Strony

poniedziałek, 26 sierpnia 2024

Na Stadionie Śląskim

Wczorajsze popołudnie na Stadionie Śląskim było dla mnie wielkim wydarzeniem. 

Stadion Śląski - Memoriał Kamili Skolimowskiej 2024

Nie jestem bywalcem stadionów. Dość powiedzieć, że ostatni raz byłem na San Siro w Mediolanie, w kwietniu. Tylko obiekt zwiedzaliśmy, bo na mecz z AS Romą nie dostaliśmy niestety biletów. Natomiast na Stadionie Śląskim poprzednim razem zasiadałem w... 2007, na niezapomnianym koncercie Genesis

Memoriał Kamili Skolimowskiej to oczywiście lekkoatletyka. Szczerze mówiąc 2 tygodnie po Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu nie spodziewałem się czegoś specjalnego. Okazuje się, że byłem w dużym błędzie. W Chorzowie obok polskich gwiazd pojawiło się sporo sportowców ze świata i to z czołowych miejsc w swoich dyscyplinach.

Zwykle sport oglądamy z żoną przed telewizorem. Po wejściu na stadion byliśmy nieco zdezorientowani. Nie pomagał fakt, że w naszej części nie było zbyt wyraźnie słychać komentatorów.  Ekran na przeciwległej stronie był też dość mały i daleko. Na co tu patrzeć? Ktoś biega, ktoś skacze, ktoś rzuca. Ale po chwili żeśmy się z tym oswoili.

Jednak na żywo, wśród ponad 42 tys. kibiców,  oglądanie zmagań sportowców to jest świetna sprawa. Szczególnie, że wyniki przechodziły najśmielsze oczekiwania. Wiele konkurencji kończyło się rekordem meetingu, ktoś tam poprawił swój rekord życiowy lub nawet rekord swojego kraju.

Podczas biegu na 3000 m mężczyzn najpierw myślałem, że spiker po prostu zagrzewa nas do kibicowania. W pewnym jednak momencie zorientowałem się, że tu faktycznie stawką jest rekord świata. Ostatnie okrążenie to już był szał całego stadionu. Faktycznie Jakob Ingebrigtsen wynikiem 7:17.55 o ponad 3 sekundy pobił 28 letni poprzedni rekord.

World rekord na 3000 m Jakob Ingebrigtsen

To było coś! Kto miał w życiu okazję widzieć na własne oczy pobicie rekordu świata?!

Z boku stadionu nie mieliśmy może najlepszych miejsc. Skok wzwyż odbywał się daleko, na drugim końcu. Młot i oszczep leciały w naszym kierunku, ale zawodnicy byli daleko. Przed nami występowali panowie od pchnięcia kulą i zaczęli konkurować skoczkowie o tyczce. Żona miała pełną rację, gdy stwierdziła, że jeśli Armand Duplantis dziś znów pobije rekord świata, to mamy najlepsze miejsca na stadionie.

Gdy pojawiła się ta tablica, wiedzieliśmy, że znów dzieje się historia

I faktycznie, najpierw aż trzech mistrzów osiągnęło pełne 6 m. Na koniec przesympatyczny Szwed za drugim podejściem pobił swój własny rekord skokiem na wysokość 6.26 m. Jest niewiarygodny!

To była końcówka zawodów, a Stadion Śląski odleciał w przestworza.





To mogę jeszcze raz zapytać, kto w jedno popołudnie był świadkiem dwóch rekordów świata?!

Ależ się cieszę, że mogłem tam być











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz