Nie chcę tutaj wdawać się w politykę, tym bardziej, że ostatnimi dniami nie jestem zbyt na bieżąco z wydarzeniami w naszym kraju. Mimo to jakieś podstawowe informacje do mnie docierały. Nasunęło mi się w związku z tym kilka pytań, które mnie nurtują. Może ktoś z Szanownych Czytelników się orientuje, jak sprawa wygląda.
Cały tydzień trwał protest "Solidarności" w sprawie referendum emerytalnego.
Kto takie imprezy finansuje?
Czy uczestnicy protestu mieli w tym czasie urlopy wypoczynkowe, czy byli po prostu w pracy, choć swojej pracy w tym czasie nie wykonywali?
Ja pracuję w prywatnej firmie i jeśli mam ochotę wziąć udział w jakimś wydarzeniu publicznym przed godz. 17.00, to muszę po prostu wziąć urlop.
I z drugiej strony. Oczywiście nie podoba mi się pomysł, by wiek emerytalny podnosić. Chciałbym by nasi rządzący znajdowali inne metody zaoszczędzenia pieniędzy na nasze emerytury. Chciałbym by młodzi ludzie mieli więcej dzieci. Tyle, że jestem przeciwnikiem tzw. "polityki prorodzinnej" w rozumieniu, by znów rozdawać kolejne przywileje w tej czy innej formie. Jestem za to za obniżaniem kosztów pracy, co można zrobić poprzez "odchudzanie" państwa, poprzez zmniejszanie biurokracji, poprzez upraszczanie prawa.
Moja mama w czasach, gdy wychowywała mnie i brata, zrezygnowała z pracy zawodowej. I bardzo jej za to dziękuję. Żyliśmy skromniej, ale lepiej. A było to w czasach ekonomicznie absurdalnych - w socjalizmie.
Niestety dziś po ponad 20 latach kapitalizmu odnoszę wrażenie, że osiągnęliśmy stopień socjalizmu tak samo absurdalny.
Pracując z pracy swoich rąk (a w moim przypadku z pracy umysłu) rozumiem, że muszę poza swoją rodziną też utrzymywać ze swoich podatków państwo, szkolnictwo, szpitalnictwo, policję, wojsko, samorząd lokalny, sądownictwo, itp.
Ale powoli nie daję już rady utrzymywać państwa, które marnuje moje pieniądze, coraz większego sztabu urzędników wszelkiego szczebla, wszelkich "niezbędnych" tajnych służb, których ilości nawet nie umiem wyliczyć, a którzy przez pomyłkę w adresie mogą mnie sponiewierać. Nie potrafię już unieść finansowania sądów, w których rozprawy trwają latami. Nie chcę finansować partii politycznych i związków zawodowych. Chcę wspierać finansowo mój Kościół, ale niekoniecznie za pośrednictwem państwa, bo wiem, że z każdej wpłaconej na ten czy inny cel złotówki, to państwo weźmie sobie pewnie z 50gr. dla siebie.
Dobrze, że Sejm nie zdecydował się na ogłoszenie referendum emerytalnego. Przecież to znowu kolejna, jak najbardziej demokratyczna impreza, tyle, że znowu za moje pieniądze. A przecież odpowiedź jest oczywista i można ją uzyskać bez tychże kosztów.
Zmęczony po całym tygodniu ciężkiej pracy
Pozdrawiam