woli przywódców - w praktyce bez zgody PZPR. Jak się film cenzorom nie spodobał - trafiał na półkę, nie do kin. Jeśli np. Czesław Miłosz nie był przez władzę lubiany, żadne jego tomiki wierszy się w księgarniach i bibliotekach nie ukazywały.

Partia. Przynależność do PZPR nie była obowiązkowa. Mój ojciec na przykład nigdy do partii nie należał. Dzięki temu, jak sądzę, mógł sobie przy goleniu patrzeć w twarz. Z drugiej strony, w znacznym stopniu z tego powodu, mój ojciec całe życie przepracował na jednym stanowisku. Nie jesteś w partii - nie ma awansu. Proste. No ale nie może być tak, że człowiek żyje w realnym socjalizmie i w ogóle do niczego nie należy. Po latach się dowiedziałem, że tata kiedyś dał się zapisać, bo po prostu zapisali na kopalni wszystkich, do TPPR (jak ktoś nie wie, a ciekaw, niech sobie poszuka, co skrót oznacza).

Kto u na rządził? Gierek. A właściwie, co było wtedy oczywiste, robił to, co mu kazali nasi bracia z ZSRR. Dopiero w szkole na lekcjach Wiedzy Obywatelskiej, ku mojemu zdziwieniu, dowiedziałem się, że głową PRL-u był Przewodniczący Rady Państwa (Pan Jabłoński, jeśli dobrze pamiętam), że mieliśmy też Sejm, a towarzysz Gierek był I Sekretarzem PZPR. Jednak w praktyce zawsze okazywało się, że nadrzędne zdanie ma Partia i to na każdym szczeblu. Na kopalni też najważniejszy nie był dyrektor tylko I Sekretarz, w mieście - podobnie. Kasta partyjnych sekretarzy była nietykalna, ponad prawem i mogła wszystko.

W szkole uczono nas patriotyzmu, czyli służby socjalistycznej ojczyźnie. Najważniejszym świętem było 22 Lipca i 1 Maja, gdy chodziło się całymi klasami i szkołami na pochody. Generalnie szkoła nas kształciła raczej dobrze, acz precyzyjnie wybiórczo. Lektury były tylko te, które mogły być. Historii uczyliśmy w wersji jedynie słusznej walki klas i dochodzenia do powszechnej szczęśliwości, którą ludziom może dać dopiero komunizm taki, jak w Związku Radzieckim, do czego ciągle zmierzamy. Religii, jako lekcji oraz jakichkolwiek oznak religijnych w szkole być nie mogło i nie było. Obowiązkowo w podstawówce wszyscy uczyli się jedynego języka "obcego" - rosyjskiego. Geografia była wtedy prosta, bo Polska graniczyła ze Związkiem Radzieckim, Czechosłowacją i NRD.

Byliśmy wszyscy wtedy przekonani, że tak jest i tak już być musi. Urodziliśmy się w Ludowej Ojczyźnie i w niej umrzemy. Cieszyliśmy się tym co jest i słyszeliśmy czasem o mitycznym świecie zza żelaznej kurtyny.

A potem zdarzyły się cuda.

Ale o tym opowiem innym razem, by Szanownych Czytelników nie zanudzać. KLIK


Pozdrawiam


wtorek, 23 lutego 2016

Zakazany kominek

Póki co, ogrzejcie się proszę przy moim kominku.




Czy wkrótce w ramach idiotyzmów ekologicznych zakażą mi używania domowego ogniska? 


Pozdrawiam



poniedziałek, 22 lutego 2016

85 lat Miłosierdzia

Za chwilę będzie 2 lata, gdy pierwszy raz trafiłem do tego szczególnego miejsca KLIK.

Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Płocku

Gdy od czasu do czasu bywam w Płocku, a mam taką możliwość, wstępuję do klasztornej kaplicy na modlitwę.

Kaplica

Właśnie w tych murach 22 lutego 1931 roku czyli dokładnie 85 lat temu św. s. Faustyna miała widzenie Jezusa, który jej polecił, by namalować obraz:

Jezu ufam Tobie

Myślę, że warto o tym pamiętać w Roku Miłosierdzia.

I nie tylko pamiętać, ale spróbować miłosiernemu Jezusowi zaufać. 


Pozdrawiam






niedziela, 21 lutego 2016

Na narty!

Wstałem wczoraj rano, a przed domem tak:



Myślę sobie: może by się wybrać na narty. W sobotę ani w niedzielę nie mogłem, ale w poniedziałek lub wtorek dzień urlopu może mógłbym wziąć.

Poszedłem na strych, zniosłem narty, buty, kijki. Wszystko nieużywane od ładnych paru lat.

Dziś wszedłem na stronę www.soszow.pl i:



No cóż.


Pozdrawiam



Niebo

O tym, że dzisiejsza Ewangelia jest jedną z moich ulubionych pisałem już niejednokrotnie: KLIK, KLIK.

Mam nadzieję na niebo, gdzieś tam po ziemskim życiu. Pytanie polega na tym, czy pamiętam, że nie chodzi tylko o nadzieję? Trzeba, jak Jezus na Górze Przemienienia, ściągać niebo na ziemię - tu i teraz.

Góra Tabor

Od jakiegoś czasu bardziej intensywnie przeżywam słowa modlitwy "Ojcze nasz" ze szczególnym uwzględnieniem prośby:

Bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi.

Bóg chce, byśmy Go świadomie prosili, by tu na ziemi było jak w niebie - to właśnie jest Jego wolą, której czasem, zupełnie niesłusznie, się obawiamy. 


Pozdrawiam


sobota, 20 lutego 2016

Wałęsa - chodzi o prawdę?

Tak się zastanawiam.

Oczywiście, wszystkim, którzy dziś obwiniają Wałęsę, chodzi o prawdę.



Tak, o prawdę trzeba walczyć, trzeba się jej domagać, trzeba ją ujawniać. 


Mam kilka nowych pomysłów na odkrywanie prawdy:

Trzeba wsłuchać się głos złodzieja, który obrabował czyjś dom. Wiadomo powszechnie, że złodziej jest nieskrępowanym nośnikiem prawdy o swojej ofierze. Można w telewizji zrobić reportaż, w którym włamywacz ujawni, gdzie właściciel miał schowane w kopercie pieniądze, jaki miał piękny 63 calowy telewizor, co było wrednym zachowaniem, bo 40- calówkę jeszcze się da wynieść, a takie bydlę nie mieści się przez okno i jest strasznie ciężkie.

Oszust, który metodą na wnuczka pozbawił starszą panią oszczędności całego życia, chętnie opowie całą prawdę o tym zdegenerowanym pokoleniu osób, które urodziły się przed wojną. To są niedołężnicy, których już dawno powinno się zamknąć w domu starców, a wcześniej odebrać im wszelkie pieniądze, bo jak widać, nie potrafią się nimi posługiwać. 

Potem można opisać zboczeńca, który zna pełną prawdę o zgwałconej przez siebie kobiecie. Wywiad w gazecie, pokazujący prawdę, że to jej wina, bo ... Ok. nie będę ciągnął tego wątku.

Człowiek skazany za morderstwo mógłby pewnie ciekawemu redaktorowi z radia całymi godzinami opowiadać prawdę o człowieku, którego zamordował. Ten człowiek był przecież strasznie nieprzyjemny, tak jakoś krzywo patrzył, miał czelność, wredny cham, zwrócić biednemu mordercy uwagę na to czy tamto. Jemu się po prostu należało, by pchnąć go nożem.


Nikt nie chce słuchać "prawdy" złodzieja, oszusta, gwałciciela czy mordercy? Nikt im nie wierzy?



Ciekawe, bo "prawdą" złodziei, oszustów, gwałcicieli i morderców z SB od kilku dni wielu się zachwyca. 



Pozdrawiam


    

Szabat w Jeruzalem

Jeszcze pozwolę sobie powspominać.

Rok temu w w sobotę miałem okazję kilka godzin spędzić w Jerozolimie. Widok panoramy Świętego Miasta ze Wzgórza Oliwnego, to chyba najbardziej znana widokówka świata. Ale wierzcie mi, to jest widok zapadający w serce. 

Panorama Jerozolimy

Wtedy patrząc, robiąc zdjęcia, nie miałem pojęcia, co kryje się pod poszczególnymi obiektami. Oczywiście najbardziej rzuca się w oczy złota Kopuła Skały - jedno z najważniejszych sanktuariów muzułmanów.

Zbliżenie Jerozolimy

Dopiero po powrocie do domu, oglądając zdjęcia z bratem, ten mi wskazał, gdzie znajduje się Bazylika Grobu Świętego, czyli najważniejsze miejsce dla nas chrześcijan.


Dwie szare kopuły Bazyliki Grobu Świętego

Te dwie szare kopuły kryją pod sobą wzgórze Golgoty i PUSTY grób.

Golgota
Miejsce Zmartwychwstania

























Myśląc o Jerozolimie nie sposób nie wspomnieć o trzeciej z wielkich religii świata. Będąc w Szabat w świętym miejscu Żydów można było niemalże dotknąć ich modlitwy przy Ścianie Płaczu.

Ściana Płaczu

Gdy dziś, rok później modliłem się psalmem:

Jerozolimo chwal swojego Pana

stanęły mi ponownie przed oczyma powyższe widoki,



Jerozolima zostaje w sercu i jakoś w sposób szczególny wpływa na późniejsze modlitwy.


Pozdrawiam


czwartek, 18 lutego 2016

Rok temu w Izraelu

Dokładnie rok temu spędziłem niezapomniany tydzień w Izraelu.

Zostawiłem tam w Ziemi Świętej kawał swojego serca. Ciągle mam przed oczyma ten niesamowity widok Jeziora Galilejskiego, które mogłem podziwiać ze Wzgórz Golan.

Jezioro Galilejskie

Nawet wtedy, gdy jeziora nie było widać, perspektywa była niesamowita.

Jezioro Galilejskie pod chmurami

Czy pod tymi chmurami miała miejsce burza na morzu taka, jaką uciszał Jezus? 

Jednak po każdej burzy wychodzi słońce, a czasem nawet pojawia się tęcza.

Tęcza nad Jeziorem Galilejskim

Kto jeszcze dziś pamięta, że tęcza od tysięcy lat jest symbolem przymierza Boga z człowiekiem, które zostało zawarte po potopie? 


Mam nadzieję jeszcze kiedyś do Ziemi Świętej wrócić.


Pozdrawiam



środa, 17 lutego 2016

Lech Wałęsa

Co to za kraj, w którym bohaterów narodowych miesza się z błotem?

Czy to naprawdę ma znaczenie czy miał jakiś epizod jako TK?


Dla mnie Lech Wałęsa jest symbolem walki z komunizmem. Jest kimś, kto wraz ze swoimi współpracownikami zrobił coś, co nie udało się w historii świata nikomu wcześniej: dokonał rewolucyjnego (a właściwie antyrewolucyjnego) przewrotu bez rozlewu krwi. W każdym zakątku globu znają jego nazwisko jako synonim wolności.

Lech Wałęsa potrafił jeszcze coś: po wygranej walce, po zburzeniu totalitaryzmu, zaczął budować, rozpoczął tworzenie demokratycznej, wolnej Polski.

Plakat wyborczy z roku 1989

Był pierwszym niekomunistycznym Prezydentem.


Tak, popełniał błędy - jak każdy, kto ma odwagę coś robić, a nie tylko krytykować.

Nie zawsze się z nim zgadzam, ale na pewno należy mu się szacunek wszystkich Polaków.



Pozdrawiam

P.S. Stwierdzenie Pani Kiszczakowej, że Lech Wałęsa jej mężowi zawdzięcza Pokojową Nagrodę Nobla jest tak samo prawdziwe, jak fakt, że zawdzięcza ją samemu Leninowi.



500+ czy minus

Pan Prezydent Duda podpisał dziś ustawę o pomocy państwa w wychowywaniu dzieci. I bardzo dobrze. Trudno było spodziewać się innego rozwiązania.

Jak mówił:

To najlepszy wzorzec, że państwo pomaga rodzinom w wychowaniu dzieci i daje im wsparcie.



Może to faktycznie dobrze, że państwo, które zabiera 1300 zł temu, kto zarabia 1500 zł na rękę KLIK, będzie niektórym rodzinom przekazywać 500 zł lub więcej (w zależności od ilości dzieci). 

Może nie mam racji uważając, iż program "Rodzina 500+" jest demoralizujący KLIK. Oby rzeczywiście był to dla rodzin zastrzyk nie tylko gotówki, ale nowej energii i poczucia, że nie są sami, że mogą na państwo liczyć. Oby państwo i jego urzędnicy nigdy nie ośmielili się podnieść ręki na wolność rodziny pod pretekstem, że dają pieniądze, więc mogą się wtrącać.

Chcę wierzyć, że pieniądze wydawane na biurokrację związaną z programem KLIK są dobrą inwestycją w poprawę katastrofalnej sytuacji demograficznej naszego kraju.


Życzę wszystkim rodzinom, które skorzystają z programu, by dobrze go wykorzystały.


Sobie zaś życzę, by moje obawy okazały się bezzasadne.



Pozdrawiam


wtorek, 16 lutego 2016

Plan Morawieckiego

Dziś rząd przyjął - jak się to nazywa? - "Plan na rzecz odpowiedzialnego rozwoju".

Nie będę tu tego dokumentu analizował. Niech zrobią to fachowcy. 

Jestem jednak przekonany, że jednym z większych błędów poprzedniego rządu był fakt, że PO przestało mieć strategię, nie miało wizji, nie było pomysłu, co dalej na kolejne lata i dekady. Rządy Pana Tuska, a potem Pani Kopacz w pewnym momencie zostały na poziomie administrowania tym, co jest, bez wytyczania drogi na przyszłość.

Ostatnim rządowym planem było Euro 2012. Potem już nic.

Budowa autostrady A1 pod Łodzią w ramach Euro 2012 - prace trwają 


Nie wiem czy "Plan Morawieckiego" jest sensowny. Wiem, że posiadanie takiego planu ma sens.


Pozdrawiam



poniedziałek, 15 lutego 2016

Bułki podrożały

Niemal codziennie przed pracą jadę do sklepiku po bułki.

Dzisiejsze droższe bułki

Dziś na dzień dobry, miła Pani Sprzedawczyni mnie poinformowała, że bułki podrożały. I faktycznie: jeszcze w zeszłym tygodniu kupowałem jedną dużą bułkę po 50 gr. Teraz kosztuje 59 gr.

Tak się zastanawiam:
  • benzyna i ropa potaniały - są dziś tańsze niż 6 lat temu
  • prąd i gaz tanieją - jakikolwiek piec piekarnia używa
  • zboża, mąka raczej też nie drożeje, chyba, że o czymś nie wiem.

A bułki podrożały o 18%. To bardzo wysoka podwyżka.


Potrafi mi ktoś wytłumaczyć powód?



Pozdrawiam


niedziela, 14 lutego 2016

Na Walentynki

Mojej żonie i wszystkim, których kocham:



Pozdrawiam


Jestem człowiekiem sukcesu

Jestem człowiekiem sukcesu. I to na wielu poziomach.

  • Kochająca żona, dobrzy synowie.
  • Zdrowie w normie.
  • Przyjaciele.
  • Dom z ogródkiem, samochód, itp.
  • Od lat stabilna praca, w której od kilku miesięcy jestem jednym z dyrektorów.
  • Prawie co roku zagraniczny wyjazd.
  • W Kościele Szafarz + grupa modlitewna.
  • Ciekawe zainteresowania i pasje

Nie, to nie moja jednostka :)


Jestem Bogu i ludziom za to wszystko wdzięczny i zwyczajnie dumny, że bardzo wiele mi się w życiu udało.

Nie lubię narzekać. Potrafię doceniać to, czego w życiu doświadczam.


A jednak, są takie chwile, gdy czuję się nikim. Gdzieś tam w środku wszystko to, kim jestem, co osiągnąłem, co posiadam, przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie. To wszystko nic nie znaczy. Ja nie znaczę nic.



W takich chwilach mogę tylko jedno: powtarzać za psalmistą:

Bądź ze mną Panie, w moim utrapieniu!


Dopiero tu w spotkaniu z Bogiem, który jest ze mną - nikim, jestem "człowiekiem sukcesu".


Pozdrawiam


sobota, 13 lutego 2016

Super w Polsce

Wczoraj, z racji swoich obowiązków zawodowych, podjeżdżam na spotkanie z rolnikiem, gdzieś na Kujawach. Z daleka widzę, pomimo zimy, dziesiątki hektarów bardzo starannie zagospodarowanych pól. Po jednej stronie drogi pracuje na siebie (i nie tylko) wysoki wiatrak, a po drugiej stronie aż trzy. Gospodarstwo prezentuje się doskonale. Na pierwszy rzut oka widać, że zajmują się tu nie tylko rolnictwem, bo i skład węgla, i budynki gospodarcze, i biura, maszyny i samochody. Obok wspaniałe wrażenie robi willa właściciela otoczona wypielęgnowanym ogrodem.

Wchodzimy do biura. Siadamy na skórzanych fotelach i zaczynam rozmowę, ciesząc się wraz właścicielem:
- Widzę, że wspaniale tu gospodarzycie. Pogratulować biznesu, który świetnie prosperuje!
- Coś trzeba robić w tym chorym kraju.

Kurtyna


Gdyby tak w życiu, jak w teatrze, można było faktycznie spuścić kurtynę. Potem jeszcze przez pół godziny musiałem wysłuchiwać narzekania, jak to jest źle i jak wszyscy biednych rolników oszukują.



Wracając do domu, trafiliśmy przypadkiem do wioski, gdzie kościółek przypomniał mi naszą wyprawę do Toskanii sprzed kilku lat. Takie Campanile stojące obok kościoła u nas zdarza się raczej rzadko.


Kościół w Łaniętach


No dobrze, cebulowate zwieńczenie mało włoskie, ale i tak miejsce jest niebanalne - Łanięta na północy woj. łódzkiego.

Dzwonnica


W Polsce jest pięknie, a ludziom często bardzo dobrze się tu żyje nawet, jeśli tego nie zauważają.


Pozdrawiam




czwartek, 11 lutego 2016

Radio Maryja w konserwacji

Coś tam chciałem zobaczyć, kliknąłem i ukazał mi się na cały monitor komputera następujący obrazek:



To chyba pierwsze symptomy tego, o czym pisałem na początku roku: KLIK

:)


Pozdrawiam

Wielkanoc w Poście

Po prostu przytoczę fragment z książki:



Mamy pięćdziesiąt dni wielkanocnych i zobaczcie, że my zupełnie nie wiemy, jak się w te dni zachować. Przez czterdzieści dni postu wiemy... Są gorzkie żale, droga krzyżowa... Post ma swoje nabożeństwa i wiemy, jak go przeżywać. A potem przychodzi pięćdziesiąt dni Wielkanocy i co tu robić? Nasze chrześcijaństwo jest od początku do końca skoncentrowane na krzyżu. Oczywiście nie chodzi o to, żeby tak nie było, ale o to, że najważniejszą prawdą wiary jest to, że Chrystus zmartwychwstał. Bo w to, że umarł na krzyżu, na dobrą sprawę nie trzeba wierzyć, żeby to przyjąć. To jest fakt historyczny. (...) My głosimy wiarę w to, że On zmartwychwstał. Krzyczmy głośno: "Chrystus zmartwychwstał", a to znaczy coś zupełnie innego niż to, że został zabity. Bo został zabity 2000 lat temu i od tej pory już nie umiera. Chrystus od tej pory żyje. Zabity został kiedyś, a to, że zmartwychwstał, znaczy, że żyje dzisiaj. Jest żywy, nie należy do przeszłości. Jest tu i teraz i to znaczy, że żyje we mnie. To, że Chrystus zmartwychwstał, jest prawdą, która dotyczy mnie osobiście. Chrystus żyje we mnie. Chrystus żyje w Kościele.

Życzę sobie i Wam, byśmy w rozpoczynającym się Wielkim Poście nawrócili się, czyli zmienili myślenie na takie, jakie nam proponuje w powyższym tekście bp Grzegorz Ryś.


Pozdrawiam


środa, 10 lutego 2016

Popielec we Włocławku

Jako, że dziś Środa Popielcowa wybrałem się wieczorem do kościoła.

Nie spodziewałem się, że będzie aż tak uroczyście.



Pięknie śpiewał chór. Ławki wszystkie zajęte. Klerycy, księża, a nawet miejscowy biskup.



To jest kościół, a właściwie katedra, która bardzo nadaje się na rozpoczęcie Wielkiego Postu.

Bardzo wzrusza mnie tu Chrystus na krzyżu. Jest przejmujący.





Pozdrowienia z Włocławka



Biblię czytaj, głupcze!

Gdy tak się zastanawiam nad jakimś postanowieniem na Wielki Post, od kilku dni chodzi mi po głowie bardzo krótka myśl. I sam do siebie mówię:

Biblię czytaj, głupcze!





I tyle.



Pozdrawiam


wtorek, 9 lutego 2016

Pająk w soczku

Po obiedzie nalałem sobie soczku do szklanki.

Kartonik soczku widziany z perspektywy pająka w szklance


Miałem w związku z tym dwa szczęścia.

Po pierwsze nie nalałem od razu pełnej szklanki. Po drugie, zanim spragniony zacząłem pić, oderwałem na chwilę wzrok od facebooka.

Dzięki temu, w ostatniej chwili zauważyłem, że w moim soczku znajduje się ... pająk. Soczek był bananowy, raczej gęsty, więc to w ogóle był cud, że dostrzegłem lekko wystające nad powierzchnią odnóża. Reszta stworzenia była niewidoczna w soczkowej topieli.


Czy pająk był w kartoniku z soczkiem? Dopiero w tym momencie pojemnik otworzyłem. Gdy więc w szklance zwierzak nieco się poruszył, wykluczyłem tę możliwość. Musiał po prostu wejść do pustej szklanki, która stała w kuchni, a ja nieświadomy zalałem go soczkiem.

Dobrze, że go nie wypiłem.


Podobno pająki mieszkają tylko w zdrowych budynkach. :)



Pozdrawiam



poniedziałek, 8 lutego 2016

Rodzina urzędnicza 500+

Przeczytałem dziś informację, że rząd w tym roku na program "Rodzina 500 plus" przeznaczy dla urzędników 350 mln złotych.



Policzmy: 350 000 000 zł / 500 zł/dziecko = 700 000 dzieci

700 tysięcy dzieci można by obdzielić pieniędzmi, które trafią na obsługę biurokracji.


To oczywiste, że aby obsłużyć tak wielką akcję, trzeba wydać setki milionów.


Może jednak warto zadać sobie fundamentalne pytanie: Co zrobić, by system wspierania rodzin nie był tak drogi?

Odpowiedź jest oczywista: Zamiast rodzinom dawać, można im MNIEJ ZABIERAĆ. 



Pozdrawiam



Ba... rockowe ostatki

Wczoraj razem z żoną (!) byliśmy na baro(c)kowym koncercie w Filharmonii Śląskiej. 

Filharmonia Śląska - zdj. z archiwum

Występował Kwintet Śląskich Kameralistów. Kwintet, jak sama nazwa wskazuje, to tylko pięciu muzyków, w tym przypadku wszyscy ze smyczkami: od skrzypiec poprzez altówkę i wiolonczelę, aż do kontrabasu. Niby tylko pięciu, ale dali czadu.

Zaczęli klasycznie: Mendelssohn, Grieg, a potem w tym niewielkim składzie zagrali Walc Cesarski Johanna Strausa. I co z tego, że w piątkę? Brzmiało prawie jak wielka orkiestra symfoniczna.

W drugiej części na "tapetę" poszły pieśni żydowskie: kilka weselszych, a i te smutniejsze. By całość podsumować wszystkim znanym przebojem o miłości, o miłości do ... pieniędzy czyli "Gdybym był bogaty" z niezapomnianego "Skrzypka na dachu".

Przerwa.

Po przerwie koncert, dalej skrzypcowy, stał się rockowym. Kwintet w różnych stylach i aranżacjach przedstawił przeboje ABBY, The Beatles, Presley'a, The Doors i wielu innych. Ponieważ bardzo lubię i muzykę poważną, ale również klasykę rocka, byłem w siódmym niebie. Uśmiech na twarzy mojej ukochanej żony - bezcenny. 

W finale pojawiła się Bohemian Rhapsody Queen'ów - po prostu bajka!

Trzeba jeszcze wspomnieć, że całość poprowadził szef kwintetu Pan Dariusz Zboch, a zrobił to rewelacyjnie z dużą dawką świetnego humoru.

A taką wersję "Schodów do nieba" Led Zeppelin'ów żeście już słyszeli?




Po świetnym wieczorze wróciliśmy do domu ok. 23.00.



Pozdrawiam



niedziela, 7 lutego 2016

Nie bój się!

Gdzieś tam na Jeziorem Genezaret:

Jezioro Genezaret

Po tym, gdy Szymon, miejscowy rybak doświadczył niezwykłości Jezusa, powiedział do Niego wprost:

„Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny”.


Mam chyba w moim życiu wiary dość podobnie. Może ze strachu, może ze słabości, może dla - jak mi się wydaje - świętego spokoju, wołam do Boga podobnie jak Szymon: „Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny”. Nie dam rady. To za trudne. Absurdalne: całą noc pracowaliśmy i niceśmy nie ułowili. I wybacz Panie, ale na łowieniu ryb to my się znamy, a nie Ty. Czego chcesz, przecież tak się nie da. Jestem tylko człowiekiem i to grzesznym. Chcę tylko normalnie przeżyć życie. Odejdź!

Jezu, nie wysłuchuj proszę wszystkich moich modlitw. Gdy jestem na skraju mojej wytrzymałości, po prostu powiedz do mnie, jak do Szymona:

"Nie bój się ..."

... i znów będzie dobrze.



Pozdrawiam



sobota, 6 lutego 2016

Pan Bóg? Uwielbiam!

Książkę smakowałem powoli. To przecież nie jest powieść do połknięcia.



Czytuję Marcina Jakimowicza od jakiegoś czasu i wiele z jego myśli ... daje do myślenia. To dobrze !

W jego ostatniej odsłonie są też takie kwestie, których nie rozumiem, albo nie umiem sobie wyobrazić w praktyce. Gdy mówi, iż Jezus nigdy nie zachęcał do modlitwy za chorych, a nakazywał ich uzdrawianie, to brzmi to świetnie i wierzę, że czasem cuda się zdarzają, ale czuje się bezradny wobec takiej tezy.


Z drugiej strony bardzo zgadzam się ze stwierdzeniami, które nam chrześcijanom powinny nieco odwrócić sposób patrzenia (a to przecież jest kwintesencja nawrócenia). Pozwolę sobie zacytować: 


Jeśli proszę Pana Boga, to nie po to, aby Go o czymś poinformować (wie o wszystkim, zanim otworzę usta!), ale po to, by dać Mu prawo dostępu do konkretnego obszaru mojego życia. Bóg jest niezwykle dyskretny, nienarzucający się. Szanuje naszą wolność.


I jeszcze o modlitwie, którą - wiem po sobie - czasem traktujemy, jak handel: ja codziennie dziesiątkę, ewentualnie dobry uczynek, post (wersja dla heroicznych), a Ty uzdrów, wysłuchaj, błogosław. Tu Marcin trafia w dziesiątkę, co oznacza Jezusowa prośba, byśmy byli, jak dzieci:

Niemowlęta nie handlują z Najwyższym. Nie znają aktualnego kursu walut, nie mają portfela wypchanego dobrymi uczynkami. Miłość traktują jako stan naturalny, a nie oprocentowaną zapomogę.

Ma Jakimowicz rację, gdy gdzieś w kolejnym rozdziale pisze:

Naszym problemem jest to, że chcemy wypracować sobie zbawienie, łaskę. Nie! Możemy jedynie wyciągnąć ręce i ją przyjąć. Za darmo...


W książce można znaleźć dziesiątki i setki świetnych myśli. Warto się nimi delektować i powoli wdrażać w życie swojej wiary. Lekturę polecam!



Pozdrawiam




czwartek, 4 lutego 2016

Pi Kej Pi

Jechałem dziś kolejny raz do i z Warszawy, jak mówili z głośników, "Pi Kej Pi Intersiti" w wersji Premium czyli Pendolino.

Trzeba powiedzieć, że po nowym roku zmieniło się na lepsze. Według rozkładu jest szybciej, bo trasa trwa 2h 20 min. Dzięki temu na spotkanie w stolicy, z podjechaniem metrem, mam 50 min., a nie 30, jak wcześniej, więc nie muszę tak bardzo się spieszyć.

Nie będę narzekał, że w obu kierunkach, szczególnie w drodze powrotnej, pociąg się jednak kilka, a nawet kilkanaście minut spóźnił.

Komfort jest wysoki (cena też) i trzeba się cieszyć, że w końcu na "Pi Kej Pi" coś ruszyło w dobrym kierunku.

Do wygody człowiek szybko się przyzwyczaja. Nie wszyscy jednak mają szczęście podróżować Pendolino. Rano zauważyłem na katowickim dworcu również następujący obrazek:

Pociąg PKP

Takim starociem i brudasem też ludzie w Polsce w XXI wieku dojeżdżają do swojej szkoły czy pracy.


Pozdrawiam