Strony

czwartek, 13 sierpnia 2015

O ekoencyklice krytycznie

Kilka dni temu chwaliłem encyklikę papieża Franciszka:





Dziś pozwolę sobie na kilka krytycznych komentarzy.

Znalazłem tam kilka zdań, z którymi nie do końca potrafię się zgodzić, a przynajmniej może warto z nimi podyskutować.

Istnieje bardzo solidny konsensus naukowy wskazujący, że mamy do czynienia z niepokojącym ociepleniem systemu klimatycznego. Temu globalnemu ociepleniu w minionych dekadach towarzyszy stały wzrost poziomu morza ...

Ciągle mam wrażenie, że ten "solidny konsensus" przynajmniej w kontekście wpływu człowieka na zmiany klimatyczne jest niestety podszyty często nie tyle naukowością, co głęboko zakorzenioną ideologią. Ciągle też od lat czekam na fakty, które pokażą gdzie i o ile podniósł się poziom mórz.

Daleko dalej w dokumencie są trochę potwierdzone moje wątpliwości:

Czasami nie ujawnia się wszystkich dostępnych informacji, selekcjonując je według własnych interesów, czy to politycznych, czy to ekonomicznych, czy to ideologicznych.

I działa to niestety w obie strony. Badania naukowe w dzisiejszym świecie (nie tylko w zakresie ekologii) stały się często dalekie od obiektywizmu. Bo albo władza patrzy na ręce, albo ktoś finansuje badania i chce wynik, który pokazuje wyższość margaryny nad masłem lub na odwrót, albo wszyscy są zanurzeni w gęstym sosie ideologii, a wtedy o świeże spojrzenie raczej trudno.

Może i nie jest to fragment merytoryczny, ale bardzo zdziwiło mnie zdanie, tu wyrwane z kontekstu:

Także i w tym przypadku nieszczęścia chodzą parami.

Tego typu zdania mogą być powszechne w prasowych felietonach czy na blogu, ale w dokumencie rangi encykliki ..., no nie wiem.

Wiele też jest kwestii chyba zbyt szczegółowych. Encyklika powinna pokazywać problemy, zagadnienia, wskazywać próby rozwiązań, a nie koniecznie wdawać się w bieżące spory, jak np. w poniższym zdaniu:

Ocalenie banków za wszelką cenę, kosztem społeczeństwa, bez determinacji, by dokonać rewizji i przekształcenia całego systemu, potwierdza absolutne panowanie takich systemów finansowych, które nie mają przyszłości i zdolne są jedynie generować nowe kryzysy po długim, kosztownym i pozornym leczeniu.

Ja się z powyższym zdaniem i wielu innymi podobnymi zgadzam. Zastanawiam się tylko czy to dobre miejsce i czas, by wskazywać zbyt dużo detali.

Niektóre zaś zdania brzmią jak manifesty zielonych (nawet przechodząc w barwy czerwonawe):

... wszyscy uważają się za wolnych, dopóki zachowują rzekomą wolność konsumowania. Natomiast rzeczywiście wolnymi są ci, którzy należą do mniejszości posiadającej władzę ekonomiczną i finansową.

O wolności w wymiarze wiary nie ma w tym akurat miejscu ani słowa. Może źle zrozumiałem kontekst, a może faktycznie ktoś się tu nieco zagalopował? 

A potem za chwilę, mam wrażenie, że kolejne akapity pisała zupełnie inna ręka: o Eucharystii o sakramentach, o duchowym przeżywaniu istnienia we wszechświecie ...



Encyklika jest moim zdaniem bardzo nierówna. Widać, że poszczególne rozdziały przygotowywały różne zespoły: naukowcy, ideolodzy, zieloni, teolodzy, filozofowie i kto tam jeszcze. Zabrakło jakby ręki, która całość ułoży w spójny dokument.



Żeby zaś nie było dziś tylko i wyłącznie krytycznie, to na koniec proponuję jeszcze fragment, jeden z moich ulubionych:

Można mieć niewiele, a żyć intensywnie, zwłaszcza gdy jesteśmy w stanie odkryć inne przyjemności i odnajdywać satysfakcję w braterskich spotkaniach, usługiwaniu, w realizowaniu swoich charyzmatów, w muzyce i sztuce, w kontakcie z naturą, w modlitwie.



Żyjmy intensywnie!

Pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz