Strony

czwartek, 1 listopada 2012

Święci

Zagadnąłem w zeszłym miesiącu redaktorkę gazetki parafialnej:
- Co tam na następny raz?
- Mógłbyś coś napisać o wszystkich świętych?
- O wszystkich to chyba nie dam rady, ale o kilku mogę spróbować.

Gdy się zastanawiam, którzy święci są mi obecnie najbliżsi, to myślę, że mogłaby to być dwójka osób ze zdjęcia, które zrobiłem w maju zeszłego roku.


Dwóch świętych Polaków

Przypadek, że tak udało mi się ich sfotografować, że akurat ten wielki plakat po beatyfikacji Jana Pawła II był zawieszony właśnie w tym miejscu? Być może. Zdarzają mi się od czasu do czasu w życiu takie perełki - staram się je odnajdywać i docenić.

Ten święty za Papieżem to jedyny Polak pośród 140 postaci na kolumnadzie Berniniego na Placu św. Piotra w Rzymie. Może trzeba go trochę przybliżyć:


św. Jacek na Kolumnadzie Berniniego


Oczywiście to św. Jacek Odrowąż.

Św. Jacek jest mi bliski i to z kilku powodów:

  • Jako Ślonzok urodzony w Kamieniu Śląskim jest patronem naszego regionu, naszej małej ojczyzny i naszej archidiecezji.
  • Gdy zostałem nadzwyczajnym szafarzem komunii św., okazało się, że św. Jacek jest naszym patronem i mamy nawet taką specjalną modlitwę za jego wstawiennictwem, którą codziennie odmawiamy.
  • Na Śląsku niespecjalnie obchodzimy imieniny, co nie znaczy, że nie lubimy swoich patronów. To nie jest przypadek, że nasz młodszy syn ma na imię właśnie Jacek - żona nie zgodziła się na Engelberta po moim dziadku. :)
Nie będę tu opisywał szczegółowo jego życia. Chcę jednak zwrócić uwagę na kilka aspektów.

Ten Wielki Ślązak urodził się w Kamieniu Śląskim w rodzinie Odrowążów w XII wieku. Niby bardzo dawno, w średniowieczu, ale wtedy, podobnie jak dzisiaj, wieszczono, że czasy są tak straszne, ludzie tak niedobrzy, że to już na pewno schyłek chrześcijaństwa, które nie ma prawa dłużej się ostać. Studiował w Pradze, Bolonii i Paryżu (tak wypadało, jeśli pochodziło się z porządnej rodziny). Gdy w Rzymie spotkał św. Dominika, jego życie odwróciło się do góry nogami. Wstąpił do właśnie zakładanego zakonu Dominikanów i prawie natychmiast wrócił do Krakowa, by założyć tu klasztor. Ponadto był inicjatorem powstania klasztorów Dominikanów w Pradze, Ołomuńcu, Wrocławiu, Gdańsku oraz prowadził misje dalej na wschód do Kijowa, Rusi, Prus (niektórzy, może zbyt gorliwi, hagiografowie podawali, że nawet do Szwecji, na Krym i do ... Indii). Jak trzeba było pojechać na obrady kapituły generalnej zakonu do Paryża - to pojechał. Jak trzeba było zająć się działalnością duszpasterską w Krakowie - to się zajął.
Jeszcze raz powtórzę - Ślązak, wykształcony w najlepszych uczelniach ówczesnego świata, prawdziwy Europejczyk, który bez kompleksów tworzył najnowocześniejsze ośrodki życia religijnego, ale też kulturalnego i gospodarczego w sobie współczesnych czasach. Nie zamykał się na świat. Ale ten świat pozyskiwał dla Jezusa.

Druga postać, także bardzo ważna w moim życiu: współczesny święty - Jan Paweł II. Ktoś, kto jest już w niebie, a kogo miałem okazję samemu spotkać. Spotkać poprzez jego działalność publiczną od pierwszego dnia, gdy został papieżem, aż do jego śmierci. Spotkać przez jego pisma, homilie, poezję.

Miałem też szczęście i zaszczyt spotkać Jana Pawła II osobiście w krótkim uścisku dłoni w 2000 roku, gdy w Roku Jubileuszowym byłem na pielgrzymce w Rzymie. To również był "przypadek", bo w tym dniu mieliśmy rano z Wiecznego Miasta wyjeżdżać. Nagła zmiana planów pozwoliła uczestniczyć we Mszy Św. odprawianej przez Papieża, a potem, z grupą ówczesnych katowickich Neoprezbiterów, czekaliśmy za murami Watykanu na przejazd Ojca Św., który się przy nas zatrzymał. Nie potrafię wyrazić tego, co wtedy przeżywałem. Pamiętam, że przypomniała mi się scena z Dziejów Apostolskich:
"Wynoszono też chorych na ulicę i kładziono na łożach i noszach, aby choć cień przechodzącego Piotra padł na któregoś z nich". Dz 5, 15
Piotr naszych czasów też emanował niesamowitą charyzmą. Po tym spotkaniu miałem niesamowite wrażenie, że spotkałem człowieka przesiąkniętego Bogiem, żyjącego w Bogu i dla Boga.

Jak bardzo Jana Paweł II wpłynął na losy Polski, całego świata, a przede wszystkim losy Kościoła, nie trzeba chyba nikogo przekonywać.

Podobnie jak św. Jacek Odrowąż, Karol Wojtyła był wielkim człowiekiem, który miał niesamowitą moc i odwagę głoszenia Ewangelii sobie współczesnym, w wielkiej, niewyobrażalnej skali.



Myśląc o świętych, mam jednak głębokie przeświadczenie, że obok ludzi wpływających bardzo dobitnie na losy historii, są też liczne osoby, które żyją pośród nas. Osoby, które najpewniej nigdy nie będą beatyfikowane i kanonizowane, a jednak po prostu żyją świętym życiem. Tak, jak każdy, mają też swoje wady i słabości, ale każdym przeżywanym dniem nie tylko sami idą w stronę nieba, ale jeszcze pociągają do Boga innych.

Życzę Szanownym Czytelnikom oraz sobie, byśmy spotykali takich ludzi wokół siebie jak najwięcej.

Pozdrawiam


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz