Strony

poniedziałek, 18 lipca 2016

Pierwszy dzień w pracy

Pierwszy dzień w pracy po urlopie jest trudny. Tak wiem, to banał.

Jak sobie z nim poradzić? 

Nie jestem psychologiem czy innym specjalistą. Nie chcę też udawać, tak modnych dzisiaj, trenerów rozwoju osobistego czy innych guru. 

Mogę tylko i wyłącznie powiedzieć, jak mnie udało się dzisiejszy dzień przeżyć.


W ciągu dwóch tygodni urlopu, starałem się dość mocno oderwać się od rzeczywistości zawodowej. Generalnie nie czytałem e-maili, nie odbierałem telefonu, nawet starałem się o pracy nie myśleć. 

Mimo to, zaraz z rana udało mi się przypomnieć kod do drzwi biura oraz hasło do mojego komputera - początek dnia był więc już dobry. Specjalnie zresztą przyjechałem do pracy trochę wcześniej, by nie musieć się na początek spieszyć.

Włączyłem komputer i zaczęło mi się ściągać kilkaset e-maili. Zrobiłem sobie herbatę, coś tam przegryzłem na śniadanie. W międzyczasie musiałem zwolnić trochę miejsca na lokalnym dysku. 

E-maile czytałem w kolejności, jak były wysyłane, czyli zacząłem od tych sprzed 2 tygodni. Przy czytaniu od razu je porządkowałem: co do usunięcia, co do poszczególnych projektów, co do zareagowania - odznaczałem. Nie załatwiałem ich od razu, bo przecież, podczas mojej nieobecności ktoś mnie zastępował i jak się faktycznie okazało, wiele spraw było już w trakcie rozwiązywania, co wynikało z późniejszych e-maili. Oczywiście zajęło mi to kilka godzin, więc musiałem jeszcze przefiltrować na szybko te, z propozycjami spotkań. Okazało się, że najbliższe jest o 12.00 - znalazłem więc wątki i pisma dotyczące tego spotkania, by już na nie się w miarę przygotować.

Poza tym mam bardzo dobrych współpracowników. W dużym projekcie, który prowadzę, zaplanowano mi spotkanie dopiero na jutro - wiedzieli, że dziś to głównie będę się odgruzowywał.

Nie marnowałem dziś też czasu długimi opowieściami dziesiątkom ludzi, jak było na wakacjach. Z jednym uzasadnionym wyjątkiem krótkie komentarze musiały wystarczyć. A i ja się dzięki temu nie frustrowałem zbyt mocno faktem, że było - minęło.

Ponieważ dziś też pierwszy dzień po urlopie do pracy wróciła Pani Kierownik Projektu po stronie Inwestora, była też okazja do wymiany krótkich e-maili z zapewnieniem, że wakacje nam się równie udały i że oboje mamy dziś trudny dzień wracania do szarej rzeczywistości. Taka wspólnota uczuć pomaga.

Generalnie starałem się też w tym co robię nie spieszyć i wejść w obowiązki niezbyt gwałtownie. Nerwówka i próba nadrobienia w jeden dzień dwóch tygodni i tak jest skazana na porażkę i tylko pogłębi problem.


Tak więc pierwszy dzień przeżyłem i teraz powinno być już tylko lepiej. Można ze spokojem zapracować na kolejne wakacje za rok. :)


Czy w przyszłym roku też będą takie widoki?


Pozdrawiam



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz