Wczoraj, wracając z Raciborza, zakończyłem słuchanie Trylogii Husyckiej Andrzeja Sapkowskiego.
Ten ostatni dobrze mi się zgrał z czytaną równolegle przeze mnie, a często cytowaną przez niego Boską komedią Dantego. Różnica między nami jest tylko taka, że on - głupek cytował w oryginale, a ja muszę czytać w wersji polskiej - przez co uboższej.
Wielką wartością dla mnie były też miejsca akcji - u nas na Śląsku. Jak to dobrze móc spojrzeć na współczesną mapę i podążać śladami bohaterów. Albo przejeżdżając przez miasta i miasteczka przypomnieć sobie, że oni też tu byli.
Człowiek w trzeciej dekadzie XXI wieku uświadamia sobie, że z fantastycznej powieści więcej dowiaduje się o historii Śląska (a mówimy tylko o dziesięciu latach XV w.) niż z całej edukacji w polskiej szkole.
Dla mnie, człowieka wierzącego, nie bez znaczenia miało też ukazanie oczami Autora kwestii religijnych i to w najpodlejszym przejawie, bo wojen religijnych. Ile w tym wiary, a ile polityki, ile mordu i okrucieństwa, ile złodziejstwa i pazerności? Czy największe zbrodnie można owinąć sztandarem Boga i mamić siebie i innych, że to dla Niego? Nie ma chyba bardziej diabelskiej postawy.
Wspaniałe powieści - zachęcam do czytania lub słuchania
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz