Nie do końca wiem o co chodzi, ale dziś koło południa spotkałem kilka dziwnych samochodów, które jechały S7 w stronę Krakowa, gdy dojeżdżałem do Kielc.
Moja wyścigówa na pit-stopie w czasie pamiętnego rajdu na Chorwacji :)
Godzinkę temu wracając do domu, na A4, tym razem jechaliśmy w tym samym kierunku. Jedna rajdówa nawet mnie wyprzedziła - uprzejmie ją przepuściłem, a co!
Na wiaduktach, poboczach, zjazdach i gdzie bądź tłumy gapiów. To sam też się poczułem jak rajdowiec. Tyle, że ja dziś zamiast 3000 mil zrobiłem 333 km.
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz