Dziś wybraliśmy się śladami św. Pawła.
Jak wiadomo, św. Paweł rozpoczął swoją wizytę na Malcie od katastrofy statku, którym podróżował.
My, wzorem Apostoła Narodów, naszą dzisiejszą eskapadę też rozpoczęliśmy katastrofą. Spóźniliśmy się na autobus, gdyż... przyjechał niespodziewanie punktualnie. Poszliśmy więc na drugi przystanek, gdzie autobusy jeżdżą co pół godziny i spędziliśmy na nim... pełną godzinę.
Godzina na przystanku |
Można ewentualnie iść dalej pieszo ok. 1 km, ale droga jest wąska, kręta i przez to niebezpieczna.
Niebezpiecznie, szczególnie dla pieszych |
Umęczeni słońcem i bezsensownym wyczekiwaniem, wsiedliśmy w końcu do busa, by dojechać na przesiadkę do Mosta. Znów czekamy. Przyjeżdżają wszelkie możliwe numery, z wyjątkiem naszego. W końcu jest: 186. Machamy (bo tu tak trzeba, to już wiemy). Widzi nas... i nie zatrzymał się. Pojechał dalej. Wkurzyliśmy się nie na żarty.
Po kolejnych może 10 min. przyjechał jeszcze jeden 186 i wsiadła Ela, a ja za nią. Przy kasowaniu biletu, kierowca dał mi kilka euro i poprosił, bym mu kupił coś w barze przy przystanku. Ku przerażeniu żony, wysiadłem, podbiegłem do baru i próbowałem powtórzyć wyrażenie szofera. Po drobnych perturbacjach okazało się, że chodzi o jakiś napój. Kupiłem, a kierowca na mnie poczekał. Widać, chciało mu się pić.
Tym sposobem, po 2,5h podróży, przebyliśmy odległość ok. 10km, by znaleźć się w Rabacie i Mdinie.
Jednym z celów była dziś Grota św. Pawła, gdzie podobno przebywał, po jego maltańskiej katastrofie.
Grota św. Pawła w Rabacie |
C.d.n
Pozdrawiamy z Malty