Muszę powiedzieć, że wczorajszy dzień moich urodzin był bardzo sympatyczny.
Zaraz po przebudzeniu życzenia złożyła mi moja ukochana żonka. Może warto tu dodać, że co roku, w tym czasie mam szczególne dwa tygodnie, gdy cieszę się młodszą żoną. :)
Rano, gdy jechałem odwieźć Elę do pracy, po drodze zatrzymaliśmy się w cukiernii, gdzie już czekały na nas, zamówione wcześniej wuzetki. Mimo ładnej pogody, nie jest już tak ciepło, jak latem, więc mi się - całe szczęście - w aucie nie rozpłynęły. A było to o tyle ważne, że przed dojazdem do biura miałem jeszcze służbowe spotkanie w terenie.
W naszej siedzibie głównej, zanim zdążyłem wszystkie słodkości donieść, już zebrała się cała drużyna. Szefowa złożyła mi życzenia i wręczyła prezent, a wszyscy razem pięknie zaśpiewali "100 lat". I tu ciekawostka, bo z tego co pamiętam, pierwszy raz śpiew został rozszerzony o wersję śląską: "Mo żyć, mo żyć, mo dugo, dugo żyć!".
Po pracy odebrałem wiele telefonów od krewnych i przyjaciół. Kilkadziesiąt osób przesłało również miłe słowa na facebooku.
Wieczorem, po wczorajszej Adoracji Grupy Poniedziałek, powinszowania wyraził też nasz ksiądz, a potem wielu znajomych.
Kilka minut przed 22.00 żona się mnie pyta:
- Idziemy spać?
- Nie mogę - odpowiedziałem - jeszcze nie dzwonił mój bracik.
I w tym momencie odezwał się telefon. Tak, Kazik był wczoraj ostatni.
Po co to wszystko piszę?
Chciałem po prostu wszystkim PODZIĘKOWAĆ za okazaną mi wczoraj życzliwość. To jest dla mnie bardzo ważne wiedzieć, że wokół są ludzie, którzy mi dobrze życzą.
Po co wspominam o tym tutaj?
Bo, co ciekawe, wiele osób życzyło mi między innymi, bym dalej prowadził swojego bloga. Muszę powiedzieć, że jest to mobilizujące.
Byle tylko przychodziły do głowy jakieś sensowne pomysły, to coś tam znowu napiszę.
A taki prezencik dostałem od młodszego syna:
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz