Wracając w zeszłym tygodniu z Warszawy, spotkałem w przedziale pociągu dwóch niesamowitych gości, którzy całą drogą żywo ze sobą dyskutowali.
Plac Piłsudskiego w Warszawie |
Nie potrafię powtórzyć ich specjalizacji, ale byli naukowcami z uniwersytetu badającymi literaturę, kulturę, politykę i przemiany społeczne zachodzące w Polsce.
Jedna z tez, jaką postawili brzmi mniej więcej tak:
Istnieją w Polsce współczesnej silne tendencje, ostatnio dodatkowo wzmacniane, związane z naszym Mesjanizmem, z traktowaniem Polaków, jako "Narodu Wybranego", co ostatecznie prowadzi do romantycznego modelu Polski, która doprowadza do samoofiarowania się na ołtarzu świata.
Generalnie zgodziłem się z tym spostrzeżeniem, dodając od siebie, że nurt taki jest silnie destrukcyjny i prowadzi praktycznie do samobójstwa państwa i/lub narodu.
Zamiast się brać do solidnej roboty i szukać rozwiązań na przyszłość:
- wewnętrznie z roku na rok i z miesiąca na miesiąc coraz bardziej się dzielimy na dwa wrogie obozy (w tym wykorzystując do tego celu tragedię smoleńską)
- poróżniliśmy się z Unią Europejską i intensywnie pracujemy nad jej rozbiciem, osłabieniem i w konsekwencji nad polexitem
- zrażamy do siebie naszych niedawnych sojuszników i partnerów np. zrywając negocjacje ws. Caracali, przejmując i upaństwawiając zakłady przemysłowe
- rozdrapujemy, wydawało się, zabliźnione rany z Niemcami, wyciągając problem reparacji wojennych
- niby wymachujemy szabelką przeciw Rosji, robimy to jednak w taki sposób, że chyba już nikt na wschodzie nie traktuje nas poważnie
- właśnie zrażamy do siebie Panią Ambasador niby największego naszego sojusznika - USA
- wszystkich chcemy pouczać, choć delikatnie rzecz ujmując, raczej dobrym przykładem nie świecimy
Moim zdaniem samobójstwo nie ma w sobie nic romantycznego i będzie zgubne dla nas wszystkich.
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz