Zagadnąłem w zeszłym miesiącu redaktorkę gazetki parafialnej:
- Co tam na następny raz?
- Mógłbyś coś napisać o wszystkich świętych?
- O wszystkich to chyba nie dam rady, ale o kilku mogę spróbować.
Gdy się zastanawiam, którzy święci są mi obecnie najbliżsi, to myślę, że mogłaby to być dwójka osób ze zdjęcia, które zrobiłem w maju zeszłego roku.
|
Dwóch świętych Polaków |
Przypadek, że tak udało mi się ich sfotografować, że akurat ten wielki plakat po beatyfikacji Jana Pawła II był zawieszony właśnie w tym miejscu? Być może. Zdarzają mi się od czasu do czasu w życiu takie perełki - staram się je odnajdywać i docenić.
Ten święty za Papieżem to jedyny Polak pośród 140 postaci na kolumnadzie Berniniego na Placu św. Piotra w Rzymie. Może trzeba go trochę przybliżyć:
|
św. Jacek na Kolumnadzie Berniniego |
Oczywiście
to św. Jacek Odrowąż.
Św. Jacek
jest mi bliski i to z kilku powodów:
- Jako Ślonzok urodzony w Kamieniu Śląskim jest
patronem naszego regionu, naszej małej ojczyzny i naszej archidiecezji.
- Gdy zostałem
nadzwyczajnym szafarzem komunii św., okazało się, że św. Jacek jest naszym patronem i mamy
nawet taką specjalną modlitwę za jego wstawiennictwem, którą codziennie
odmawiamy.
- Na Śląsku
niespecjalnie obchodzimy imieniny, co nie znaczy, że nie lubimy swoich
patronów. To nie jest przypadek, że nasz młodszy syn ma na imię właśnie Jacek -
żona nie zgodziła się na Engelberta po moim dziadku. :)
Nie będę tu
opisywał szczegółowo jego życia. Chcę jednak zwrócić uwagę na kilka aspektów.
Ten Wielki
Ślązak urodził się w Kamieniu Śląskim w rodzinie Odrowążów w XII wieku. Niby bardzo
dawno, w średniowieczu, ale wtedy, podobnie jak dzisiaj, wieszczono, że czasy
są tak straszne, ludzie tak niedobrzy, że to już na pewno schyłek
chrześcijaństwa, które nie ma prawa dłużej się ostać. Studiował w Pradze,
Bolonii i Paryżu (tak wypadało, jeśli pochodziło się z porządnej rodziny). Gdy
w Rzymie spotkał św. Dominika, jego życie odwróciło się do góry nogami. Wstąpił
do właśnie zakładanego zakonu Dominikanów i prawie natychmiast wrócił do
Krakowa, by założyć tu klasztor. Ponadto był inicjatorem powstania klasztorów
Dominikanów w Pradze, Ołomuńcu, Wrocławiu, Gdańsku oraz prowadził misje dalej
na wschód do Kijowa, Rusi, Prus (niektórzy, może zbyt gorliwi, hagiografowie
podawali, że nawet do Szwecji, na Krym i do ... Indii). Jak trzeba było
pojechać na obrady kapituły generalnej zakonu do Paryża - to pojechał. Jak
trzeba było zająć się działalnością duszpasterską w Krakowie - to się zajął.
Jeszcze raz
powtórzę - Ślązak, wykształcony w najlepszych uczelniach ówczesnego świata,
prawdziwy Europejczyk, który bez kompleksów tworzył najnowocześniejsze ośrodki
życia religijnego, ale też kulturalnego i gospodarczego w sobie współczesnych
czasach. Nie zamykał się na świat. Ale ten świat pozyskiwał dla Jezusa.
Druga
postać, także bardzo ważna w moim życiu: współczesny święty - Jan Paweł II. Ktoś,
kto jest już w niebie, a kogo miałem okazję samemu spotkać. Spotkać poprzez
jego działalność publiczną od pierwszego dnia, gdy został papieżem, aż do jego
śmierci. Spotkać przez jego pisma, homilie, poezję.
Miałem też
szczęście i zaszczyt spotkać Jana Pawła II osobiście w krótkim uścisku dłoni
w 2000 roku, gdy w Roku Jubileuszowym byłem na pielgrzymce w Rzymie. To
również był "przypadek", bo w tym dniu mieliśmy rano z Wiecznego
Miasta wyjeżdżać. Nagła zmiana planów pozwoliła uczestniczyć we Mszy Św. odprawianej
przez Papieża, a potem, z grupą ówczesnych katowickich Neoprezbiterów,
czekaliśmy za murami Watykanu na przejazd Ojca Św., który się przy nas
zatrzymał. Nie potrafię wyrazić tego, co wtedy przeżywałem. Pamiętam, że
przypomniała mi się scena z Dziejów Apostolskich:
"Wynoszono też chorych na ulicę i kładziono na łożach i noszach, aby
choć cień przechodzącego Piotra padł na któregoś z nich". Dz
5, 15
Piotr
naszych czasów też emanował niesamowitą charyzmą. Po tym spotkaniu miałem
niesamowite wrażenie, że spotkałem człowieka przesiąkniętego Bogiem, żyjącego w
Bogu i dla Boga.
Jak bardzo
Jana Paweł II wpłynął na losy Polski, całego świata, a przede wszystkim losy
Kościoła, nie trzeba chyba nikogo przekonywać.
Podobnie jak
św. Jacek Odrowąż, Karol Wojtyła był wielkim człowiekiem, który miał
niesamowitą moc i odwagę głoszenia Ewangelii sobie współczesnym, w wielkiej,
niewyobrażalnej skali.
Myśląc o
świętych, mam jednak głębokie przeświadczenie, że obok ludzi wpływających
bardzo dobitnie na losy historii, są też liczne osoby, które żyją pośród nas.
Osoby, które najpewniej nigdy nie będą beatyfikowane i kanonizowane, a jednak
po prostu żyją świętym życiem. Tak, jak każdy, mają też swoje wady i słabości,
ale każdym przeżywanym dniem nie tylko sami idą w stronę nieba, ale jeszcze
pociągają do Boga innych.
Życzę
Szanownym Czytelnikom oraz sobie, byśmy spotykali takich ludzi wokół siebie jak
najwięcej.
Pozdrawiam