Strony

czwartek, 31 października 2013

Wszystkich Świętych - wigilia

Kocham ten dzień - Wszystkich Świętych.

Kopuła katedry we Florencji

Piękna jest tradycja Kościoła, w której każdego dnia w ciągu roku wspomina się poszczególnych świętych. I jakby tego było mało, 1 listopada obchodzimy uroczystość Wszystkich Świętych. Zawsze była wśród Chrześcijan świadomość, że nie każdy, kto jest w stanie nieba, może być formalnie na ziemi kanonizowany. Jutro więc modlimy się za przyczyną i cieszymy się wraz z wszystkimi ludźmi, którzy oglądają Boga twarzą w twarz.

Jestem przekonany o tym, że jutrzejsze święto jest też wspomnieniem świętych z naszych rodzin, naszych znajomych, ludzi nam bliskich, którzy już odeszli, a teraz będąc blisko Boga, wspierają nas w ziemskim życiu.

Wszyscy Święci i Święte Boże - módlcie się za nami! Mamy nadzieję do Was dołączyć!

Pozdrawiam



środa, 30 października 2013

Politycy - święte krowy

Świadomie dosyć rzadko odnoszę się tu do bieżącej polityki. Czasem jednak trzeba.

Czy tylko ja mam takie wrażenie, że współcześni politycy ci globalni, ale też lokalni, coraz bardziej traktują siebie, jak "święte krowy"?

Krowa zwykła, wcale nie święta

Gdy powszechna staje się świadomość, że przy obecnej technologii służby różnych maści mogą podsłuchiwać i inwigilować właściwie każdego mieszkańca globu, nic się w zasadzie nie dzieje. Natomiast, gdy zorientowano się, że sprawa dotyczy jednego bardzo ważnego europejskiego polityka - Pani Kanclerz, rozpętała się afera na cały świat. Na szczycie w Brukseli już nie mówiono o koniecznej pomocy uchodźcom, a jedynie o obronie słusznych praw obywatelskich dla klasy rządzącej.

Dobrze, że dziś żyjemy w strefie Schengen. Czasem jednak podróżujący przekraczając granice państw są poddawani kontroli. Oczywiście takie kwestie nie mogą dotyczyć polityków, bo ci się wtedy śmiertelnie obrażają. Ja mam akurat sporo sympatii dla Pana Prezydenta Wałęsy. Muszę jednak przyznać, że takie incydenty, jak ostatnio z lotniska Heathrow, odbieram bardzo negatywnie.

Normalny człowiek, jeśli nadużyje alkoholu (czego zdecydowanie odradzam), gdy wytrzeźwieje, stara się zapaść pod ziemię. No chyba, że jest się Posłem RP. Wtedy na tę okoliczność trzeba zrobić sobie sesję zdjęciową jeszcze przed obdukcją lekarską i koniecznie zwołać konferencję prasową, by wszystkim się pożalić, jak sponiewierano immunitet.

Jeśli pasażer autobusu zostanie przyłapany, że jedzie na gapę, musi zapłacić karę. Dla prawego obywatela to wstyd, więc nikomu się nawet nie przyzna. Natomiast dla radego z Katowic jest to okazja, by zarządać wprowadzenia darmowych przejazdów komunikacją dla miejskich rajców - a co, przecież się należy!


Niestety, święte czy nieświęte, ale krowy co dużo ryczą, mało mleka dają. Jako społeczeństwo nie mamy z takich polityków zbyt wiele korzyści. (Delikatnie to ująłem, nieprawdaż?)


Pozdrawiam

wtorek, 29 października 2013

DTŚ - c.d. dziadostwa

Z przykrością przeczytałem dziś informację, iż przetarg na utrzymanie DTŚ-ki rozpisany wspólnie przez cztery miasta został unieważniony.

Zdjęcie A4, bo DTŚ-ki nie posiadam :)

Dla niewtajemniczonych wyjaśnię, że chodzi o Drogową Trasę Średnicową, która biegnie od Katowic przez Chorzów, Świętochłowice, Rudę Śląską, Zabrze i dalej jest budowana do Gliwic.

Czasem, jak każdy zmotoryzowany mieszkaniec naszej aglomeracji, tą trasą się poruszam. Nigdy nie umiałem zrozumieć, że jest to droga miejska i na każdym ze swoich odcinków jest samodzielnie utrzymywana przez poszczególne miasta. W związku z tym tu dziury są wieksze, a dalej trochę połatane. Ostatnio na przyklad Chorzów zafundował sobie tablice ostrzegawcze - i dobrze, ale są tylko dwie na odcinku chorzowskim właśnie.

Od lat mówiło się o konieczności koordynacji działań sąsiadujących miast w tym zakresie. Wydawało się, że w końcu coś z tego będzie, gdy cztery miasta (bez Katowic, niestety) w końcu się dogadały i ogłosiły wspólny przetarg na utrzymanie DTŚ-ki. I niestety skończyło się jak zwykle. Przykro tym bardziej, że jak czytam w informacji prasowej, powodem fiaska jest decyzja władz mojego miasta - Rudy Śląskiej.

Moim skromnym zdaniem, tu nie chodzi o dbanie o gminny budżet. Obawiam się, że zadanie zostało źle przygotowane, źle wynegocjowane pomiędzy miastami i w rezultacie nasza Pani Prezydent z przedsięwzięcia się wycofała.

Dla nas kierowców oznacza to, że w dalszym ciągu na DTŚ-ce będziemy mieli takie dziadostwo, jak do tej pory. Szczególnie zimą, gdy brak koordynacji odśnieżania powoduje, że nigdy nie wiadomo czego można się spodziewać za kolejnym zakrętem.


Patrząc zaś na sprawę szerzej, wygodnie jest naszym samorządowcom zrzucać winę na Warszawę, że nie uchwalono ustawy metropolitalnej, że nie zwraca się tam uwagi na specyfikę śląskiej aglomeracji. Czego chcemy, jeśli władze śląskich miast nie potrafią się porozumieć w tak prostej sprawie, jak kilkanaście kilometrów wspólnej drogi. Przykre!


Pozdrawiam

poniedziałek, 28 października 2013

Kościelne wyczucie czasu

Wiem, nie da się wszystkim dogodzić. Wiem, tradycja zobowiązuje.

Chodzi mi jednak po głowie od jakiegoś czasu taka myśl związana z wyczuciem czasu w naszych kościołach.

 
W naszej parafii i wszystkich okolicznych wieczorna Msza Św. zawsze była i jest do dzisiaj odprawiana o godz. 18.00. 

Trzydzieści lat temu, gdy robotnicy kończyli pracę o 14.00, a "umysłowi" o 15.00, każdy kto miał ochotę, mógł wrócić do domu, zjeść obiad, trochę odpocząć i pójść do kościoła.

Dziś życie wygląda nieco inaczej i wiele, pewnie nawet większość osób kończy pracę o 16.00 lub później. Trudno wtedy zdążyć na wieczorną Eucharystię.

Wiem po sobie. Tak, jeśli jest Msza za kogoś z rodziny, to albo domowy obiad muszę jeść w wersji fast-food, albo - gdy później kończę - przyjadę pod kościół prosto z pracy. Od czasu do czasu może się tak zdarzyć, ale częściej nie da rady. 

Mamy październik, więc odprawiane są nabożeństwa różańcowe o ... 17.15. Mówiąc brutalnie jest to wersja dla emerytów, rencistów i bezrobotnych.

Czasem słyszy się narzekanie, że do kościoła chodzą tylko starsi. No tak, ale młodszym, aktywnym zawodowo i mającym jeszcze swoje obowiązki w domu, nie daje się specjalnie szansy. 

Nasza Grupa Poniedziałek ma swoje spotkania co dwa tygodnie o godz. 20.00 i cieszą się one, mam wrażenie, rosnącym zainteresowaniem. Być może jednym z bardzo przyziemnych powodów sporej frekwencji jest właśnie pora, o której Adoracje się rozpoczynają.


Czy jestem odosobniony w powyższych odczuciach? Czy przesunięcie pory odprawiania wieczornych nabożeństw miałby sens? A może tylko marudzę, a nawet szukam usprawiedliwienia dla rzadkiego pokazywania się w kościele?

Bardzo proszę Szanownych Czytelników o włączenie się w dyskusję.

Pozdrawiam

P.S. W ostatnią sobotę w Seminarium Duchownym w Katowicach miała miejsce bardzo ciekawie zapowiadająca się dyskusja pod tytułem "Media społecznościowe - miejsce ewangelizacji czy duchowy ekshibicjonizm". Na plakacie dodano hasło: "Spotkanie otwarte !!!!", czyli każdy mógł przyjść i zaplanowano je na godzinę ... 9.00. Kto z normalnych ludzi w sobotę jest w stanie o takiej porze w konferencji uczestniczyć? :(

niedziela, 27 października 2013

Requiem Mozarta

Dziś rano idąc do kościoła, zauważyłem informację, iż w Katowicach w Kościele Mariackim będzie wieczorem koncert:

Requiem - Wolfganga Amadeusza Mozarta

Mnie dwa razy na takie wydarzenie nie trzeba zapraszać. 

Wieczorem już spacerowałem po sławnej ul. Mariackiej. :)





















Koncert zapowiedział ks. Proboszcz, z którym wcześniej przed kościołem miałem okazję się przywitać. Tu stoi już wśród chóru Filharmonii Śląskiej.


Kocham muzykę Mozarta, a jego Requiem - Msza Pogrzebowa, to jedne z najpiękniejszych dźwieków na mojej osobistej liście przebojów.


Od lat mam taki zwyczaj, że we Wszystkich Świętych wkładam płytę z tym nagraniem do mojego odtwarzacza i rozkoszuję się muzyką, która nie jest o umieraniu. To jest muzyka Zmartwychwstania.

Nie jestem chyba w tych odczuciach odosobniony - katowicki kościół był wypełniony po brzegi. Do tego stopnia, że soliści śpiewali dosłownie 2 metry przed pierwszym rzędem osób stojących w głównej nawie pomiędzy ławkami.


W ramach bisów muzycy Filharmonii Śląskiej powtórzyli część "Lacrimosa".


Pięknie było!

A swoją drogą ten nasz Śląsk nie jest wcale tak zaniedbany kulturalnie, jakby mogło się co niektórym wydawać, jeśli mogłem dwie niedziele pod rząd uczestniczyć we wspaniałych symfonicznych koncertach.

Pozdrawiam

Ja, faryzeusz

Boże, dziekuję Ci, że nie jestem, jak inni ludzie:
  • ZDZIERCY. Ci wszyscy politycy, co ciągle podnoszą mi podatki, a ostatnio kradną moje pieniądze z OFE. Nieuczciwi sprzedawcy, którzy zapewniają sobie takie marże, że w ciagu miesiąca chcą chyba zarobić na nowego mercedesa.
  • OSZUŚCI. Biorący i dający łapówki, przez co ja nie mogę uczciwie wygrać przetargu.
  • CUDZOŁOŻNICY. Zatrzymujący się przy drodze i korzystający z "usług" pań, których przecież jest mi tak żal. Klienci klubów nocnych i innych miejsc, do których nigdy bym nie poszedł. Ci wszyscy żyjący ze sobą na kartę rowerową. Rozwodnicy, którzy nie potrafią, tak jak ja, dotrzymać wierności.
Boże, jak to dobrze, że:
  • poszczę w każdy piątek i nie jem mięsa ani kiełbasy
  • co miesiąc płacę regularnie ofiarę na kościół, do którego zresztą od zawsze co niedzielę uczęszczam, a nawet udzielam się tu i tam.
* * *

A tak naprawdę Boże, wyzwól mnie z takiego myślenia, jak powyżej, które ciągle gdzieś tam we mnie siedzi.



Boże, miej litość dla mnie, grzesznika!

Pozdrawiam

sobota, 26 października 2013

Galeria

Do niedawna galeria to było miejsce, gdzie oglądało się obrazy lub inne dzieła sztuki.

Galeria Sztuki "Fra Angelico" w Katowicach

Dziś galeria to przede wszystkim po prostu duży sklep.

Galeria Katowicka

Osobiście preferuję te pierwsze, ale nawet ja muszę od czasu do czasu pójść na zakupy.

Pojechałem więc dziś do Katowic i pierwszy raz byłem w "Galerii Katowickiej". Kupowanie nie należy do moich pasji. Dużo bardziej interesowały mnie ciekawe kształty i konstrukcje obiektu.
















Jeśli zaś chodzi właśnie o konstrukcje, to nigdy nie byłem lokalnym wyznawcą sekty zwanej "Brutalistami". Ich batalia spowodowała jednak, że i nowy gmach może się szczycić najpiękniejszym kształtem, jaki kiedykolwiek powstał na Śląsku, czyli kielichami.


A co z zakupami? Tak, kupiłem jedną rzecz - prezent dla przyjaciela.

Na dodatek byłem szczerze wzruszony. W sobotnie południe, w samym centrum Katowic (pod galerią) bez kłopotu udało mi się zaparkować i nawet automat nie chciał za to pieniędzy.

Pozdrawiam

czwartek, 24 października 2013

SPA

Kilka dni temu byliśmy na urodzinach. Solenizantka pośród innych prezentów dostała bilet do SPA i tak mi się przypomniało:



:)

Pozdrawiam

środa, 23 października 2013

Jesień w naszym ogrodzie

Jesień w tym roku jest piękna i ciepła.

U nas w ogródku powoli już wszystko przekwita, zrzuca liście i przygotowuje się do zimy, ale jeszcze parę dni temu było tak:






Kto zgadnie, kiedy spadnie pierwszy śnieg?

Pozdrawiam

wtorek, 22 października 2013

Pourodzinowo

Muszę powiedzieć, że wczorajszy dzień moich urodzin był bardzo sympatyczny.

Zaraz po przebudzeniu życzenia złożyła mi moja ukochana żonka. Może warto tu dodać, że co roku, w tym czasie mam szczególne dwa tygodnie, gdy cieszę się młodszą żoną. :)

Rano, gdy jechałem odwieźć Elę do pracy, po drodze zatrzymaliśmy się w cukiernii, gdzie już czekały na nas, zamówione wcześniej wuzetki. Mimo ładnej pogody, nie jest już tak ciepło, jak latem, więc mi się - całe szczęście - w aucie nie rozpłynęły. A było to o tyle ważne, że przed dojazdem do biura miałem jeszcze służbowe spotkanie w terenie.

W naszej siedzibie głównej, zanim zdążyłem wszystkie słodkości donieść, już zebrała się cała drużyna. Szefowa złożyła mi życzenia i wręczyła prezent, a wszyscy razem pięknie zaśpiewali "100 lat". I tu ciekawostka, bo z tego co pamiętam, pierwszy raz śpiew został rozszerzony o wersję śląską: "Mo żyć, mo żyć, mo dugo, dugo żyć!".

Po pracy odebrałem wiele telefonów od krewnych i przyjaciół. Kilkadziesiąt osób przesłało również miłe słowa na facebooku.

Wieczorem, po wczorajszej Adoracji Grupy Poniedziałek, powinszowania wyraził też nasz ksiądz, a potem wielu znajomych.

Kilka minut przed 22.00 żona się mnie pyta:
- Idziemy spać?
- Nie mogę - odpowiedziałem - jeszcze nie dzwonił mój bracik.

I w tym momencie odezwał się telefon. Tak, Kazik był wczoraj ostatni.

Po co to wszystko piszę?

Chciałem po prostu wszystkim PODZIĘKOWAĆ za okazaną mi wczoraj życzliwość. To jest dla mnie bardzo ważne wiedzieć, że wokół są ludzie, którzy mi dobrze życzą.

Po co wspominam o tym tutaj?

Bo, co ciekawe, wiele osób życzyło mi między innymi, bym dalej prowadził swojego bloga. Muszę powiedzieć, że jest to mobilizujące. 

Byle tylko przychodziły do głowy jakieś sensowne pomysły, to coś tam znowu napiszę.


A taki prezencik dostałem od młodszego syna:



Pozdrawiam

niedziela, 20 października 2013

The Armed Man

Właśnie wróciłem z Zabrza z koncertu.

Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Zabrzańskiej wraz z Chórem "Resonans con tutti" oraz soliści zaprezentowali:

"The Armed Man - Msza dla pokoju" Karla Jenkinsa

Koncert zapowiedział  Z-ca Pani Prezydent oraz ks. Proboszcz miejscowej Parafii św. Wojciecha.


Muzyka współczesnego walijskiego kompozytora potrafi zrobić wrażenie.


Zarówno orkiestra, chór, jak i soliści pięknie brzmieli. No może z wyjątkiem fragmentu kakofonii, ale tak miało być.


Mnie najbardziej podobała się część "Sanctus", tu w zaskakującej wersji marszowej. Ciekawe też było wymieszanie fragmentów ze słowami angielskimi, z klasycznymi częściami mszy po łacinie.


Na koniec Pan Dyrygent wraz z całym zespołem zebrał należne oklaski ...


... a lokalne zabrzańskie "wręczarki i wręczarze" obdarowali kwiatami.


Całość odbywała się pod Krzyżem Papieskim.


Miałem dziś udany, kulturalny wieczór.

Pozdrawiam

Prezent urodzinowy

Dziś trochę nietypowo.

Jutro Wasz bloger, czyli moja skromna osoba, ma urodziny.


Jeśli Szanowni Czytelnicy chcieliby mi zrobić malutki prezent urodzinowy, bardzo proszę kliknąć na którąś z poniższych reklam. :)

Wkrótce wytłumaczę, o co chodzi.


Gdyby natomiast treść reklamy pojawiającej się w moim blogu była, Waszym zdaniem, niestosowna, proszę o kontakt.

Pozdrawiam



sobota, 19 października 2013

Rozmowy rodzinne - Nie słyszę

Coś mi ostatnio szwankuje jedno ucho.

Pozowliłem sobie w domu zażartować, że ponieważ tylko jedno ucho mam dobre, to jak do mnie coś mówią, to słyszę co drugi wyraz.

Za niedługo faktycznie czegoś  niedosłyszałem, więc pytam:

- Coście godali?
- Nic nic tato tato - odpowiedział Łukasz.




Pozdrawiam

czwartek, 17 października 2013

Karczówka

Powoli mój projekt w regionie świętokrzyskim dobiega końca.

Pisząc te słowa jestem, być może ostatni raz, w Kielcach.

Gdy po pracy wybrałem się na spacer po Karczówce, powoli nadciągał jesienny zmierzch.


 

















Wejście do kościoła zawsze powinno być wkraczaniem w światło.


Po Mszy Św. było już zupełnie ciemno, ale dalej pięknie.















Czy to już ostatnie spojrzenie na uroczy klasztor na Karczówce w Kielcach? 
Nie wiem, ale polubiłem to miejsce.


Pozdrawiam z Kielc

środa, 16 października 2013

Św. Jadwiga Śląska

11 lat temu, właśnie w dniu św. Jadwigi Ślaskiej trafiłem "przypadkiem" do Trzebnicy, do klasztoru, który założyła i w którym przez ponad 30 lat żyła. 

Podobno jej sarkofag jest największym w Europie, który wystawiono kobiecie.

Zdjęcie z roku 2002

Urodziła się w Bawarii w XII w. Otrzymała staranne wykształcenie. Była spokrewniona z cesarzem Niemiec i władcami Węgier, Czech, Austrii i Francji. Można powiedzieć, że była średniowieczną celebrytką. 

Gdy poślubiła śląskiego księcia Henryka Brodatego, zamieszkała we Wrocławiu. Księstwo kwitło. Henryk był władcą kolejnych ziem (w pewnym momencie jego monarchia stanowiła całkiem pokaźny kawał dzisiejszych granic Polski - KLIK

Jadwidze jednak władza nie uderzyła do głowy. Wręcz przeciwnie: sama żyjąc skromnie, wykorzystywała swoją pozycję, by fundować szpitale, klasztory, kościoły, by dbać o biednych, głodnych i samotnych. Gdzieś nawet wyczytałem, że obniżyła należne jej czynsze, by ulżyć swoim poddanym. Chcąc być bliżej prostych ludzi, nauczyła się naszyj godki.

Żeby tak nasi dzisiejsi władcy, którzy czasem twierdzą, iż średniowiecze było ciemnogrodem, chcieli uczyć się od naszej Śląskiej Patronki. 

Żeby zamiast dbać o swoje stołki, mieli na względzie ludzi najsłabszych - tych, którym trzeba pomóc. Żeby zrozumieli, że ciągłe nakładanie nowych podatków i danin do niczego nie prowadzi. I żeby chcieli z nami gadać normalnym językiem.

Pozdrawiam





wtorek, 15 października 2013

Ściągający Policjant

Ciągle są takie rzeczy na świecie, o których czytam i oczom nie wierzę.

Jeśli szóstoklasita na egzaminie zostanie przyłapany na ściąganiu
- wylatuje z sali.
Jeśli gimnazjalista na egzaminie zostanie przyłapany na ściąganiu
- wylatuje z sali.
Jeśli na maturze licealista zostanie przyłapany na ściąganiu
- wylatuje z sali.

Jeśli kandydat na policjanta na egzaminie rekrutacyjnym zostanie przyłapany na ściąganiu ...


Do konsultacji międzyresortowych trafił projekt nowelizacji rozporządzenia ministra spraw wewnętrznych z 18 kwietnia 2012 r. w sprawie postępowania kwalifikacyjnego w stosunku do kandydatów ubiegających się o przyjęcie do służby w Policji (Dz.U. poz. 432). Zgodnie z nim zaostrzone zostają zasady walki z osobami, które ściągają w czasie testu wiedzy. Obecnie kandydat na policjanta, który w czasie takiego egzaminu korzysta z pomocy innych, za karę dostaje zero punktów. W przyszłości będzie to 40 punktów ujemnych. KLIK


Czy ja dobrze rozumiem, że przyszły "Strażnik Prawa" może zgodnie z obowiązującym prawem oszukiwać?

Pozdrawiam

poniedziałek, 14 października 2013

Jacek Szkaradny

Kilka razy już w tym miejscu wspominałem, iż św. Jacek jest jednym z moich ulubionych świętych. Klik

Jadąc w sobotę na spotkanie, o którym pisałem wczoraj, zatrzymaliśmy się w Kromołowie w bardzo ciekawym miejscu.


Pod tą niepozorną kapliczką zaczyna się jedna z najdłuższych polskich rzek - Warta, która ma ponad 800 km. Od dawien dawna na głównym źródle stała kaplica św. Jana Nepomucena.

W środku, obok ołtarza stoi dość specyficznie wymalowana figura patrona:


Z przeciwnej strony zauważyłem drugi posąg, ale że był najzwyczajniej brzydki, a sama postać nikogo nie przypominała, skierowałem się z powrotem do auta. Jednak po drodze zatrzymałem się przy tablicy informacyjnej, na której odczytałem, iż jest to ... św. Jacek.

Wróciłem do kapliczki. Spojrzałem jeszcze raz. Zrobiłem zdjęcie.


Żadnego atrybutu, z jakim zwykle św. Jacka się przedstawia, nie stwierdziłem. Może na zdjęciu tego nie widać, ale brwi ma jakby wygolone i narysowane kredką, a usta pociągnięte chyba kobiecą szminką i to tak soczyście. Coś strasznego!

Nie, wbrew opisowi, to nie może być nasz śląski św. Jacek Odrowąż. To jest jakiś Jacek Szkaradny.

A swoją drogą, lokalnym "konserwatorom zabytków" gratuluję wzbicia się na wyżyny kiczowatości.


Prawdziwy św. Jacek powinien wyglądać tak, jak w bocznej kaplicy kościoła w Kroczycach:




Pozdrawiam

niedziela, 13 października 2013

Wyjazd integracyjny

To nie jest zły pomysł, by przynajmniej raz do roku wyjechać ze współpracownikami i móc pogadać o sprawach innych niż zawodowe.

U nas, jak każe firmowa tradycja, zawsze jesienią wyjeżdżamy na weekend na tzw. "Świnkę", bo zawsze daniem głównych jest pieczony prosiak.


Tegoroczna była pyszna.

Specyfiką naszych wyjazdów jest to, iż spotykamy się całymi rodzinami. Ciekawe były tym razem gry i zabawy dla dzieci. Na poniższym zdjęciu nasze pociechy prezentowały taniec z lampionami:


Po nocnych zabawach dziś po śniadaniu można było pospacerować.
































W niedzielnej Mszy Św. uczestniczyliśmy w pięknym kościele w Kroczycach.


Pozdrawiam

P.S. Jak widać, mój aparat odzyskał sprawność :)

sobota, 12 października 2013

Piłka nożna kontra Edith Piaf

Gdy wczoraj zaczynał się mecz, właśnie zadzwonił mój brat. Ja byłem akurat w pokoju bez telewizora, więc chwilę mogliśmy sobie spokojnie pogadać. Nawet nie wiedziałem, że kolejne spotkanie "ostatniej szansy" naszej drużyny już się rozpoczęło. Coś tam bratu powiedziałem, a on do mnie:
- Żółta kartka!
- Jaka żółta kartka, a co nie mam racji?
Okazało się, że to nie było do mnie, tylko mój brat gadając ze mną patrzył na mecz i właśnie sędzia wymierzył karę.

Trzeba było rozmowę kończyć.

Przeszedłem do pokoju obok. Faktycznie nasi (i niestety ci drudzy też) już grali.

Żonie zrobiłem herbatę z miodem i cytryną. Sobie otworzyłem piwo. Będziemy kibicować.

Po kilku nieskładnych akcjach naszych orłów, żona zapytała, czy może przełączyć na inny program. Nie oponowałem. Jestem kiepskim kibicem i szczerze mówiąc, piłka nożna nieco mnie nudzi (przynajmniej w prezentowanym wydaniu).

Zatrzymaliśmy się na TVP Kultura, gdzie już leciał film, którego wcześniej nie widzieliśmy:


Świetna opowieść o Edith Piaf. Niesamowicie pokazana. Mimo, iż ciągle zmieniały się wątki i przeplatały sceny z różnych okresów życia piosenkarki, pięknie i całościowo pokazano jej koszmarnie trudne zmaganie się z losem. Od najmłodszych lat wychowywała się albo w burdelu (u swojej babci), albo w cyrku (ze swoim ojcem). Chyba to "wychowywała się" powinieniem napisać w cudzysłowiu. Gdy po wielu trudnych latach, gdy już była sławna, w katastrofie lotniczej zginął jej ukochany, powiedziałem do żony, że to jest niemożliwe, żeby na jedną osobę spadały wszystkie nieszczęścia świata.

Zwróciłem szczególną uwagę na pojawiający się w jej życiu pewien wątek. Gdy w wieku 3 lat na kolejne 4 lata straciła wzrok, o jego odzyskanie i opiekę modliła się u grobu św. Tereski w Lisieux - tej samej, o której pisałem w zeszłym tygodniu. Później, również w dorosłym życiu, miała chyba do tej świętej szczególny sentyment.

Sama artystka nie wiodła świętego życia, ale nie mnie ją osądzać. Może ja na jej miejscu, gdyby mnie spotkały w życiu takie kataklizmy, w przeciwieństwie do niej, stoczyłbym się na dno. Ona zawsze znajdowała w sobie siłę, by się podnieść. Sprawiała też swoim śpiewem tysiącom ludzi wiele radości, wzruszeń i piękna.



Pozdrawiam

czwartek, 10 października 2013

OFE i budowa socjalistycznej ojczyzny

Może nie powinno mnie to już dziwić, ale przeczytałem dziś wypowiedź wiceministra finansów w sprawie OFE, gdzie wyraził się następująco:

"OFE nie dostają prywatnych pieniędzy. To państwo zdecydowało, że w ramach narodowego systemu część składek przekaże do funduszy i to państwo gwarantuje minimalny poziom emerytury bez względu na to, w jakiej części pochodziłaby ona ze środków zgromadzonych w OFE, a w jakiej z ZUS".


Szanowny Panie Ministrze,

chciałem uprzejmie Panu przypomnieć, że państwo nie ma żadnych własnych pieniędzy, ani jednej złotówki. Każdy grosz, którym państwo dysponuje, w tym na pobory Pana Ministra, pochodzi z podatków, w tym w znacznym stopniu z prywatnych pieniędzy obywateli. Nie ma znaczenia czy składka do ZUS-u czy OFE jest odprowadzana przeze mnie jako pracownika, czy przez mojego pracodawcę. W obu przypadkach to są moje pieniądze, przeze mnie ciężką robotą wypracowane.

Kiedy w roku 1999 Premier Buzek wprowadzał reformę systemu emerytalnego, przekonywano mnie, że w oparciu o trzy filary moja przyszła emerytura będzie dużo pewniejsza. Dziś Pański Premier Tusk moje pieniądze z drugiego filaru chce znacjonalizować (to jest takie ładne słowo, które oznacza, że państwo po prostu kradnie), a Pan raczy twierdzić, że "OFE nie dostają prywatnych pieniędzy". A niby skąd są te pieniądze? Drukuje je Pan u siebie w piwnicy?

Pozostałe reformy Buzka też demontujecie.

Reforma oświatowa po latach stała się przyczynkiem do produkcji milionów absolwentów szkół wyższych przy jednoczesnym drastycznym spadku poziomu edukacji na wszystkich szczeblach. Prawdopodobnie dzisiejszy magister jest często gorzej wyedukowany niż absolwent LO 20 lat temu. Do tego doszła rozdymana do monstrualnych rozmiarów biurokratyzacja pracy nauczycieli, którzy zasypani papierami nie mają już siły i czasu do pracy z dziećmi i młodzieżą. (Wiem coś o tym, bo moja żona od 25 lat pracuje jako nauczycielka, w tym kilka lat jako dyrektorka szkoły).

Reformę zdrowotną, po drobnych sukcesach, gdy konkurowały ze sobą regionalne kasy chorych, a nasza śląska kasa radziła sobie dość dobrze, trzeba było zlikwidować, by o wszystkim z powrotem decydowala Warszawa.

Reforma administracyjna, która miała sprawić, że będziemy żyć w samorządnym i zdecenralizowanym państwie, obecnie jest jedynie powodem rosnącej w nieskończoność biurokracji wszystkich szczebli. Stolica zaś z powodzeniem "dzieli i rządzi", gdyż lwia część publicznych pieniędzy przechodzi przez budżet centralny, który potrafi zmarnotrawić dowolną ilość naszych pieniędzy.

Mógłbym Panu, Panie Ministrze życzyć dalszych sukcesów w budowie naszej socjalistycznej ojczyzny, gdyby nie to, że cała ta Wasza zabawa odbywa się na mój koszt. Mało tego, zadłużenie w jakie nas wprowadzacie powoduje, że dodatkowo na koszt moich dzieci i wnuków, których jeszcze nie mam. 

Wtedy, w czasach Buzka cieszyłem się, że miał odwagę uruchomić reformy państwa, które mogły przynieść dobre owoce, a za co zapłacił przegraną w kolejnych wyborach. 

Wtedy jeszcze wierzyłem, że politycy, a przynajmnie część z nich działa dla dobra publicznego.

Dziś dzięki waszej arogancji przekonałem się, że zależy wam jedynie na własnych stołkach, przywilejach i pasożytniczym życiu za pieniądze podatników. Czy sie mylę?



Pozdrawiam



wtorek, 8 października 2013

Adoracja różańcowa - Nawiedzenie

Ciąg dalszy rozważań wczorajszej Adoracji Grupy Poniedziałek:

W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w [pokoleniu] Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała: «Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana» 
(Łk 1, 31-45)


Czy Maryja poszła do Elżbiety, by sprawdzić, czy Archanioł Gabriel mówił prawdę? Myślę, że nie. Jej wiara, jej bycie "pełną łaski" pozwalało Jej być pewną Jego słów. Po co więc sama będąc w stanie błogosławionym poszła do Elżbiety? By jej pomóc? Pewnie też. Jestem jednak przekonany, że pobiegła do Elżbiety i Zachariasza, by móc wykrzyczeć komuś swoją radość, by podzielić się szczęściem. 

Gdy masz w sobie Boga nie potrafisz siedzieć cicho. Musisz wtedy wyśpiewać Magnificat: Wielbi dusza moja Pana! 



Panie Jezu chcemy Cię wielbić za to, że tu i teraz w Eucharystii jesteś z nami. 

Pozwolę sobie jeszcze na wątek prywatny. Bardzo lubię drugą tajemnicę radosną, bo moja żona ma na imię Elżbieta. Zawsze o niej myślę, gdy podczas różańca modlę się słowami "...któregoś ty o Panno do Elżbiety niosła". 

W tej dziesiątce różańca módlmy się za nasze rodziny. 


Pozdrawiam

poniedziałek, 7 października 2013

Adoracja różańcowa

Fragment rozważań różańcowych z dzisiejszej Adoracji Grupy Poniedziałek:

W szóstym miesiącu posłał Bóg anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja.  Anioł wszedł do Niej i rzekł: «Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, ». Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie. Lecz anioł rzekł do Niej: «Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca». Na to Maryja rzekła do anioła: «Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?» Anioł Jej odpowiedział: «Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego». Na to rzekła Maryja: «Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!» Wtedy odszedł od Niej anioł.

(Łk 1, 26-38)



W pierwszej dziesiątce Różańca zastanawiamy się nad sceną Zwiastowania, sceną wymalowaną na ścianie naszej kaplicy. Patrzymy na Ciebie Jezu ukryty w kawałku Chleba na ołtarzu, a jednocześnie spoglądamy na obraz anioła Gabriela i Twojej Matki Maryi. 

Młoda dziewczyna "pełna łaski". Pełna łaski, bo dla niej Bóg Abrahama, Izaaka i Jakuba zawsze był najważniejszy. Jak wszyscy Żydzi czekała na Mesjasza, czekała na wypełnienie się Bożej obietnicy. I w tym momencie archanioł Gabriel mówi jej, iż pocznie i porodzi Syna - Jezusa, Syna Bożego. Tego, który przynosi zbawienie.

Niesamowita była ta młoda Żydówka z Nazaretu. Przecież od takiej wiadomości może zawrócić się w głowie. Często podkreślamy pokorę Maryi, Jej postawę służby. A mnie fascynuje jej niemal zuchwałe pytanie skierowane do Anioła: "Jakże się to stanie skoro nie znam męża?" Dopiero, gdy Boski Posłaniec się wytłumaczył, gdy jako potwierdzający znak wspomniał o Elżbiecie, gdy podkreślił, że "dla Boga nie ma nic niemożliwego", dopiero wtedy Maryja wypowiedziała Swoje "Fiat". A Bóg w swojej delikatności czekał na zgodę Maryi i myślę, że właśnie wtedy począł się Jezus Chrystus. Bóg przyjął Ciało, stał się Człowiekiem, stał się Emmanuelem - Bogiem z nami.

Wtedy też 2000 lat temu pod sercem Maryi rozpoczęła się pierwsza adoracja Bożego Ciała. Dziś razem z Maryją możemy adorować tego samego Jezusa w Eucharystii.

Módlmy się w tej dziesiątce różańca za naszą wspólnotę zgromadzoną przed Bogiem w kaplicy Zwiastowania ...



Pozdrawiam




niedziela, 6 października 2013

Moja niedziela

Wstałem dziś z budzikiem kilka minut po 6.00. Dlaczego tak wcześnie? Zgłosiłem się, by pójść jako szafarz z Komunią Św. do chorych. 

Przed 8.00 wychodziłem z kościoła z Panem Jezusem. Odwiedziłem 6 osób, które wcześniej się zgłosiły, a które z racji wieku lub choroby nie mogą przyjść na Mszę Św. do kościoła. W każdym domu wspólnie odmawiamy krótkie modlitwy i udzielam Komunii Św. Zawsze na krótko zagadnę też o zdrowie, samopoczucie. Ludzie często bardzo schorowani, a jest w nich jakaś pogoda ducha. Są też wdzięczni Bogu, że mogą przyjąć do serca Jezusa w Eucharystii.

Przed 9.00 byłem w domu. W sam raz, by zabrać Elę i Jacka do kościoła. Zwykle o 9.30, jako nieco wyrośnięty ministrant w albie służę przy ołtarzu i pomagam księżom komunikować. 

Wracając do domu zatrzymaliśmy się po drodze przed kościołem na Starej Halembie (formalnie mieszkamy w tej parafii), bo dziś mamy odpust Matki Bożej Różańcowej. Trzeba było kupić odpustowe pierniki. 

Zdjęcie z roku 2010

Gdy wróciliśmy do domu już pachniało pieczonym mięsem. Ela robi jakieś takie czary z naszym piekarnikiem, że włącza się on sam tak, by na 12.00 wszystko było gotowe. 

Dziś w południe zasiedliśmy do obiadu w komplecie, co ostatnio, gdy Łukasz prawie co niedziela jechał sędziować football amerykański, zdarzało się rzadziej.

Po obiedzie mamy czas na niedzielną sjestę. 

Później podjechałem jeszcze raz do kościoła już tylko na same komunikowanie podczas mszy na 14.30. Myślę, że jestem przydatny, szczególnie w taki dzień jak dziś, gdy na parafii zostało tylko dwóch księży, a ludzi w kościele jest dosyć dużo.

Po powrocie robię niedzielną kawę. Ela upiekła ciasto z gruszkami, a na dodatek mieliśmy odpustowe pierniki, makrony, galaretki i inne rarytasy. Dzisiejszy podwieczorek w rozszerzonym gronie, z dziewczyną Łukasza, był znowu okazją, by pogadać, pośmiać się i pobyć razem.

Po kawie dobrze wybrać się na spacer. Po drodze odwiedziłem odpustowy kościół i włączyłem się w różaniec.

Odpust 2010

W kościele spotkałem moją mamę i po nabożeństwie odprowadziłem ją do domu. Po drodze trochę żeśmy sobie pogadali.

I tak zrobił się wieczór. Za chwilę skończy się niedziela i kolejny tydzień pracy przed nami.

Pozdrawiam