Strony

piątek, 16 listopada 2018

Basia z niespodziankami

Pierwsza niespodzianka jest taka, że na wczorajszym koncercie byłem... z żoną. 

Zwykle na różnego rodzaju koncerty chodzę sam. Jednak to właśnie moja Ela od wielu, wielu lat lubi muzykę tworzoną przez Basię Trzetrzelewską. Nie zastanawiałem się więc wcale i na wczorajszy koncert we Wrocławiu kopiłem dwa bilety.

Basia ze swoimi rewelacyjnymi muzykami

Plan był taki: z pracy wychodzę o 15.00, jak najszybciej zabieram żonę z domu, jedziemy do Wrocławia, zostawiamy auto w miejscu noclegu, podjeżdżamy tramwajem do Hali Stulecia, jemy obiad, wchodzimy na koncert o 19.00.

I w sumie wszystko się udało do momentu, gdy wjechaliśmy we Wrocław. Na jakichś światłach utknęliśmy na dobre 30 minut. W pewnym momencie zdecydowaliśmy, że już nie ma co jechać na nocleg, trzeba kierować się prosto na Halę Stulecia. W końcu dojechaliśmy jakieś 45 minut przed koncertem. Halę obeszliśmy dookoła - nie dało się wejść. Ela dobrze poradziła, by sprawdzić jeszcze raz na bilecie. Okazało się, że koncert jest obok - w sali audytoryjnej WCK. No to druga niespodzianka - bo miałem nadzieję zobaczyć słynną Halę Ludową i niestety nic z tego.

Trzecia niespodzianka polegała po prostu na tym, że na koncert wchodziliśmy głodni. Niestety było już mało czasu, a stoliki w restauracji WCK wszystkie były zajęte.

Całe szczęście nie doświadczyliśmy niespodzianki, jak para przed nami, gdy ich bilety przy wejściu nie chciały się zeskanować i zostali zawróceni do wyjaśnienia sprawy. 

Niestety, zaraz za kontrolą biletów przyczepił się do mnie młody człowiek z głupią prośbą: "Proszę pokazać zawartość torby." W torbie miałem aparat, z którym nie zostałem wpuszczony na salę.


Jednak największą niespodzianką był fakt, że koncert Basi był świetny.

Zdjęcie z komórki :(

Mnie najbardziej podobało się wykonanie utworu: How dare you talk to me like that



Pozdrawiam




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz