Strony

środa, 20 grudnia 2017

Polska w Europie (Wschodniej)

Polska geograficznie leży od zawsze w Europie.

Granica polityczna zaś pomiędzy Europą a Azją albo lepiej pomiędzy Europą Zachodnią a Wschodnią przebiegała w dziejach w różnych lokalizacjach. Przez niemal pół mojego życia była ona tożsama z "żelazną kurtyną". Gdy tę barierę w 1989 roku udało nam się pokonać, wydawało mi się, że po prostu wracamy do tej części Europy, którą współtworzyliśmy od roku 966.




Dziś dociera do mnie myśl, że to, co wydawało mi się dotychczas niewiarygodne, staje się na naszych oczach faktem. Jest taka (i jak się okazuje wcale nie marginalna) część Polski, która mentalnie, kulturowo i politycznie wybiera Azję lub Europę Wschodnią.

Tak, to prawda, ta mityczna, idealna Zachodnia Europa z czasów, gdy u nas był PRL, po jej otwarciu, okazała się pełna wad i czasem nawet sporych błędów. Opiera się ona jednak na pewnych podstawowych założeniach, które pozwoliły jej trwać w pokoju, rozwijać się gospodarczo i budować demokratyczny ład w swoich społeczeństwach.
Jedną z tych idei jest wiara, że praworządność jest lepsza niż bezprawie, że wobec prawa wszyscy są równi. To, że ktoś wygrał demokratyczne wybory, nie oznacza, że może przewrócić cały dotychczasowy ład prawny do góry nogami i de facto zlikwidować Trybunał Konstytucyjny, podporządkować sobie Sąd Najwyższy, decydować o sądach powszechnych, ręcznie sterować prokuraturą. W tle jest pospieszne, bezdyskusyjne, bezrefleksyjne, uchwalanie ustaw kluczowych dla funkcjonowania państwa, z nocnym ich podpisywaniem przez Prezydenta, który - przypomnijmy - przysięgał strzec wierności Konstytucji. Przecież takie działania są standardami w krajach dyktatorskich i nie trzeba się dziwić, że organy Unii Europejskiej są nimi poważnie zaniepokojone.

Niestety, władze Rzeczpospolitej Polskiej na wcześniejsze ostrzeżenia Parlamentu czy Komisji Europejskiej miały zawsze jedną odpowiedź: u nas się nic złego nie dzieje, to jest problem polityczny, bo nas ktoś tam w Europie nie lubi. Można odnieść wrażenie, że dyskusji czy tłumaczenia przy stole obrad, by bronić polskich racji nasi politycy w ogóle nie podjęli. My wiemy lepiej i koniec (to jest jeden z elementów wschodniej mentalności). Podobnie polskie władze potraktowały inne międzynarodowe instytucje, jak Komisję Wenecką, Komisarza Praw Człowieka Rady Europejskiej, Komitet Praw Człowieka ONZ, Amnesty International, itp.

Doczekaliśmy się więc w dniu dzisiejszym rzeczy bezprecedensowej, która nie miała miejsca jeszcze nigdy w historii Unii Europejskiej - uruchomiono Art. 7 Traktatu UE.

To jest wielki wstyd dla nas wszystkich.

Aha i proszę mnie nie uspokajać, że nic się nie stanie, bo przecież Węgry nam pomogą. Przy całkowitej niemocy naszej dyplomacji oraz różnych innych uwarunkowaniach, może się okazać, że w kluczowym momencie znów przegramy 27:1 i wylądujemy z powrotem w objęciach, a w zasadzie w kleszczach naszych wschodnich "braci".



Pozdrawiam



2 komentarze:

  1. "To jest wielki wstyd dla nas wszystkich". Nigdy nie mogłem pojąć dlaczego niektórym ludziom wydaje się, że tak bardzo wiedzą co jest dobre dla innych, że mianują się rzecznikami całej reszty. Trudno, tak było i jak widać jest nadal. Skromnie więc pragnę zaznaczyć, że mam inne zdanie niż pan. Wiele organizacji pan wymienił, większość ma już w swej nazwie "prawa człowieka". Tylko tak się jakoś składa, że żadnej z nich nie przeszkadza np. zabijanie dzieci poczętych, ba, każda z nich popiera nienawiść do dzieci. Swego czasu papież Jan Paweł II nakazał Stolicy Apostolskiej zerwanie stosunków z Amnesty International, którą wprost uznał za organizację propagującą ludobójstwo wobec dzieci poczętych. A co do tych polityczno - geograficznych określeń, to zdaje się że nie ma czegoś takiego jak kontynent Europa, to tylko w drodze umowy taki kontynent wyodrębniono, a tak naprawdę jest jeden kontynent Eurazja, czy to się komuś podoba czy nie. Myślę że jeśli się jednak nie podoba, to zalatuje to ksenofobią i innymi tego typu uprzedzeniami, których ja się boję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok. Zgoda. Nie wszyscy się wstydzą. Powinienem mówić za siebie: ja się wstydzę za Polskę, gdy zamiast rozmawiać z europejskimi partnerami się na nich obraża. Wstydzę się, gdy rządzący najpierw przysięgają na wierność Konstytucji, a potem ją łamią (i żeby była jasność, to jest dokładnie ten sam wstyd, gdy takie rzeczy, choć w dużo mniejszym nasileniu, działy się za poprzedniej władzy).
      Ma Pan jak najbardziej prawo do odmiennego zdania niż moje. Choć akurat w kwestii obrony dzieci nienarodzonych podzielamy, jak mi się zdaje, ten sam pogląd. I pewnie wspólnie ubolewamy nad tym, że poprzednia władza obywatelski projekt ustawy chroniącej życie wyrzuciła do kosza, a obecnej póki co nie starczyło 2 lat, by nad losem tych najsłabszych, bo nienarodzonych, sie pochylić.
      Jak (chyba) wynika z kontekstu tego, o czym napisałem, bardziej chodziło mi o mentalność zachodnią - demokratyczną w kontrze do wschodniej - autorytarnej niż o geografię. Pozdrawiam i dziękuję za komentarz

      Usuń