Po prostu przytoczę fragment z książki:
Mamy pięćdziesiąt dni wielkanocnych i zobaczcie, że my zupełnie nie wiemy, jak się w te dni zachować. Przez czterdzieści dni postu wiemy... Są gorzkie żale, droga krzyżowa... Post ma swoje nabożeństwa i wiemy, jak go przeżywać. A potem przychodzi pięćdziesiąt dni Wielkanocy i co tu robić? Nasze chrześcijaństwo jest od początku do końca skoncentrowane na krzyżu. Oczywiście nie chodzi o to, żeby tak nie było, ale o to, że najważniejszą prawdą wiary jest to, że Chrystus zmartwychwstał. Bo w to, że umarł na krzyżu, na dobrą sprawę nie trzeba wierzyć, żeby to przyjąć. To jest fakt historyczny. (...) My głosimy wiarę w to, że On zmartwychwstał. Krzyczmy głośno: "Chrystus zmartwychwstał", a to znaczy coś zupełnie innego niż to, że został zabity. Bo został zabity 2000 lat temu i od tej pory już nie umiera. Chrystus od tej pory żyje. Zabity został kiedyś, a to, że zmartwychwstał, znaczy, że żyje dzisiaj. Jest żywy, nie należy do przeszłości. Jest tu i teraz i to znaczy, że żyje we mnie. To, że Chrystus zmartwychwstał, jest prawdą, która dotyczy mnie osobiście. Chrystus żyje we mnie. Chrystus żyje w Kościele.
Życzę sobie i Wam, byśmy w rozpoczynającym się Wielkim Poście nawrócili się, czyli zmienili myślenie na takie, jakie nam proponuje w powyższym tekście bp Grzegorz Ryś.
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz