Strony

czwartek, 18 lipca 2024

Santorini à rebours

Nawet nie wiecie, jak bardzo się cieszę, że byliśmy na Santorini.

Kilka ładnych zdjęć zrobiłem. Mam nadzieję, że się podobają: https://www.instagram.com/p/C9hPf55NnZt/?igsh=MTJ3b2Z0YXdlZjF6OA==

Ale to się mogło nie udać 🫣

Gdy w końcu po ponad 7h podróży znaleźliśmy się w legendarnej miejscowości Oia, zastaliśmy taką sytuację:

Tłum ludzi

Podobno na Santorini mieszka 15 tys. osób, a odwiedza to miejsce 1,5 mln turystów. Tylko dlaczego oni wszyscy przyjechali w tym samym dniu, co my?


Pani Przewodnik już w autokarze opowiadała, że będzie dużo ludzi i powinniśmy sprawnie oglądać, najpierw lewą stronę, potem prawą, schodząc w boczne uliczki i im niżej zejdziemy po schodkach, tym lepsze będą widoki.

Na miejscu okazało się, że to czysta teoria. Zanim dotarliśmy na plac ze świątynią, gdzie zaczyna się zwiedzanie, upłynęło tyle czasu, że do odjazdu busa została nam 1h.


Zejście w bok było niemożliwe z powodu tłumu. Poszliśmy więc prosto, aż nieco się rozluźniło i dopiero tam znalazłem jakieś schodki i kręte uliczki w dół, zupełnie bez pomysłu, co zastanę. To był strzał w dziesiątkę. Tam znalazłem zapierające dech w piersiach widoki, nad którymi nie miałem nawet możliwości się zatrzymać i zachwycić, bo czas gonił.


By zdążyć na bus, po 45 min. byliśmy z powrotem pod cerkwią z powyższego zdjęcia. 


Gdzie jest ten pocztówkowy widok z trzema niebieskimi kopułami, nie mam pojęcia. Jaki ogrom piękna był gdzieś w zasięgu ręki, ale dla nas nieosiągalny, nie wiem. Ile detali, portyków, ornamentów nie zauważyliśmy, nawet nie chcę sobie wyobrażać. Pewnie w normalnych warunkach mógłbym się tam włóczyć z aparatem całymi godzinami.


Nie ma jednak co narzekać. Cośmy widzieli i co sfotografowałem, nikt nam już nie odbierze. O mały włos mogło i to się nie udać.



Pozdrowienia z Krety








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz