Wiceprezydent mojego miasta wypowiedział się na portalu SILESION na temat "Metropolii Silesia":
KLIK.
|
Jeden z symboli naszej metropolii |
Zgadzam się ze stwierdzeniem Pana Krzysztofa Mejera przestrzegającym przed hurraoptymizmem w tym temacie. Tak, to prawda, że "sama ustawa metropolitalna niczego nam nie da i niczego nie przesądzi".
Sam od lat twierdzę, że włodarzom śląskich i zagłębiowskich miast od zawsze bardzo pasuje fakt, iż w Warszawie nie udało się nigdy ustawy przeprowadzić. To wygodne - jest na kogo zrzucić winę. Owszem, są nieśmiałe próby łączenia interesów międzygminnych w obecnym stanie prawnym, ale ich mizerny efekt trudno nazwać sukcesem. Spójrzmy tu na przykład KZK GOP, z chyba najsłabszym poziomem usług transportu publicznego ze wszystkich organizmów miejskich w Polsce.
Wracając do wypowiedzi Pana Mejera, dalszego toku jego rozumowania nie mogę pojąć.
Mówi on w skrócie tak: "epokowemu wyzwaniu" związanemu z metropolią raczej nie sprostamy z tego powodu, że śląskie organizacje od lat ubiegają się o ustawowe uznanie języka śląskiego albo narodowości śląskiej. To zaś prowadzi do tego, że cała Polska się nas boi.
Nie rozumiem. Przez w/w działalność lokalnych organizacji, samorządowcy nie mogą zająć się metropolią?
Dalej rudzki wiceprezydent pokazuje przykład Kaszubów (bliskich jego sercu). Niby racja, dla wielu z nas Kaszuby (też bardzo lubię - spędziłem tam kilka wakacyjnych urlopów) to region wzorcowy. Tyle, że właśnie język kaszubski posiada od 2005 roku ustawowy status języka regionalnego. Dzięki temu może być on używany w szkołach i urzędach nie tylko, jako lokalny folklor, ale jako pełnoprawne narzędzie do porozumiewania się ludzi. Z tego rodzi się też dalszy rozwój i rozkwit regionalnej kultury, czego my Ślązacy trochę Kaszubom zazdrościmy, ale też próbujemy wzorce podpatrywać. Dlaczego Ślązacy nie zasługują na prawa, które uzyskali Kaszubi, odpowiedzi nie znajduję.
Następnie w kontekście metropolii Pan Mejer przywołuje: Zagłębie Ruhry, lata 50 i 60 na Śląsku i powstanie Rudy Śląskiej.
O Zagłębiu Ruhry nie wiem wiele. Jestem jednak pewien, że lepiej brać wzorce stamtąd niż z czasów towarzyszy Bieruta czy Gomułki. Jeśli chodzi zaś o naszą Rudę Śląską, to proszę mi wierzyć - i to nic złego - jeśli rodowitych mieszkańców zapytać skąd pochodzą, nikt nie odpowie, że z Rudy Śl. Każdy z nas jest z Halemby (jak ja), z Bielszowic, Chebzia, Kochłowic czy Goduli. To zaś czy ze sprawą urzędową muszę jechać na Nowy Bytom czy do Katowic jest dla mnie sprawą drugorzędną, byle bym był sprawnie i dobrze załatwiony.
I tu chyba znajduję razem z Panem Mejerem wspólny mianownik. Jeśli fundujemy sobie zmiany, to niech one mają wpływ na podniesienie jakości pracy urzędów.
Myśląc jednak o przyszłej Metropolii Silesia nie tylko o urzędy tu chodzi, a o wykorzystanie szansy potencjału, który oferuje nasza aglomeracja.
By jednak ten projekt mógł się udać, pytanie jest inne: czy włodarze naszych miast są w stanie dla dobra mieszkańców regionu, zrezygnować z części swojej władzy oraz ze swoich partykularnych interesów? To jest dopiero "epokowe wyzwanie", z którym trzeba się zmierzyć myśląc o przyszłej Metropolii Silesia.
Pozdrawiam