Taka mnie myśl dziś naszła, słuchając Ewangelii:
Jestem zwykłym człowiekiem. W domu mężem i ojcem. W pracy inżynierem, a nawet obecnie dyrektorem. Poza tym jestem sąsiadem, kolegą, krewnym i kim tam jeszcze dla różnych osób. I wszyscy ludzie, którzy mnie znają wiedzą, że mam różne wady, słabości, grzechy. Komuś ubliżyłem, kogoś skrzywdziłem, ktoś ma poważne powody, by mnie nie lubić.
I potem ci ludzie mogą mnie spotkać w kościele, gdy jako Szafarz rozdaję Komunię Świętą.
zdj. z roku 2013 |
Mają wtedy pełne prawo powiedzieć, jak dobry przecież, bo zapraszający do swojego domu Pana Jezusa, faryzeusz z dzisiejszej Ewangelii:
Gdyby On był prorokiem, wiedziałby, co to za jeden i jaki to jest ten mężczyzna, który się Go dotyka, że jest grzesznikiem.
Mało tego. Ja sam wiem, że jestem grzesznikiem. I mimo tego "się Go dotykam".
Nie przejmuję się tym jednak zbytnio, bo staram się mieć świadomość, że odpuszczone są mi liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowałem. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje.
Mam też nadzieję, że na końcu mojego życia usłyszę od Pana te same słowa, co kobieta 2000 lat temu: Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju. I wtedy zacznie się Niebo.
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz