Czasem tak w życiu bywa.
To miał być koncert życia dla mojej żony, ale niestety się rozchorowała i nie mogliśmy do Krakowa wczoraj pojechać.
Do ostatnich dni miałem nadzieję, że jednak jej przejdzie i się wybierzemy. Niestety tak się nie stało. Za późno też zacząłem się rozglądać nad zbyciem biletów.
Tak więc bilety się zmarnowały, pieniądze (nie małe) się zmarnowały.
A jednak nie zamieniłbym wczorajszego dnia na żaden inny. Po prostu trwałem przy mojej kochanej żonie, gdy cierpiała.
Jeśli ktoś może, proszę o "zdrowaśkę" o powrót do zdrowia.
Pozdrawiam
Pozdrowienia dla Eli
OdpowiedzUsuńDzięki!
Usuń