Strony

wtorek, 13 listopada 2012

Dyskryminacja katolików

Po spotkaniu z ks. biskupem Kupnym o którym pisałem, chodzi mi po głowie pewna myśl.

W pewnym momencie swojej wypowiedzi, nasz Gość stwierdził, że dziś w naszym kraju często katolicy są w jakiś tam sposób piętnowani, dyskryminowani, wyśmiewani, a przynajmniej nie mają wystarczającej siły przebicia. Użył może innych słów, ale mniej więcej o to chodziło.

Podał taki przykład: Jeśli w pracy koleżanka zwierzy się drugiej, że jest w ciąży i nie wie co zrobić, bo problemów mnóstwo i obie zaczną się zastanawiać nad aborcją, to trzecia nawet jeśli jest katoliczką, to często nie ma odwagi, by się przeciwstawić, by zachęcić do przyjęcia dziecka.
Szczerze mówiąc, jako facetowi, trochę trudno mi się odnieść do takiej sytuacji. Mnie się tam nigdy nikt nie zwierzał, że jest w stanie błogosławionym. Nie jestem jednak pewien, czy faktycznie jest dziś taka duża presja środowiskowa, na zabijanie nienarodzonych dzieci. Oczywiście mam świadomość istnienia wojujących feministek, ale chyba nie jest to zjawisko w swojej skrajności zbyt powszechne.

Czy ktoś z Szanownych Czytelników (a zwłaszcza Czytelniczek) mógłby podzielić się swoimi spostrzeżeniami na ten temat.

Osobiście mogę tylko się pochwalić, a właściwie pochwalić nasze młode mamy, gdyż u mnie w firmie w ostatni weekend dwie koleżanki urodziły swoje dzieci. Gratulacje !!!


I tak się jeszcze zastanawiam dalej: Czy ja jako katolik jestem w naszym kraju dyskryminowany? 

W rodzinie, co oczywiste - nie. Mam szczęście pochodzić z rodziny bardzo religijnej.
W środowisku moich przyjaciół z pewnością - nie. Gdyby mnie jakkolwiek prześladowali pewnie nie byliby moimi przyjaciółmi.
W kontaktach kościelnych, gdzie sporo się obracam - nie. Byłoby to absurdalne.
W pracy - też raczej nie. Tu z jednej strony nie wymachuję sztandarami z krzyżem, ale też nie udaję, że jestem kimś innym i się swojej wiary nie wstydzę. Nie organizuję krucjaty pod hasłem zawieśmy krzyże w naszych biurach, ale za to zdarzyło mi się, będąc na delegacji z koleżanką, pójść wspólnie wieczorem na różaniec, bo był akurat październik.
Czasem może i są jakieś sytuacje, że ktoś trochę mnie traktuje z jakimś dystansem, pobłażaniem czy ironią, ale znając swoją wartość (i swoje słabości też) chyba nie przywiązuję do tego większej wagi.

Mam chyba szczęście obracać się wśród, z grubsza rzecz biorąc, dobrych ludzi.

Czy ktoś z Szanownych Czytelników ma jakieś swoje rozważania na ten temat?

Pozdrawiam

2 komentarze:

  1. Witam trafiłam na tego bloga przypadkiem.Zdecydowanie katolicy w naszym kraju nie są prześladowani.Często się zdarza że w małych społecznościach sami piętnują odmienność religijną(pracuję w bezpośrednim kontakcie z wieloma ludźmi)-ma ona niewielki zasięg ale w lokalnych kręgach może być dokuczliwa.Jeśli zaś chodzi o małą siłę przebicia katolików,biskup z pewnością miał rację-przecież kościół sam propaguje zdanie się na bożą moc,spolegliwość.KK nie uczy wyrażania swojego zdania ale dba by przed nim stały jego nauki.Ja również miałam -dla mnie nieszczęście odebrać katolickie wychowanie więc wiem o czym piszę.Życzę uważnego spojrzenia i wszystkiego dobrego dla całej rodzinki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wypowiedź i za życzenia dla całej mojej rodzinki i sam też życzę dostrzegania wartości różnych życiowych doświadczeń oraz wdzięczności dla rodziców za katolickie wychowanie (kto wie co tam jeszcze w życiu kiedyś człowiekowi zaprocentuje).

      Usuń