Zakończyłem czytanie książki już tydzień temu, nawiasem mówiąc, czekając z Mamą w poradni onkologicznej.
Marcin Gajda. Boskie DNA
Dawno, żadna lektura tak we mnie nie pracowała.
W wielu miejscach mam dokładnie takie same spostrzeżenia, choć chyba specjalnie na głos ich nigdy nie wypowiadałem, a jeśli już to w bardziej oględnej formie. Np. taki cytat:
Tradycyjne myślenie, w którym Bóg interweniuje w świat z zewnątrz, niesie ze sobą wiele logicznych niespójności dotyczących samego Stwórcy, który nie przerywa pasma cierpienia i przemocy, chociaż mógłby to zrobić, i nie wiadomo, czym się kieruje czasem czyniąc dobro, o które prosimy, a czasem nie. Nie wiadomo także, w jaki sposób te boskie interwencje miałyby się dokonywać, jeśli prawa przyrody nie mają być łamane. Mnie osobiście taka teologia już nie przekonuje. Choć nadal się modlę, gdy ktoś mnie poprosi o modlitwę, to jednak zupełnie inaczej rozumiem wewnętrzną dynamikę tego, w czym uczestniczę.
Mnie osobiście taka teologia też już od jakiegoś czasu nie przekonuje, choć nadal się modlę, choćby właśnie za Mamę, ale z zupełnie innym nastawieniem.
Książka, jak kilka innych w przeszłość, jest, jak mi się zdaje, kolejnym kamieniem milowym na drodze przygody mojego nawrócenia.
Jeszcze raz polecam (choć raczej tylko wierzącym i to z dość ugruntowaną formacją)
Idę sobie u nas ulicą Grodzką, która w końcu doczekała się remontu.
Remont ul. Grodzkiej
Jak wiadomo, co zresztą widać na powyższym zdjęciu, ul. Grodzka kończy się, a właściwie zaczyna, naszym kościołem. Wchodzę do kościoła i zastaję taki widok:
Tu też ciężki sprzęt
Gdy spojrzeć do góry, widać pierwsze efekty prac remontowych na suficie.
Naprawianie polichromii
Pamiętam z czasów dzieciństwa, że cały sufit i ściany miały swoje ornamenty i rysunki. Do dziś mi żal, że kiedyś je zamalowano pozostawiając tylko ich fragmenty.
Ale dobrze, niech remonty trwają, by było na drodze równiej i bezpieczniej, a w kościele piękniej.
Wczorajsze popołudnie na Stadionie Śląskim było dla mnie wielkim wydarzeniem.
Stadion Śląski - Memoriał Kamili Skolimowskiej 2024
Nie jestem bywalcem stadionów. Dość powiedzieć, że ostatni raz byłem na San Siro w Mediolanie, w kwietniu. Tylko obiekt zwiedzaliśmy, bo na mecz z AS Romą nie dostaliśmy niestety biletów. Natomiast na Stadionie Śląskim poprzednim razem zasiadałem w... 2007, na niezapomnianym koncercie Genesis.
Memoriał Kamili Skolimowskiej to oczywiście lekkoatletyka. Szczerze mówiąc 2 tygodnie po Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu nie spodziewałem się czegoś specjalnego. Okazuje się, że byłem w dużym błędzie. W Chorzowie obok polskich gwiazd pojawiło się sporo sportowców ze świata i to z czołowych miejsc w swoich dyscyplinach.
Zwykle sport oglądamy z żoną przed telewizorem. Po wejściu na stadion byliśmy nieco zdezorientowani. Nie pomagał fakt, że w naszej części nie było zbyt wyraźnie słychać komentatorów. Ekran na przeciwległej stronie był też dość mały i daleko. Na co tu patrzeć? Ktoś biega, ktoś skacze, ktoś rzuca. Ale po chwili żeśmy się z tym oswoili.
Jednak na żywo, wśród ponad 42 tys. kibiców, oglądanie zmagań sportowców to jest świetna sprawa. Szczególnie, że wyniki przechodziły najśmielsze oczekiwania. Wiele konkurencji kończyło się rekordem meetingu, ktoś tam poprawił swój rekord życiowy lub nawet rekord swojego kraju.
Podczas biegu na 3000 m mężczyzn najpierw myślałem, że spiker po prostu zagrzewa nas do kibicowania. W pewnym jednak momencie zorientowałem się, że tu faktycznie stawką jest rekord świata. Ostatnie okrążenie to już był szał całego stadionu. Faktycznie Jakob Ingebrigtsen wynikiem 7:17.55 o ponad 3 sekundy pobił 28 letni poprzedni rekord.
World rekord na 3000 m Jakob Ingebrigtsen
To było coś! Kto miał w życiu okazję widzieć na własne oczy pobicie rekordu świata?!
Z boku stadionu nie mieliśmy może najlepszych miejsc. Skok wzwyż odbywał się daleko, na drugim końcu. Młot i oszczep leciały w naszym kierunku, ale zawodnicy byli daleko. Przed nami występowali panowie od pchnięcia kulą i zaczęli konkurować skoczkowie o tyczce. Żona miała pełną rację, gdy stwierdziła, że jeśli Armand Duplantis dziś znów pobije rekord świata, to mamy najlepsze miejsca na stadionie.
Gdy pojawiła się ta tablica, wiedzieliśmy, że znów dzieje się historia
I faktycznie, najpierw aż trzech mistrzów osiągnęło pełne 6 m. Na koniec przesympatyczny Szwed za drugim podejściem pobił swój własny rekord skokiem na wysokość 6.26 m. Jest niewiarygodny!
To była końcówka zawodów, a Stadion Śląski odleciał w przestworza.
To mogę jeszcze raz zapytać, kto w jedno popołudnie był świadkiem dwóch rekordów świata?!
W Dniu Niepodległości Ukrainie życzę zwycięstwa, sprawiedliwego pokoju i radości z wolności swojej ojczyzny.
W Muzeum Śląskim
Tego życzę w 913 dniu okrutnej wojny rozpętanej przez Rosję Putina - psychopaty, któremu się wydaje, że może, jak Hitler, napadać na sąsiadów, niszczyć inne narody i krzywdzić własnych obywateli wysyłając ich na front i robiąc im wodę z mózgu kłamliwą propagandą.
W Katedrze w Mediolanie znajduje się bardzo specyficzna rzeźba św. Bartłomieja Apostoła, którą miałem okazję podziwiać w kwietniu.
Św. Bartłomiej Apostoł
Zginął śmiercią męczeńską, obdarty ze skóry. I tak go właśnie wyrzeźbił Marco d'Agrate w 1562 roku. Co by nie powiedzieć, znał się facet na anatomii człowieka.
Bartłomiej zaś znał się na Chrystusie. Jego głosił podobno nawet w Indiach, Arabii i Etiopii - miał rozmach. A zginął w Armenii, gdzie został ukrzyżowany głową w dół i obdarty ze skóry właśnie. Ponad 200 lat później Armenia, jako pierwsze królestwo na świecie przyjęła chrześcijaństwo, jako religię powszechną.
Dziś zaktualizował mi się google i pokazała się informacja, że mogę korzystać z Gemini, czyli jednej z odsłon Sztucznej Inteligencji.
Szczerze mówiąc, choć ostatnio nawet w pracy o wykorzystaniu AI żeśmy dyskutowali, to jakoś sam nie dotknąłem tematu. Ale jak już się pokazało, to wszedłem na to Gemini i - jako, że w tle leciała właśnie któraś symfonia Mozarta - poprosiłem, o krótką notatkę o tym utworze. Muszę powiedzieć, że bardzo pozytywnie się zaskoczyłem. AI faktycznie wypisała kilka ciekawych zdań o kompozytorze i jego dziele.
Po południu zaś, jako, że czytam książkę wrzuciłem Sztucznej Inteligencji zupełnie abstrakcyjne pytanie: Co sądzisz o boskim DNA?
No i tu odpowiedź mnie powaliła. Spodziewałem się raczej jakichś zaprzeczeń, niezrozumienia lub złych skojarzeń, a dostałem nie tylko odwołanie do czytanej właśnie książki, ale bardzo cenne myśli:
Jeśli chcesz zgłębić ten temat, polecam:
Przeczytać książkę Marcina Gajdy "Boskie DNA"
Poszukać informacji na temat różnych interpretacji tego pojęcia
Zastanowić się, jakie pytania budzi w Tobie ta koncepcja
Szczególnie ostatnie zdanie jest poruszające. Niesamowite!
P.S. Jak próbuję powtórzyć to samo zapytanie, nie dostaję już tak mądrej odpowiedzi. Ciekawe
Znowu politycy przerzucają się odpowiedzialnością za kolejną katastrofę ekologiczną w Dzierżnie Dużym, skąd wyciągnięto już grubo ponad 100 ton śniętych ryb.
Różni "specjaliści" i "ekolodzy" wymądrzają się na ten temat.
A ja mieszkam całe życie nad Kłodnicą, która wpływa do Dzierżna i codziennie widzę, co się z tą rzeką wyrabia.
Nie, nie mam możliwości państwa i jego służb, by pobierać próby i określać stan jakości wód rzeki. Nie mam również żadnego wpływu na to, co do niej jest spuszczane wzdłuż jej biegu. Wiem tylko jedno: powyżej kopalni Halemba na oko rzeka przypomina rzekę. Poniżej kopalni Halemba jest to już regularny ściek. Wiem też, bo trochę się znam, że nie jest to wynik odprowadzania kopalnianej solanki. Sól kamienna i inne sole kopalniane są dobrze rozpuszczalne w wodzie i nie powodują wzrostu jej mętności i zawiesiny (czyli tego czy widać jej dno i czy w dnie się coś może osadzać). Wstrętny efekt widoczny gołym okiem już na Halembie jest spowodowany odprowadzaniem przez kopalnię i/lub inne podmioty innych ścieków niż tylko solanka.
W świetle katastrofy w Odrze z poprzednich lat oraz tego, co teraz się dzieje w Dzierżnie Dużym, zerknąłem na portal Głównego Inspektora Ochrony Środowiska, by sprawdzić, czy były lub są zrealizowane kontrole odprowadzanych ścieków z kopalni:
Jak widać, ostatnia kontrola miała miejsce prawie 2 lata temu. Owszem, parametry ścieków zostały przekroczone i kopalnia dostała... pouczenie 🤣
Przez ostatnie 10 lat kontroli było 5, a nie zawsze pobierano próby 🤣
Dałem powyżej uśmieszki, ale to śmiech przez łzy. Z bezsilności.
A o katastrofach ekologicznych będziemy słyszeć co roku, aż się w końcu ktoś nie obudzi.
Mam z jakiegoś powodu sentyment do tego ptaka. Nie wiem, może go zapamiętałem z dzieciństwa z Atlasu ptaków z bibliotczeki mojego Ojca. Z czasów, gdy na Śląsku, tu gdzie mieszkam, nie widywało się innych ptaków niż wróble. I to czarne wróble, bo wtedy w naszym środowisku wróble były czarne, brudne. Dopiero po latach odkryłem, że wróbel bywa bardzo kolorowy.
Wróbel
Lubię ptaki, ale dudka szczególnie. Ostatni raz spotkałem takiego 12 lat temu: klik
Niby żył bardzo dawno temu, ale jakoś tak jest mi bardzo bliski.
Urodził się na naszym Śląsku w 1183 roku.
Kamień Śląski - kaplica w zamku Odrowążów, gdzie się urodził
Zachwycił się św. Dominikiem i jego sposobem na kochanie Boga i ludzi. Podróżował, głosił, zakładał klasztory. Pociągał swoim entuzjazmem. Zmarł i został pochowany w Krakowie, gdzie do dziś u Dominikanów ma w ołtarzu bocznym swój grobowiec.
Kraków - kościół Dominikanów z ołtarzem św. Jacka
Jego kanonizacja w Rzymie w 1574, czyli ponad 300 lat po śmierci była wielkim wydarzeniem. Z tego czasu można podziwiać w paryskim Luwrze ogromny obraz św. Jacka.
Podziwiałem w Luwrze w maju 2023
Jest to też jedyny polski/śląski święty, który ma swoją figurę na Kolumnadzie Berniniego przed Bazyliką św. Piotra w Watykanie, która powstała jeszcze ze 100 lat później.
Na Kolumnadzie Berniniego
A dziś, kolejne niemal 400 lat dalej, św. Jacek ciągle nam patronuje i jest obecny na naszych drogach wiary.
Nie wszyscy to pojmują, lecz tylko ci, którym to jest dane.
Bo są niezdatni do małżeństwa, którzy z łona matki takimi się urodzili;
i są niezdatni do małżeństwa, których ludzie takimi uczynili;
a są także bezżenni, którzy ze względu na królestwo niebieskie sami zostali bezżenni.
Kto może pojąć, niech pojmuje!
Mam wrażenie, że te słowa są dziś szczególnie aktualne i dopiero teraz medycyna, psychologia i socjologia je na nowo odkrywa.
Tak, niektórzy są niezdolni do szczęśliwego małżeństwa, bo takimi się urodzili. Mogą mieć fizyczne lub psychiczne blokady, wady, niepełnosprawności albo i talenty, które im na to nie pozwalają. Inni nie potrafią wyobrazić sobie małżeństwa, bo mają urazy spowodowane przez innych: rodziców, szkołę, środowisko, nawet Kościół. Nie wszystkie traumy, przeżyte podłości, gwałty, pedofilie da się skutecznie z siebie wyrzucić.
Np. Leonardo da Vinci nigdy się nie ożenił
Są też tacy, którzy sami decydują się na celibat z uwagi na kapłaństwo w Kościele zachodnim lub inne zawody lub stany. Jeszcze nie tak dawno nauczycielki były raczej pannami i nikogo to nie dziwiło.
Jeśli dziś ktoś nie rozumie celibatu, to bardzo dobrze. Nie wszystko trzeba rozumieć. Właściwie takim stwierdzeniem Jezus kończy swoją wypowiedź. I to też jest piękne. Tu nie ma urawniłowki. Uzupełniajmy się w różnych stanach i funkcjach naszego życia, a nie narzucajmy każdemu własne przeświadczenia.
Dziś na święto Wniebowzięcia nasz Wikary na kazaniu w pewnym momencie stwierdził, że Maryja była Żoną. Bardzo mi się to spodobało.
Ciągle słyszymy o Maryi, jako Pannie, Dziewicy, Oblubienicy, Matce Bożej i to wszystko prawda. Do tego dochodzi kilkadziesiąt tytułów, które można znaleźć w Litanii Loretańskiej. To też prawda.
Ale tego, że była Żoną dla św. Józefa nie zauważa się zbyt często.
Zaślubiny Maryi i Józefa z kościoła Madeleine w Paryżu
Chyba się nie pomylę, jeśli stwierdzę, że i w Polsce, i na świecie najczęstsze wezwanie pod jakim budowano kościoły to właśnie Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny.
Chyba wszystkie kościoły cysterskie, bardzo dużo katedr, ale również liczne zwykłe parafie czczą Maryję jako tę, która z duszą i ciałem została wzięta do Nieba.
Właśnie się zastanowiłem, gdzie ostatnio byłem w Jej kościele. I tak, oczywiście, miesiąc temu na Krecie w Grecji w niedzielnej Eucharystii uczestniczyliśmy w Katedrze pw. Wniebowzięcia.
2 tygodnie temu wspominałem o mojej wakacyjnej lekturze: klik.
Jednak ją teraz w domu doczytałem.
Matthew Teller. Jerozolima. Nowa biografia starego miasta
Nie, nie zmieniłem negatywnego zdania, które wtedy wypowiedziałem. W kilku kolejnych miejscach Autor tylko moje zastrzeżenia jeszcze bardziej potwierdził.
Z drugiej strony poszerzanie horyzontów polega między innymi na tym, by wsłuchiwać się również w narracje, które są mi raczej obce. Żeby być sprawiedliwym, muszę też stwierdzić, że bardzo dużo nowych rzeczy się o Jerozolimie dowiedziałem.
Na samym zaś końcu dowiedziałem się też kim jest Autor:
Cała ósemka moich prapradziadków przybyła do Wielkiej Brytanii w okresie od 1887 do 1913 roku z ziem polskich i tych części Rosji, które dziś nazywają się Litwą, Białorusią i Ukrainą. Wszyscy ośmioro byli Żydami.
Facet, który rozkminia, jak bardzo Jerozolima nie ma prawa być żydowska, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, deprymuje państwowość narodów, które przez lata funkcjonowały pod okupacją Rosji.
Ok. Koniec końców do lektury ani nie zachęcam, ani jej nie odradzam
Zginął w Auschwitz, oddając życie za p. Franciszka Gajowniczka, gdy na ochotnika zgłosił się do głodowej komory śmierci, gdyż tamten, jak stwierdził, ma żonę i dzieci, do których powinien wrócić.
Zdjęcie Auschwitz z samolotu
Pomimo okrucieństw obozu, potrafił, z Bożą pomocą, ocalić swoje człowieczeństwo, chrześcijaństwo i osiągnąć świętość.
Jeden z sugestywnych obrazów współwięźnia p. Mariana Kołodzieja
A dziś wpadł mi w oczy taki cytat z Maksa:
Dobrze spełniać to, co ode mnie zależy,
a dobrze znosić to, co ode mnie nie zależy
- oto jest cała doskonałość i źródło prawdziwego szczęścia na świecie
I niech ta myśl będzie dziś moją modlitwą zanoszoną do Boga wraz z moim Patronem
Nigdy go osobiście nie poznałem. A jednak był mi kimś bardzo bliskim.
Zdjęcie foto gość
Przez lata czytałem jego felietony w Gościu Niedzielnym, a potem na portalu Wiara. Jego sposób patrzenia na świat, na sprawy wiary, religii, Kościoła, ale też Polski, Śląska, na sprawy obywatelskie i społeczne bardzo mi odpowiadał.
Tak pisał:
"Staram się widzieć wokół siebie dobro. Nawet gdy dolega mi zło, to ważniejsze jest dla mnie ratowanie dobra niż ukaranie zła"
Coraz mniej ludzi wokół, którzy tak myślą. Będzie mi go bardzo brakowało.
Panie Boże przyjmij go do Siebie i obdarz wiecznym szczęściem.
Jeżdża sam już prawie rok, skuli rōbōty. Ale jõ wōm gōdōm jõ sie sam czuja, jak w dōma, jak u nōs na Ślōnsku.
Dziś bōł ciynźki dziyń. Prawie tak, jak bych fedrowōł na grōbie. Ale po robocie idzie się iś na przechadzka.
Ôbōczcie, jake ôni sam majōm piykne familōki.
Cołko ulica wyglōndo jak u nōs na Wiyrku abo we Bielszowicach.
Majōm tyż tak gryfne place, chōby na Nikiszu.
Na nich tyż postawiyli się chlywiki, coby jako gōwiydź chōwać.
Sami powiydzcie, czy te glajzy niy wyglōndajōm, jak kōle werku na Kafauzie?
Dyć to je ta samo lajera: bogaty przemysłowiec postawiōł się fabryka, ale poradziōł tyż zadbać ô swojich ludzi. Toż im wybudōwōł familoki, lazaryt, szkoła, Kościół i wszyjsko, co trza, tyż bidul i babiniec:
Ale weźcie sie forsztelujcie, że i dzisiej, jak u nōs z NOSPRym, piyknie poradzōm coś nowego postawić:
No i nowszo historia majōm, trocha podano na naszego Wujka. Dziynka Bogu sam żōdyn niy zginął.
Coraz bardziej się przekonuję, że chrześcijaństwo broniące... chrześcijaństwa, wartości, swoich praw jest zwyczajnie słabe.
Chrześcijaństwo ma sens tylko wtedy, gdy głosimy Dobrą Nowinę. I to głosimy ją między sobą, ale też przede wszystkim światu.
Tak, również temu światu, który nas prześladuje, który nas wyśmiewa, który chce nas wypchnąć z miejsc publicznych, który odbiera nam należne prawa.
Warto patrzeć w to, co ważne. Mediolan - kwiecień 2024
Gdyby św. Piotr po wyjściu z Wieczernika bronił Jezusa, że Żydzi nie powinni Go byli wydać Rzymianom i odwoływał się do prawa wykazując, że Piłat nie miał dowodów skazujących, prawdopodobnie o chrześcijaństwie nigdy byśmy się w ogóle nie dowiedzieli. A on mówił:
A my jesteśmy świadkami wszystkiego, co zdziałał w ziemi żydowskiej i w Jeruzalem. Jego to zabili, zawiesiwszy na drzewie. Bóg wskrzesił Go trzeciego dnia i pozwolił Mu ukazać się nie całemu ludowi, ale nam, wybranym uprzednio przez Boga na świadków, którzyśmy z Nim jedli i pili po Jego zmartwychwstaniu. On nam rozkazał ogłosić ludowi i dać świadectwo, że Bóg ustanowił Go sędzią żywych i umarłych. Wszyscy prorocy świadczą o tym, że każdy, kto w Niego wierzy, przez Jego imię otrzymuje odpuszczenie grzechów.
Gdyby św. Paweł po nawróceniu walczył, jak wcześniej z chrześcijanami, teraz z Żydami, nic by z tego nam - poganom nie przyszło. W zamian głosił:
Chociaż nie znaleźli w Nim żadnej winy zasługującej na śmierć, zażądali od Piłata, aby Go stracił. Gdy wykonali wszystko, co było o Nim napisane, zdjęli Go z krzyża i złożyli w grobie. Ale Bóg wskrzesił Go z martwych, a On ukazywał się przez wiele dni tym, którzy z Nim razem poszli z Galilei do Jeruzalem, a teraz dają świadectwo o Nim przed ludem. My właśnie głosimy wam Dobrą Nowinę o obietnicy danej ojcom: że Bóg spełnił ją wobec nas jako ich dzieci, wskrzesiwszy Jezusa.
Ludzie! Mamy do opowiedzenia najważniejszą historię świata:
że Bóg nas kocha i chce dla nas szczęścia i wolności,
że Jezus zwyciężył śmierć,
że wszystko dostajemy za darmo - wystarczy przyjąć,
a rozmieniamy się na drobne, walcząc o rzeczy zupełnie nieistotne.
Kiedy ludzie z tłumu zauważyli, że na brzegu jeziora nie ma Jezusa ani Jego uczniów, wsiedli do łodzi, dotarli do Kafarnaum i tam szukali Jezusa. Gdy zaś odnaleźli Go na przeciwległym brzegu, rzekli do Niego: «Rabbi, kiedy tu przybyłeś?»
Wieczorny widok na Jezioro Genezaret z Kafarnaum
Ludzie szukali Jezusa, bo rozmnożył chleb, bo mogli się najeść do syta i to bez pracy, bez wysiłku, za darmo.
Od dłuższego czasu brzmi mi w uszach wypowiedź pewnego księdza, który pytał, czy dziś w bogatych państwach Zachodu, do których Polska też się zalicza, gdzie ludzie nie znają głodu, żyją dostatnio, w luksusach, Kościół ma jeszcze coś do zaoferowania?
Od czasów Chrystusa, jeszcze do niedawna, gdy ludzie cierpieli (z drobnymi wyjątkami) fizyczną biedę, Kościół obiecywał, choćby po śmierci, ale jednak, jakąś sprawiedliwość, wynagrodzenie za pokorne pełnienie dobra (i karę dla uciskających), ucztę niebieską, by w końcu można się było do woli najeść i w końcu wieczne szczęście po życiu "na tym łez padole".
Dziś tu, gdzie żyjemy, nikt nie potrzebuje obiecanego nieba. Sprawiedliwości chcemy już tu teraz - sporo jej daje demokracja. Ucztujemy sobie niemal codziennie, gotując w domu wg setek poradników kulinarnych i mając dostęp do wszelkich produktów świata lub wychodząc na bardziej lub mniej elegancką kolację do restauracji. Szczęście? Przecież jest na wyciągnięcie ręki. Wystarczy pojechać na egzotyczne wczasy. Kupić dobry samochód. Zobaczyć serial i wczuć się w jego bohaterów. Pięknie się ubrać. Zrobić makijaż. Wyrzeźbić ciało na siłowni.
Czy jednak mimo wszystko czegoś nam ciągle nie brakuje?
Oferta Jezusa jest ciągle aktualna:
Ja jestem chlebem życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie.
Jeśli o Jerozolimie pisze ateista, antysemita, a na dodatek osoba promująca współczesne wzorce poprawności politycznej, to nic dobrego z tego wyjść nie może.
Nie mam nic przeciw ataeistom, ale czy Jerozolimę da się zrozumieć bez wiary w Boga? Jakiejkolwiek religii?
Czy o Jerozolimie może obiektywnie opowiadać ktoś, kto twierdzi, że jest ona okupowana przez Izrael?
Czy skądinąd inteligenty dziennikarz nie potrafi zauważyć swojej śmieszności, gdy twierdzi, że muzułmanka sprzed 1200 lat była "protofeministką"?
Tak, trochę o Jerozolimie różnych ciekawostek się dowiedziałem. I to czasem z zaskakujących punktów widzenia. Szkoda jednak, że Autor nie potrafił się wzbić ponad swoje uprzedzenia, zapatrywania polityczne i negowanie historycznych oczywistości.